Jak pisze Henry Rollins na łamach LA Weekly, noise jest gównem, bez którego ciężko się w tej chwili obyć. Dźwięki tworzone w piwnicach, pokojach i na strychach przez amatorskich twórców, którzy nie mogą liczyć na żaden zarobek, pozostają jego zdaniem jednym z najbardziej niedocenianych gatunków muzycznych!
Cytując byłego wokalistę kultowego, punkowego bandu Black Flag: Wiele z noise’owych labeli jest prowadzonych w prywatnych domach lub mieszkaniach, zazwyczaj przez samego artystę. Nikt na tej scenie nie robi żadnej kasy i nikt nie sądzi, że wzbogaci się robiąc noise. Mało ludzi doceniłoby w ogóle takie klimaty.
Rollins twierdzi, ze właśnie spędził sporo czasu z Johnem Olsonem – człowiekiem, który stoi za dobrze znaną grupą Wolf Eyes i labelem American Tapes oraz Mikiem Connellym – właścicielem małej wytwórni Gods Of Tundra i członkiem zespołów Hair Police i Birth Refusal. Obydwoje zrobili na nim spore wrażenie.
Prawdziwie zafascynowany estetyką sceny pisze także: To nie jest tylko grupa maniaków, robiących potworny burdel. Ich dzieła posiadają strukturę, teksturę, a w wielu momentach także konstrukcjonistyczną dyscyplinę równającą się niemal utworom Iannisa Xenakisa – mojego ulubionego kompozytora, który nie był nawet w połowie tak płodny, jak ci dwoje. Ciekawe kiedy słowa Henry’ego weźmie sobie do serca polska prasa muzyczna?
lepiej, żeby mainstreamowa prasa muzyczna w polsce się za to nie brała. bo będą na temat historii noise pierdolić od rzeczy i wywodzić ów gatunek od np aphex twin i nine inch nails oraz the who.
PolubieniePolubienie
Stary, nie mozesz wymagac od polskich dziennikarzy muzycznych zbyt wiele… nic ponad mizerne minimum – nawet po redakcji i korekcie. Caly czas mnie smiesza te wszystkie analizy, wywody i pseudo hipsterskie artykuliki w Internecie, jak np. wywodzenie korzeni rocka psychedelicznego z tworczosci Vanilla Fudge – zreszta prasa papierowa nie jest lepsza, oparta na konsensusie wiedzy, ktora za gleboka nie jest…
PolubieniePolubienie
wiesz, nie myślałem nawet o sieciowych gazetach muzycznych. tam jest totalna samowolka intelektualna. takie cut-upy, że się za głowę łapać (nie dotyczy to mgv na szczęście).
przeglądam takie np. glissando – zero konkretów nt. twórczości danego muzyka, czy grupy, ale postmodernistyczne pierdolenie na 20 stron jest.
najbardziej gówniany artykuł w the wire przekracza zakres intelektualnych zdolności większości polskich żurnalistów muzycznych.
PolubieniePolubienie