Pervert! to bezpretensjonalny hołd dla filmów Russa Meyera, który zrobiony został z pełnym entuzjazmem i oddaniem dla papieża dużych cycków. Historia jest brawurowym miksem scenariuszy z Mudhoney, Szybciej koteczku! Zabij! Zabij!, Lorny i Mondo Topless, ale z absurdalno-surrealistycznym szlifem. Głupawy erotyzm skrzyżowany został z parodią horroru, a sceny połączono do tego serią pop-plemiennych fleszy eksploatujących wątki pogańsko-striptizerskie (jakkolwiek by to nie zabrzmiało).
Młody student James odwiedza swojego ojca po długim okresie rozłąki spowodowanej rodzinną tragedią, by znaleźć na pustynnym ranczo nowego gościa – seksowną striptizerkę Cheryl, która chujem sponosorowana daje jego ojcu codzienny orgazm.
Starszego pana pochłania oprócz tego pasja do sztuki, a konkretnie do rzeźbienia w mięscie, do czego wykorzystuje swój zawodowy talent rzeźniczy. James ma mu początkowo pomóc w pracach na ranczu, ale uroki Cheryl odciągają go w inną stronę.
Zanim dostaniemy jednak porcję scen radosnej kopulacji, James tłumaczy, że ojca odwiedził po to, by stać się mężczyzną, w czym Cheryl oczywiście ochoczo mu pomaga. A dysponuje ona niezawodnymi atutami: konkretną, grubą dupą i pięknym zestawem cycków.
Ta idylla nie będzie jednak trwała długo, gdyż pewnej nocy pełnej grozy, sfilmowanej z użyciem żabiej perspektywy w czerni i bieli, poleje się krew. Cheryl ulotni się w niewiadomym kierunku, a ojciec wkurzy się na swojego syna, że ten pieprzy jego prywatną dziwkę, na miejsce której wkrótce pojawia się jednak kolejna… i historia toczy się dalej.
W tym mniej więcej stylu film trzyma poziom przez pierwszą połowę, kiedy ogląda się go z prawdziwą, fizjologiczną rozkoszą – bardzo udana próba przywołania ducha sexploitation z okresu niewinności gatunku, sprzed eksplozji hardcore porno.
Ale w drugiej połowie reżyser wygina scenariusz w bardziej odlotowym kierunku, wprowadzając nastrój campowego horroru, który w końcu zamienia się w totalny (nie zawsze tak samo twórczy) absurd. Cycki będą jednak latały aż do końca, choć nie w takim samym natężeniu, co na początku.
Pervert! na tle innych neoeksploatacyjnych produkcji lokuje się gdzieś w połowie stawki. Nie ma jakiegoś szczególnie dobrego scenariusza, ale za to dużą dozę taniego, bezpruderyjnego szaleństwa i dwie bardzo śliczne aktorki (które de facto zostały wyciągnięte z filmów porno).
Trzecia już nieco odstaje, co lekko psuje klimat, ale nie można oczywiście mieć wszystkiego. Przez cały czas towarzyszy nam za to dobra muza w klimatach Tex-Mex country, indie, a nawet ska. Zadziwiająco dobry jest też montaż, który dobrze przywołuje ducha Meyera. Wielbiciele jego filmów powinni dobrze się bawić!
Conradino Beb
Oryginalny tytuł: Pervert!
Produkcja: USA, 2005
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 3/5
kurwa mać – „hojnie”.
a, nie, ten błąd ortograficzny jest ok. no, tak „chojnie”. że z chuja obdarowana… 😉
PolubieniePolubienie
Nie stary, przejezyczenie. Mialo byc „chujem sponsorowana”, juz poprawilem 🙂
PolubieniePolubienie