Ten doskonale przyjęty przez zagraniczną krytykę, kanadyjsko-hiszpański szoker, oferuje to samo niebanalne podejście do gatunku, co genialny Berberian Sound Studio lub jeszcze wcześnej Lista płatnych zleceń Wheatleya. Z ekranu wylewa się cronenbergowsko-ballardowska psychoza, która najpierw obezwładnia swoją wizualną monotonią, a potem topi w strachu przez odkryciem tajemnicy. Uhonorowany Oscarem w 2010 za Incendies Denis Villeneuve eksploruje tu wątki o wiele bardziej niepokojące od większości współczesnych drapieżców gatunkowych, którym często brakuje po prostu jaj.
Jego adaptacja The Double, książki portugalskiego pisarza José Saramago, to próba przedstawienia bardzo dziwnej obsesji, pod wpływem której znajduje się profesor historii politycznej na lokalnym uniwerku, Adam Bell. W jego codziennej monotonii, pomiędzy tymi samym wykładami o źródłach dyktatury – co jest w jakimś sensie kluczem do filmu – a seksualnymi koszmarami i dziennymi halucynacjami, pojawia się nagle lokalny film niezależny, w którym ten odkrywa aktora o imieniu Anthony Claire, przypominającego do złudzenia jego samego.
Wiedziony niewytłumaczalnym uczuciem z pogranicza metanazy i paranoi – spadkiem prozy takich pisarzy, jak Kafka, Burroughs, Ballard czy Phillip K. Dick – Adam zaczyna śledzić życie Anthony’ego, a nawet kraść jego korespondencję służbową, by w końcu zadzwonić i zaproponować mu spotkanie, na którym okazuje się, że obydwoje w istocie są identyczni. Wcześniej jednak, że coś się dzieje wyczuwa żona Anthony’ego, odkrywając to samodzielnie. W napadzie własnej paranoi Anthony zmusza ostatecznie Adama, by zamienili się rolami na jedną noc, co kreuje bardzo napiętą sytuację.
Wróg jest niezwykle wciągającym filmem dzięki wysoce przemyślanej reżyserii i zdominowanym przez ciemnożółte odcienie, zdjęciom Nicolasa Bolduca. Te odmalowują odrealnioną atmosferę snu w ten sam sposób, co miejską rzeczywistość i w efekcie dają filmowi teksturę potrzebną do wykreowania atmosfery pierwotnego, prawie że lovecraftowskiego strachu. To zaś zbliża Wroga do takich dzieł, jak Głowa do wycierania Davida Lyncha, czy Crash Cronenberga.
Villeneuve w swoim filmie zdaje się przywoływać tę samą atmosferę, co obydwóch wspomnianych artystów – niepokojącą i nie dającą się racjonalnie wyjaśnić. A pomaga w tym na pewno fantastyczna kreacja Jake’a Gyllenhaalla jako Adama i Anthony’ego, a także role Mélanie Laurent (znana z Bękartów bez chwały) i Sarah Gadon (tak, grała u Cronenberga), które wcielają się w partnerki obydwóch bohaterów. Mimo że funkcjonują one niemalże jako dwie anonimowe istoty, nadają zdarzeniom pewnego stopnia realności… jeśli za realność uznać moc spełniania się mrocznych marzeń.
Ostatecznie, mamy do czynienia z reinterpretacją starożytnego mitu doppelgangera, który znajduje we Wrogu uwspółcześniony sens. To obraz strachu przed spiskiem rzeczywistości, przed mroczną siłą, której główną rozrywką jest testowanie granic ludzkiej świadomości, tego co jest ona w stanie zaakceptować i zrozumieć. I właśnie ta niezwykle umiejętna gra z tajemnicą jest największym atutem filmu Villeneuve’a. Bardzo znaczące zdaje się motto pojawiające się na samym wstępie: „Chaos to porządek, który domaga się odczytania”.
Conradino Beb
Oryginalny tytuł: Enemy
Produkcja: Kanada/Hiszpania, 2013
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 4/5