Zanim Oliver Stone, za sprawą Plutonu (1986) i Urodzonego 4 lipca (1989), stał się jednym z czołowych prowokatorów politycznych amerykańskiego kina, był zaledwie absolwentem szkoły filmowej. I jak wielu mu podobnych, szukających szansy na wyrobienie sobie nazwiska w branży, zadebiutował jako reżyser niskobudżetowego horroru, który nazwał Seizure (pl. Drgawki).
Zarówno debiut Stone’a, jak i późniejszy The Hand (1981), to opowieści o udręczonych artystach, którym stopniowo zaciera się granica między fikcją a rzeczywistością. Można powiedzieć, że dla młodego artysty film był medium, który dawał szansę na ukazanie świata przeżyć, wykraczających poza granicę zdrowego rozsądku.
W Seizure obserwujemy niefortunny weekend sfrustrowanego pisarza powieści grozy, Edmunda Blackstone’a (Jonathan Frid). Czas, spędzany przyjemnie w domku na kanadyjskiej prowincji w towarzystwie rodziny i przyjaciół, zmienia się w koszmar, gdy w okolicy pojawia się trójka osobliwych postaci: Królowa Zła (Martine Beswick), niemy gigant Szakal (Henry Judd Baker) i demoniczny karzeł Spider (Hervé Villechaize). Wszyscy oni poddadzą zgromadzonych w posiadłości bohaterów serii wyjątkowo nieprzyjemnych rozgrywek.
Choć dziełu blisko do innych klasyków brutalnego kina lat ’70, takich jak Ostatni dom po lewej (1972) i Teksańska masakra piłą mechaniczną (1974), jest to obraz o wiele bardziej eteryczny i senny. Rozgrywający się oparach swojej własnej, surrealistycznej logiki, Seizure pozostawia widza zatopionego w kakofonicznych rytmach i ekscentrycznych wizjach. I mimo że Stone stara się mocno grać na rodzimych nutach, nietrudno doszukać się w jego filmie naleciałości europejskiego kina grozy, zwłaszcza Maria Bavy i Jeana Rollina.
Naturalnie, powstałą atmosferę dziwactwa absolutnie definiują postacie enigmatycznych napastników. Wiele z popełnionych tutaj okropności ma charakter fizyczny. Jednak to nie one stanowią główne źródło zmartwień bohaterów. Królowa i jej kohorta dążą do pierwotnego, chaotycznego zła przekraczającego granice śmierci i zasiewającego zgniliznę w samym sercu człowieczeństwa. Nietrudno przy tym odnieść wrażenia, że współodpowiedzialny za scenariusz Oliver Stone inspirował się dokonaniami bandy Mansona.
Kiedy kierunek, w jakim podąża film, stanie się jasny, popada on w jeszcze większy chaos. Jednak rwany montaż i pętle czasowe działają tutaj jako wymówka, według której wszystko zamknięte jest w onirycznych ramach, choć całość ma dość brutalny charakter. To również obraz poniekąd anarchistyczny, w którym ofiarą staje się zarówno burżuazyjne towarzystwo Blackstone’a, jak i będący ucieleśnieniem niewinności syn, czy nawet pies głównego bohatera.
Smaku produkcji nadaje też obsada. Na planie Seizure błyszczy nie tylko jedna z dziewczyn Agenta 007, Martine Beswick, ale również gwiazda serialu Dark Shadows (1966), Jonathan Frid, czy Herve Villechaize w roli miniaturowego zwyrodnialca.
Największą barierą produkcji jest oczywiście opowiadana historia. Praktycznie pozbawiona wskazówek wydaje się celowo pozostawiona sama sobie. To sprawia z kolei, że film jest na równi błyskotliwy i chaotyczny, a swoje techniczne niedociągnięcia ukrywa pod tonami wysmakowanego „brudu”. Był to pewnie główny powód, dla którego Stone wyrzekł się później tego filmu i do dzisiaj udaje, że wyreżyserował go kto inny.
Oskar „Dziku” Dziki
Oryginalny tytuł: Seizure
Produkcja: Kanada/USA, 1974
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 3/5