The Glory Stompers (1968)

Okres 1966-69 był dla AIP czasem wielkich sukcesów kasowych, które nadeszły wraz z odkryciem trzech wielkich tematów do eksploatacji, którymi były: kluby motocyklowe, kontrkultura młodzieżowa i dragi psychedeliczne. Kiedy Dzikie anioły w reż. Rogera Cormana udowodniły ponad wszelką wątpliwość, jak chwytliwym motywem są wykolejeńcy na chopperach, kierownictwo wytwórni nie dało na siebie długo czekać i wraz z początkiem 1967 zatwierdziło przynajmniej 4 nowe pomysły do realizacji.

Renesans zainteresowania figurą buntownika w kinie był oczywiście efektem rosnącej radykalizacji politycznej Baby Boomers i wpływów nowej fali kontrkultury, odwołującej się do tej samej mitologii indywidualizmu, którą 10 lat wcześniej twórczo rozwinęli Bitnicy.

James Dean nie żył wprawdzie od 1956, ale doczekał się godnego następcy, którego zanim umarł w wypadku samochodowym, zdążył wyszkolić w arkanach nonkonformizmu – był nim oczywiście Dennis Hopper. Skreślony z listy talentów Columbii przez reżysera Henry’ego Hathawaya, który miał dość jego arogancji na planie westernu Z piekła do Teksasu (1958) i postarał się, żeby Hopper nie mógł kontynuować kariery w systemie studyjnym, młody aktor musiał szukać zajęcia w niezależnych filmach tj. Key Witness (1960) czy genialny Nocny przypływ (1961).

To właśnie przez rezysera Curtisa Harringtona trafił w końcu pod skrzydła AIP, gdzie zagrał w jego tanim horrorze sci-fi Królowa krwi (1966), który był zrzynką z nakręconej rok wcześniej Planety wampirów Mario Bavy.

W tym samym czasie Hopper skumał się z Peterem Fondą i gdy wszystkie niezależne studia filmowe w USA rzuciły się do kopiowania Dzikich aniołów, także Hopper dostał propozycję zagrania głównej roli w jednym z filmów motocyklowych, które AIP zatwierdziła do produkcji, reżyserowanych przez Anthony’ego M. Lanzę.

W przeciwieństwie do wielu nonsensownych fantazji motocyklowych, realizowanych na niskim budżecie w latach ’60, z których wiele wygląda, jakby zostały zrobione przez reżyserów po lobotomii – niektóre z nich są tak potwornie abdurdalne, że można ich używać do prania mózgu więźniom wojennym – The Glory Stompers jest jednym z najlepszych w tej szufladce. Film naprawdę doskonale się ogląda.

Jego słabością jest kiepski scenariusz i wszystkie schematy kina motocyklowego, upchnięte w jednym worku, ale film ma też kilka mocnych atutów. Pierwszym z nich jest genialna rola Hoppera, który wciela się w Chino – lidera małego lecz brutalnego klubu motocyklowego Black Souls. Drugim jest fantastyczny soundtrack Davie Allana & The Arrows z obowiązkowym, wykwaszonym Mosritem na przesterze, a trzecim piękne zdjęcia w plenerze.

Motocykliści – jak można by się spodziewać – jeżdżą sobie po kraju, palą trawę i obalają browary szukając łatwych panienek. Zabawa zaczyna się, gdy Chino wypatruje piękną blondynkę – dziewczynę Kowboja, członka klubu The Glory Stompers. Jako że Chino nie jest typem, który prosi o pozwolenie na randkowanie, jego chłopcy dają Kowbojowi na łeb zostawiając go w krzakach i porywając laskę. Kowboj jednak budzi się ze snu po kilku godzinach i zaczyna pościg za brutalami

Tak właśnie wygląda główny wątek, który jest oczywiście pretekstem do pokazania scen jazdy na Harleyach, obozowania na pustkowiach, przypadkowych love-inów, w których skwaszeni motocykliści wpadają w paranoję, trawa palona jest na tony, a piwo leje się strumieniami.

Gdy wchłoniemy już te piękne widoki, akcja zostaje podkręcona, gdyż Chino decyduje się w końcu sprzedać panienkę meksykańskiemu alfonsowi za $2 tys., który ma ją uzależnić od siebie I od heroiny. Ten plan oczywiście zostanie pokrzyżowany na samym końcu przez Kowboja i jego ziomków, ale do tej pory dużo się jeszcze wydarzy!

The Glory Stompers to doskonałe oglądadło w swojej klasie i może być polecone z czystym sumieniem tym, którzy dopiero wchodzą w świat motocyklowej eksploatacji. To także obowiązkowa pozycja dla fanów Dennisa Hoppera, który niecały rok później kręcił już z Fondą i  Nicholsonem kultowego Easy Ridera.

Dla miłośników gatunku jest tu dużo dobroci: piękne kalifornijskie choppery, urocze panienki, żelazne krzyże, czarne charaktery i gościnny udział członków klubu The Gypsy Jokers. Hopper przechodzi sam siebie w improwizowanych monologach mocno wczuwając się w rolę szalonego prezydenta klubu – tu ciekawostka dla tropicieli faktów: w okresie 1958-63 studiował metodę Stanisławskiego w Nowym Jorku – a w The Glory Stompers możecie go zobaczyć w pełni formy!

