W cieniu niezwykle udanej kolaboracji The Body z The Haxan Cloack oraz potężnego albumu Heathen autorstwa Thou, ukazał się intrygujący materiał, będący owocem współpracy obydwóch zespołów. EP-ka powstała w styczniu 2013, gdy Thou kończyli nagrywać swój najnowszy album.
Choć dla obu kapel bazowym stylem jest sludge core, to żaden z nich nie zapętla po raz kolejny riffów zajebanych z Take as Needed for Pain lub Bullhead. W twórczości Thou znajdziemy bowiem black metalowy jad, kolosalne drony, oraz post-hard core’ową zręczność techniczną. Duet z Providence bawi się natomiast noise rockową brzytwą, zwichrowanymi samplami i epickością Neurosis.
Thou i The Body łączy jednak nie tylko otwartość na różne style, ciężar i opowieści o gorzkim końcu. Podobieństwa są zauważalne przede wszystkim w zimnym, oszczędnym brzmieniu. Obu zespołom udało się do tego zgrać wręcz perfekcyjnie w bardzo krótkim okresie czasu. Ale nawet jeśli w każdym z kawałków kapelom udało się zachować swoje charakterystyczne cechy, to nie odnajdziemy żadnych blizn po scaleniu tych dwóch organizmów.
http://www.youtube.com/watch?v=orefgpheqyg
Konstrukcja dwóch pierwszych numerów jest do siebie bardzo zbliżona. Kruszący, sludge’owy walec przechodzi w przestrzenną partię opartą na hipnotyzującej pracy 2 perkusistów. W jej trakcie do głosu dochodzi zaś gitarzysta The Body, który tworzy przeszywający strumień dźwięków. W warstwie wokalnej dominuje zdecydowanie Bryan Funck z Thou, a drugi plan należy do Kinga z The Body.
In Meetings Hearts Beat Closer otwiera dynamiczna – jak na standardy tej kolaboracji – black metalowa partia, z której nagle wyłania się ciężki, gitarowy masyw. Od tego momentu numer zdecydowanie zwalnia, by im bliżej końca coraz bardziej przeradzać się w chmurę szarego, drone’owego szumu.
Najciekawszym punktem EP-ki jest, jak dla mnie, cover mistrza depresyjnego folku, Vica Chesnutta. Coward to piosenka otwierająca jego ostatni album przed samobójczą śmiercią w 2009. Utwór przepełniony rozpaczą, z ostrą partią skrzypiec, czy gwałtowną gitarową ekspresją, wydaje się być wręcz perfekcyjnie skrojony pod kolaborację Thou & The Body.
W wersji proponowanej przez sludge’owców główna melodia nabiera chłodu i epickości o funeral doomowym wręcz rodowodzie. Reszta w równie niebanalny sposób poddana została doom-drone’owej interpretacji, która wyciągnęła z oryginału cały ciężar i majestat. Równie druzgocący efekt wywierają partie wokalne, a w szczególności dojmujący skowyt/wrzask Kinga. Tak jak w przypadku wersji Vica Chesnutta, potrzeba kilku chwil by ochłonąć po malstromie negatywnych uczuć.
Oba zespołu są tak bardzo zadowolone z efektów swojej współpracy, że jeszcze w tym roku planują wejść do studia, żeby nagrać kolejny materiał. Jeśli tak samo jak ja, zapętlacie raz po raz Released from Love, to z niecierpliwością będziecie oczekiwać kolejnej dawki sludge’u zagranego w tak nieoczywisty sposób.
Jakub Gleń
