Bóg wie co (2014)

heaven_knows_what_2014_poster

Filmy o dragach można w zasadzie podzielić na trzy typy. Pierwszy to domena psychedelicznych eksperymentów, które stawiają przede wszystkim na emulację doświadczenia narkotycznego (patrz Enter the Void).

Drugi to różnego rodzaju psychologiczno-społeczne portrety użytkowników, narkomanów, dilerów i całej reszty związanej z produkcją i handlem narkotykami (patrz Panika w parku sztywnych). Trzeci to z kolei hybryda dwóch powyższych stylów (patrz Requiem dla snu).

Bóg wie co braci Bena i Joshuy Safdie należy do tego drugiego, twardo osadzony w tradycji ulicznego realizmu, nowojorskiego cinema vérité, niezależnego ducha spod znaku Lionela Rogosina, czy żeby daleko nie sięgać Johna Cassavetesa.

I faktycznie, oglądając to zaskakujące dzieło nie można się oprzeć myślom w stylu „spotkanie Twarzy i Paniki w parku sztywnych”, bo akcja kręcona obsesyjnie w zbliżeniach, niemal wyłącznie długimi obiektywami, takie właśnie wrażenia prowokuje.

W duchu Cassavetesa i Schatzberga, który dał nawet filmowcom radę: „Nie zatrudniajcie żadnych ćpunów” – jest więc bezpośrednie połączenie – bracia Safdie wymieszali konkretnie obsadę, kręcąc z udziałem narkomanów i dilerów zhaltowanych z nowojorskiej ulicy oraz kilku profesjonalnych aktorów, swój scenariusz opierając na dramatycznym pamiętniku Arielle Holmes, narkomanki odnalezionej żebrzącej na Manhattanie, która zagrała główną rolę w filmie, po tym jak przeszła terapię odwykową.

I to podejście naprawdę działa, pomimo tego że temat daleki jest od świeżości. Być może dlatego, iż amatorzy nie są przyzwyczajeni do grania. A może dlatego, że odgrywają własne życie.

Ale tutaj nie tylko casting robi halo, bo mamy również obskurne meliny i uliczne lokacje, które dopełniają obrazu rozpaczy i beznadziei w połączeniu z fantastycznymi zdjęciami – kamera z ręki przypomina wczesne filmy Aronofsky’ego, szczególnie Pi – oraz wyjątkową muzyką Ariela Pinka.

To film, który prawdziwie oddaje ducha amerykańskiego kina niezależnego, rezygnując z taniego efekciarstwa i rzadko robiąc wypady w stronę odrealnionego impresjonizmu, jak w scenie ćpuńskiego rave’u, która jednak działa idealnie.

Sama historia również odbiega od hollywoodzkich łuków narracyjnych, oferując serię małych tragedii, ludzkich momentów, nie próbując ani gloryfikować życia narkomana, ani go potępiać.

Jasne, końcowa scena jest dosyć jasna do odczytania, ale głównie dlatego, że życie ćpuna jest do bólu przewidywalne i są tylko dwa sposoby na przerwanie tej egzystencji: odwyk albo śmierć.

Ta egzystencja nie jest przy tym pozbawiona głębokich uczuć, a konkretnie miłości, którą w filmie główna bohaterka Harley żywi do Ilyi, zdegenerowanego śmiecia, wystawiającego ją na wszelkiego rodzaju upokorzenia, bo jego człowieczeństwo zostało sprowadzone zaledwie do kręcenia hajcu na następnego rzuta.

To że heroina zastępuje wszystkie potrzeby życiowe, wiemy zaś dobrze od ojca heroinowej gnozy, Williama S. Burroughsa, który swoim krótkim mottem: „Nigdy nie odwracaj się plecami do ćpuna” uzmysłowił swoim czytelnikom, że narkotykowy głód likwiduje wszelkie skrupuły u człowieka.

Można też przypomnieć słowa innego miłośnika makowego soku, Jerry’ego Garcii, który u szczytu swojego nałogu i swojej sławy stwierdził, że heroina pakuje wszystkie problemy człowieka do małego woreczka, którego interesuje tylko jedna sprawa: „Gdzie jest jego następny strzał?”

Czy ten film (który miał swoją polską premierę na Festiwalu Nowe Horyzonty) będzie się podobał wszystkim? Bardzo wątpię. Dla jednych będzie zbyt romantyczny, dla innych zbyt obskurny, a jeszcze dla innych mało koherentny.

Fanom Paniki w parku sztywnych powinien jednak podejść… jak też fanom Burzum, którego muzy namiętnie słucha Harley. Warto dodać, że to film pokrewny stylem Mandarynce, który jednak nie oferuje żadnych akcentów humorystycznych, jak też żadnych konkretnych odpowiedzi.

Conradino Beb

 

Oryginalny tytuł: Heaven Knows What
Produkcja: USA, 2014
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 4/5

2 komentarze

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.