Conradino Beb

 

Oryginalny tytuł: The Glory Stompers
Produkcja: USA, 1968
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 4/5

2 komentarze

  1. Nie słyszałem o tym konflikcie Hoppera z Hathawayem, ale musieli się chłopaki jakoś pogodzic : w latach 60-tych Hopper zagrał przecież w dwóch klasycznych, hollywoodzkich westernach Hathawaya – ,, Sons of Katie Elder” ( 65 r ) i ,, True Grit” ( 68 r ). Dennis Hopper, to fajna, jasna postac. Nie tak dawno próbowałem obejrzec jego pierwsze, w pełni autorskie dzieło ,, The Last Movie” , ale nie sforsowałem 🙂 Bohaterami są członkowie ekipy filmowej na planie westernu kręconego w Peru. Kurtuazyjnie rzecz ujmując należałoby do tego dzieła podejśc z totalnym pominięciem narracyjnych przyzwyczajeń, albo się dobrze skurzyc, zeby odczytac tę kaszanę jakoś między wierszami i zagłuszyc natrętne, co chwila narzucające się filozoficzne pytanie WTF? 😀 Kiedyś dam temu kolejną szansę. Fama niesie, że na koks dla ekipy poszło wiecęj kasy, niż wyniósł budżet całego filmu. ,, The Last Movie” zachwycił za to samego Ingmara Bergmana, który okrzyknął go najlepszym obrazem metafilmowym, jaki widział w życiu. Bergman przezywał wtedy fascynację fenomenem procesu twórczego i przenikania się rzeczywistości realnej z kreacją umysłu autora , czego efektem był jeden z najmroczniejszych jego filmów, ,, Godzina Wilka”.

    Polubienie

  2. Tutaj w ogole dotykamy morza tematow… a ja ogolnie kocham Hoppera i uwazam go za jednego z nielicznych aktorow amerykanskich grajacych metoda, ktory dodatkowo dorownywal nawiekszym tuzom europejskim… zbyszka cybulskiego to przerobil sama iloscia wciagnietego koksu 😉

    Ze sprawa Hathawaya to jest trudna sprawa, bo istnieja trzy wersje tego wydarzenia, ale nie chcialem mieszac juz w recenzji i robic z tekstu analizy kariery Hoppera. Ale wiadomo, ze diabel tkwi w szczegolach, niezweryfikowanych zrodlach, przeklamaniach etc., wiec warto to przenalizowac dokladnie…

    O tym, ze Hathaway wypierdolil Hoppera z planu za odmowe zagrania jakies sceny w swoim filmie pisze Lee Hill w swojej krotkiej ksiazeczce „Easy Rider” (BFI Publishing, UK 2004). Ta sama wersje znajdziemy na dennis-hopper.com: „Seeking roles far removed from the stereotypical ‚troubled teens’ which previously dotted his resume, Hopper began training with the Actors Studio. However, on the set of Henry Hathaway’s From Hell to Texas he so incensed cast and crew with his insistence upon multiple takes for his improvisational techniques — the reshoots sometimes numbering upwards of 100 — that he found himself a Hollywood exile. He spent much of the next decade mired in „B”-movies, if he was lucky enough to work at all.”

    Druga wersje podaje Guardian, na lamach ktorego Ronald Bergan pisze tak: „Hopper brought some moody Method mannerisms to bear on his following roles, mostly as callow, trigger-happy villains in westerns, such as Billy Clanton in Gunfight at the OK Corral (1956) – „I don’t know why I get into gunfights. I guess sometimes I just get lonely” – and From Hell to Texas (1958), on which he got into a confrontation with director Henry Hathaway, refusing to take direction for several days.” W tej wersji mialo wiec pojsc o rezyserowanie przez Hoppera (ta sama weresje podaje David Hudson na MUBI).

    Sprawa sie komplikuje jednak jeszcze bardziej, gdy sprawdzamy inne zrodla, z ktorych czesc podaje zupelnie inne wyjasnienia w ogole pomijajac sprawe Hathawaya (teraz nie moge ich znalezc), ale ogolnie wiekszosc potwierdza konflikt z rezyserem (mniejsza o jego przyczyne) w tym New York Times…

    Jesli chodzi o „The Last Movie”, to oczywiscie ze obejrzalem 🙂 najbardziej niedoceniony kawalek lunatyzmu autorskiego w kinie lat ’70! Przymierzam sie do ponownego obejrzenia i recenzji. Mit glosi, ze Hopper zmontowal film wg. zalecen Alejandro Jodorowsky’ego, ale z koksem to prawda! Chwyc w ogole za ksiazke „Easy Riders, Raging Bulls”, bo to pozycja obowiazkowa dla kazdego fana amerykanskiego kina autorskiego lat ’60 i ’70. Tam znajdziesz doslownie wszystko!!! „The Last Movie” wygral grand prix w Wenecji w 1971, tak wiec nie byl totalna kaszana, jak sie to czesto przyjmuje na wiare. To, ze film nigdy nie doczekal sie powrotu jest glownie sprawa dystrybucji. Nie zostal wydany na DVD, sa tylko bootlegi albo sciaganie z netu… ale wroci, ja ci to mowie 😀

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.