W swoim autorskim debiucie Nicolas Pesce traktuje widza jako apatycznego obserwatora. Nie każe mu wchodzić w głąb psychiki głównej bohaterki, nie poddaje jej żadnej psychoanalizie, po prostu każe śledzić wzrokiem każdy jej ruch. Sama historia opowiadana jest za pomocą długich, statycznych kadrów, które ascetyczną czernią
i bielą podkreślają prozaiczność samotności postaci granej przez Kikę Magalhaes.
Fabuła jest nie tyle dramatyczna, co frustrująca już od pierwszych kadrów, w których obserwujemy codzienność żyjącej na odludziu rodziny, składającej się z Ojca, Matki oraz córki Franciski. Tę codzienność przerywa śmierć Matki z rąk psychopaty-domokrążcy.
Od tej pory obserwujemy pogłębiającą się alienację i próbę zatrzymania przy sobie bliskich, tych dawnych, jak i „nowo nabytych”. Następujące po sobie kolejno wydarzenia z pogranicza slasherów i torture porn w stylu niesławnego Serbskiego filmu układają się w nieśpieszną, melancholijną mozaikę zbrodni
z powołania.
Może to być nie lada cios dla mniej odpornej na przemoc widowni, tej dosłownej jak i kontekstowej. Czy jednak omawiany film zaspokoi fanów gore spod znaku Piły czy Hostelu? Nie byłbym tego taki pewien.
Oczy matki to wszakże nie tylko artystyczne kino transgresji, kręcące się wokół problematyki samotności, ale przede wszystkim subtelna próba rozliczenia się z problemami dorastania.
Mimo że Franciskę widzimy w różnych etapach życia, prócz fizycznych predyspozycji wciąż dostrzegamy w jej oczach to samo zagubione dziecko. Ten infantylizm w popełnianiu nieludzkich zbrodni ma w sobie coś zarówno z sadyzmu jak i zmysłowości.
I z takim właśnie podejściem najlepiej oglądać monochromatyczne dzieło Pesce’a. Mimo pozornej chronologii opowieści, całość odbiera się jak serię niepokojących obrazów, które najbardziej przerażające są zdecydowanie w swojej niespójności. Widz nie traktuje Franciski jako obiekt współczucia – trudno ją jednoznacznie osądzić, gdyż jej charakter zdaje się być wypadkową ciepłej i opiekuńczej Matki oraz wiecznie nieobecnego Ojca.
Całości dopełnia osobliwa oprawa artystyczna, która pozwala wziąć Oczy matki w pewien narracyjny nawias rzeczywistości… ta nigdy nie wydaje się do końca zdefiniowana.
To oniryczny seans, piękny i przerażający jednocześnie, ale mówiąc o nim „słaby” nie docenimy serca i pracy, jaką włożył w swoje pierworodne dziecko Nicolas Pesce. Kolejny raz kino niezależno daje nam jasno do zrozumienia, że horrorom najlepiej jest z dala od wielkich budżetów i restrykcyjnych wytwórni!
Oskar „Dziku” Dziki
Oryginalny tytuł: The Eyes of my Mother
Produkcja: USA, 2016
Dystrybucja w Polsce: HBO GO
Ocena MGV: 4/5