Wydawać by się mogło, że XXI wiek to najwyższy czas, aby zaakceptować, że Ziemia jest kulą (a dokładnie geoidą), jednak fanpejdż stowarzyszenia płaskiej Ziemi ma na Facebooku 126 tys. fanów. Zjawisko wydaje się na tyle masowe, że sprowadzanie go do ludzkiej głupoty wydaje się znacznym uproszczeniem.
Nie ma dymu bez ognia
Antyszczepionkowcy to ludzie, którzy obawiają się szczepień do tego stopnia, że nie chcą, aby ich dzieci były szczepione. Warto zaznaczyć, że ich decyzja nie jest umotywowana brakiem wiary w skuteczność szczepień, a raczej obawą przed wpływem na zdrowie niektórych składników szczepionek.
Tak, czy inaczej, wydawać by się mogło, że nowoczesnej medycynie można zaufać ze względu na wieki badań, sprawdzone procedury, czy bycie reprezentowanym przez poważne instytucje. O co więc tym ludziom chodzi?
Nie lubię, gdy człowiek zakłada, że jeśli ktoś się z nim nie zgadza, jest od razu głupi. Nawet jeśli czyjeś przekonania są diametralnie różne od moich, jest to po prostu inna perspektywa, nie mniej realna i prawdziwa (tak, prawdziwa) od mojej.
Jeśli zaakceptujemy na przykład, że popularność teorii spiskowych jest indykatorem braku transparentności w działaniach rządów, tak falę niewiarygodnych poglądów na temat kształtu Ziemi i szkodliwości szczepionek powinniśmy uznać za kolejny sygnał.

Taki punkt widzenia na pewno oszczędza nam nerwów, ale niesie też w sobie potencjał do wzbogacenia naszej osobistej perspektywy. Tylko co próbują nam tak naprawdę powiedzieć zwolennicy płaskiej Ziemi i antyszczepionkowcy?
Jeśli ktoś występuje przeciwko osiągnięciom nauki, to być może ma z tą nauką problem. Tylko jaki problem można mieć z metodą naukową? Trzeba niestety przyjąć, że uświęcona przez wieki ulepszania naszego świata filozofia naukowa wcale nie jest taka idealna, jak mogłoby się wydawać.
Jedną z charakterystycznych cech społeczności naukowych jest redukcjonistyczne przekonanie, że jeśli nauka nie jest w stanie odpowiedzieć na jakieś pytanie, odpowiedź na pewno mieści się w spektrum tego co już odkryła.
To jednak zabawna iluzja, bo skoro wiemy już tak wiele, czy znaczy to, że wiemy już wszystko? Czy metoda naukowa to ostateczny sposób patrzenia na świat? Charles H. Duell szef biura patentowego USA, ogłosił na przykład w 1899, że wszystko co było do wynalezienia, zostało już wynalezione i biuro zasadniczo można zamknąć.
Jednym z największych problemów dla nauki jest badanie subiektywnych doświadczeń. Miłość sprowadza się do reakcji chemicznych, doświadczenia duchowe do chorób psychicznych, a zjawisko déjà vu uważane jest przez szacowne gremia naukowe za błąd na stykach. Nie jesteśmy w stanie badać doświadczeń z pogranicza śmierci, więc musimy założyć, że to bujda, a życie pozagrobowe nie istnieje.
Nie twierdzę przy tym, że istnieje, bo zwyczajnie nie wiem jak jest. Uważam tylko, że stwierdzenie, że czegoś nie wiemy, nie jest aż takie straszne. Wciąż jeszcze nie wiemy bardzo dużo, a próby tłumaczenia oparte na domysłach, często dla wygody, traktowane są na równi z naukowymi odkryciami.
Jednak bywa to trochę niebezpieczne. Współczesne stosy wciąż płoną, bo ze społeczności naukowej cały czas wydala się osoby, które odważyły się badać niewygodne tematy. Czyż to nastawienie nie pozostawiłoby nas jednak na zawsze w jaskiniach dla naszego własnego komfortu psychicznego?
Im o coś naprawdę chodzi
O czym więc mówią antyszczepionkowcy? Tak dosłownie? O tym, że korporacje zarabiają krocie na ładowaniu w nas kolejnych szczepionek i związków rtęci, czy nielegalnych eksperymentach na ludziach w Afryce. O tym, że rozpowszechniają autyzm i kreują depopulację. Wspólnym mianownikiem w tym wszystkim jest oczywiście brak zaufania!

