Battle Royale (2000)

battle_royale_poster

Mimo że praktycznie nieznany na Zachodzie, Kinji Fukasaku już za życia stał się herosem kinematografii w swojej rodzinnej Japonii, gdzie rozpoczął swoją karierę w 1961, by osiągnąć szczyt sławy w połowie lat ’70 na fali brutalnych filmów o yakuzie tj. Battles Without Honor & Humanity. W Kraju Kwitnącej Wiśni Fukasaku jest bardziej popularny niż uwielbiany przez Europejczyków Akira Kurosawa, a bez jego gangsterskich skarbów twórczość Takashi Miikego nie miałaby żadnych solidnych wzorców. I właśnie jego ostatnie dzieło Battle Royale zostało obwołane najbardziej ulubionym filmem współczesnym przez samego Quentina Tarantino.

W Battle Royale Fukasaku podejmuje problem rosnącej przemocy wśród japońskiej młodzieży, a także załamania międzypokoleniowego porozumienia, tak ważnego dla każdego tradycyjnego społeczeństwa. Jednak Fukasaku wpisuje swój scenariusz w ramy old schoolowej szkoły japońskiej eksploatacji zwanej pinky violence, która tkała barwne, dramatyczne historie na tle artystycznie wypruwanych wnętrzności, perwersyjnego seksu i wątków sadystycznej zemsty. W istocie, kanwą filmu staje się klasyczny cormanowski gatunek future sports, który bazuje na zdemoralizowanym społeczeństwie przyszłości poświęcającym czas oglądaniu pewnego rodzaju krwawych igrzysk.

A w Battle Royale te krwawe igrzyska przyjmują formę sportu dla nastolatków… polegającym na tym, że losowa wybrana klasa z japońskiej szkoły średniej ma wyrżnąć się nawzajem w trzy dni. Każda kolejna klasa zostaje wybrana w loterii, a przetransportowana przez wojsko na małą wyspę zostaje natychmiast zmuszona do podporządkowania się drastycznym regułom, czy raczej ich brakowi, gdyż po odprawie nastolatki zostają rzucone na pastwę losu. Zwycięzca może być tylko jeden, a reszta musi stracić życie. Jeśli po trzech dniach pozostaje więcej niż jedna osoba, wszyscy zostają uśmierceni poprzez detonację elektronicznych obróż.

Ale wśród nowoprzybyłych uczniów znajduje się tym razem para młodych kochanków: Shuya Nanahara i Noriko Nakagawa, którzy za wszelką cenę chcą zachować ludzkość w odrażającej sytuacji, jednocześnie szukając sposóbu na przetrwanie. W czasie gdy ich koleżanki i koledzy wybijają się nawzajem różnymi sposobami – w swoich torbach uczniowie mogą czasem znaleźć skuteczną broń albo odebrać ją innym – wrażliwcy zawiązują przymierze z nieznanym im wcześniej Shogo Kawadą, który okazuje się weteranem poprzedniej rozgrywki z tragiczną historią miłosną.

Film zręcznie lawiruje pomiędzy pełnymi przemocy wątkami eksploatacyjnymi: strzelaniny, podrzynanie gardeł, trucie i sztyletowanie, a młodzieńczym melodramatem wchodzenia w dorosłość. Na krańcu alejki czai się zaś pytanie o sens posłuszeństwa wobec starszych, których w Battle Royale symoblizuje stary nauczyciel (grany przez dobrzez znanego zachodnim widzom reżysera/aktora Takeshiego Kitano) i o zwyrodnienie, które niesie ze sobą władza. Fukasaku nie oferuje wprawdzie artystycznych pejzaży emocjonalnych – jest w końcu mistrzem kina gatunkowego – ale nie idzie także w kompletną orgię latających flaków.

Koniec końców Battle Royale pozostaje doskonałą rozrywką, która nie rezygnuje z ciekawie wyreżyserowanych wątków subwersyjnych. Doskonale zagrana przez plejadę młodych aktorów i świetnie zmontowana daje dużo frajdy miłośnikom kina drive-inowego lat ’70 – film wpasowuje się idealnie w neoksploatacyjny trend odpalony przez Tarantino w Jackie Brown i Kill Bill – ale apeluje także do nielibidalnych przyjemności, prowokuje rozmyślania filozoficzno-futurologiczne, czy otwiera dialog z klasykami future sports tj. Death Race 2000 lub Obroża. Film warto zobaczyć także po to, by ocenić co Japończykom siedzi w głowach.

Conradino Beb

 

Znany pod tytułami: Battle Royale / Batoru rowaiaru
Produkcja: Japonia, 2000
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 4/5

3 komentarze

  1. Ten film , to piękna w swej prostocie alegoria wchodzenia na etap korporacyjnej kariery
    i przegląd rozmaitych postaw, jakie się wtedy od razu zarysowują – jedni brną do przodu i działają samotnie, inni wchodzą w w dorażne alianse, bo tak rażniej, jeszcze inni w pierwszej kolejności starają się wyrżnąc konkurencję, a jeszcze inni wcale nie wchodzą do gry, tylko łączą siły, by wspólnie rozpierdolic system, który tą całą imprezą steruje. Świetne kino.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.