Ale nic dziwnego, bo jak ufać naukowcom, którzy pracują dla tego, kto zapłaci najwięcej, a najwięcej zapłaci ten, kto ma największe zyski. To całkiem ludzka, zwyczajna cecha – chcemy zarabiać jak najwięcej, a że oddajemy za to swoją wolność, (jak na razie), to też wydaje się bardzo ludzkie.
Ale jak ufać komuś, kto oddaje wolność tego co bada w ręce ludzi kierujących się dogmatem zysku? I nie piszę tu o fabrykowaniu wyników badań za pieniądze, bo rzeczywistość bywa o wiele bardziej prozaiczna.
Jedne badania można zatrzymać, a inne przyspieszyć przy użyciu odpowiednich funduszy. Badanie można również zaprojektować w taki sposób, aby wyniki były korzystne. A jeśli wyniki są niekorzystne lub nierozstrzygające? Po co je publikować? Przecież to byłby czarny PR.
Przykłady? Miliony, jeśli nie miliardy dolarów pompowane są w tabletkę antykoncepcyjną dla mężczyzn, tymczasem istnieje dużo prostsza metoda oparta na regulacji temperatury jąder.
Tylko jak to opatentować, skoro wystarczy gorąca kąpiel codziennie przez kilka miesięcy? Ile dokładnie? Nie wiadomo, bo naukowe opracowanie dokładnej procedury na pewno byłoby kosztowne.

Inny przykład? Poważne zbadanie skuteczności okularów ajurwedyjskich. Bardzo prosty mechanizm zmuszający mięśnie naszych oczu do dodatkowej pracy, co skutkuje tym, że osoba z wadą wzroku widzą przez nie dobrze! Jako krótkowidz potwierdzam.
Przemysł korekcji wzroku też wart jest grube miliardy i gdyby okazało się, że istnieje stosunkowo prosta metoda poprawy wzroku ćwiczeniami, oznaczałoby to bankructwo dla grubych ryb. Ale jak tu opatentować okulary z dziurkami?
Spory o to czy, produkowany przez sławetny koncern Monsanto glifosat jest „rakotwórczy”, czy „możliwie rakotwórczy” zakrawałaby o farsę, gdyby nie fakt, że koncern ten od kilkudziesięciu lat popełnia zbrodnie na środowisku. Co więc próbują powiedzieć nam antyszczepionkowcy? Tym razem metaforycznie. Mają opory przed powiązaniem nauki i biznesu!
Z kolei, kiedy ktoś uparcie twierdzi, że Ziemia jest płaska, komunikuje nic innego niż to, że naukowcy to elitarna kasta oderwana od reszty społeczeństwa, mająca problem z popularyzacją swoich idei i sposobów myślenia.

Jest to też indykator stanu naszego systemu edukacji, który jest absolutnie przestarzały. Zakorzeniony w XIX wieku, nastawiony na kreowanie posłusznej masy gotowej do pracy w fabrykach, w XXI wieku zwyczajnie nie spełnia swojej roli.
Zresztą, spróbuj wyobrazić sobie rozmowę ze zwolennikiem teorii płaskiej Ziemi. Jakich argumentów byś użył? Co udowadnia, że Ziemia nie jest płaska? Tylko bez podglądania w Google.
Na pewnym poziomie pozostaje nam tylko wierzyć naukowcom na słowo i sprawdzić w razie potrzeby. Któż jednak zajmowałby się sprawdzaniem każdego faktu? Być może jest to pokłosie społeczeństwa nastawionego na profesjonalizację, a może efekt szkolnej tresury, zabijającej ciekawość świata.
A propos Google, jeśli nie wierzysz, sprawdź jakie są pierwsze podpowiedzi w polu wyszukiwania, kiedy wpiszesz „earth”. Round or flat?
Chcę w tym miejscu zaznaczyć, że absolutnie nie jestem przeciwnikiem naukowego spojrzenia na świat. Doceniam fakt, że piszę te słowa w ogrzewanym budynku, z nowoczesnego komputera przenośnego, a cała moja rodzina nie umarła na jakieś nieuleczalne choroby. Lubię jednak zadawać sobie pytanie, co dalej?
Dżemysław Namiodek
oj ktos tutaj nie rozumie jak dziala google (vide „sliczne Ukrainki” u Tomasza Lisa) – u mnie nie pojawia sie ani „round” ani „flat” 😉
PolubieniePolubienie