Jednym z najlepszych odcinków netfliksowego Wiedźmina jest bezsprzecznie Zdradziecki księżyc – dość wierna adaptacja opowiadania Sapkowskiego Wiedźmin, które zostało oryginalnie opublikowane w czasopiśmie Fantastyka (grudzień 1986), a później znalazło się w tomie Ostatnie życzenie.
Sapkowski – co absolutnie nie jest tajemnicą – w swoim opowiadaniu posłużył się baśnią znanego XIX-wiecznego folklorysty i pisarza Romana Zmorskiego Strzyga, który w 1852 opublikował je w Podaniach i baśniach ludu.
Fakt ten wypatrzyła zresztą natychmiast jedna z czytelniczek Fantastyki, która wystosowała do redakcji czasopisma następujący list:
Szanowna redakcjo! Opublikowane przez was opowiadanie “Wiedźmin” jest bezczelnym plagiatem baśni opracowanej przez Romana Zmorskiego pt. “Strzyga”, wydanej w roku 1852 w zbiorze “Podania i baśnie ludu polskiego”. Jedynie początek opowiadania został przez pana Sapkowskiego trochę zmieniony – reszta prawie dokładnie według tekstu Zmorskiego. Mam nadzieję, że nie pozostawicie tak tej sprawy.
Sapkowski ze swojej inspiracji zdążył się już oczywiście dawno wyjaśnić, tłumacząc że w swoim opowiadaniu dokonał euhemeryzacji (czyli przerobił materiał wyjściowy na nowo) i że jego celem było nadanie romantycznej twórczości charakteru, który przemawiałby do współczesnej wyobraźni.
Pisarza o plagiat posądzić nie można jednak przede wszystkim dlatego, że bajka Zmorskiego nie była w żadnym stopniu twórczością własną. Autor przepisał po prostu szeroko występującą w pozaborowej Polsce baśń ludową bazującą na wędrownym wątku T 307 (jak kodują go kulturoznawcy i literaturoznawcy), rozwijając go o dodatkowe elementy, które ubarwiły akcję.
Sapkowski wypowiedział się zresztą bardzo krytycznie na temat rodzimej tradycji bajkotwórczej w swoim legendarnym eseju Piróg albo nie ma złota w Szarych Górach, pisząc tak:
Nasze legendy, mity, ba, nawet baśnie i bajeczki, na których się wychowaliśmy, zostały odpowiednio skastrowane przez różnych katechetów, w większości zapewne świeckich, bo tacy, jak wiadomo, są najgorsi. W związku z tym nasze bajki przypominają do złudzenia żywoty świętych – anioły, modlitwy, krzyż, różaniec, cnota i grzech – a wszystko zabarwione wysmakowanym sadyzmem.
Z naszych bajek morał jest jeden – jeśli nie zmówimy paciorka, diabeł porwie nas do piekła na widłach. Na wieczne męczarnie. A Bóg jest w polskich bajkach wszędzie, wyjąwszy komórkę Kowalskiego, i to wyłącznie dlatego, że Kowalski nie ma komórki. Nic tedy dziwnego, że jedyny archetyp, jaki z tych bajek przebija, jest archetypem kruchty. Na czasie, nawiasem mówiąc. Ale nie dla fantasy.

To dość ciekawy komentarz dla fanów Wiedźmina, którzy pragnęliby lepiej zrozumieć strukturę fabularną sagi i opowiadań, skąd przyszła i dlaczego jest taka jaka jest. Ale skąd tak naprawdę wzięła się królewna strzyga, jeśli nie wymyślił jej sam Zmorski?
Na to pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć, gdyż jest to opowieść tradycyjna, a więc głęboko zakorzeniona w kulturze, wykorzystująca do tego prastarą wiarę w strzygi i strzygonie, która sięga najprawdopodobniej czasów pogańskich.
Te, znane również jako upiory, wampiry, wąpierze czy wypióry – generalnie interpretowane za polskim etnologiem Bohdanem Baranowskim jako różne nazwy tej samej istoty – były uważane przez lud za przerażające demony, które zaczynały siać postrach krótko po swoim pogrzebie, pijąc krew chłopów i zwierząt gospodarczych, dusząc, zabijając wzrokiem a nawet pożerając w całości swoje ofiary. Jego specyficzną odmianą był kaszubsko-słowińsko-kociewski wieszczy (kasz. wieszczi), specjalizujący się w zabijaniu ludzi na odległość dźwiękiem dzwonów kościelnych.
W XIX-wiecznej bajce ludowej, która posiada kilka znaczących wariantów, przeobrażenie się w strzygę przez królewnę jest tłumaczone klątwą nałożoną za późną ciążę jej matki lub wypowiedzeniem kilku niefortunnych słów przez oboje rodziców (mamy tu do czynienia z odwołaniem się do szeroko rozpowszechnionej na Słowiańszczyźnie magii słów).
W większości wersji nie zostaje to jednak wytłumaczone, jak np. w słowińskiej baśni zanotowanej przez Aleksandra Hilferdinga, w której natychmiast przechodzi się do sedna opowieści:
Běl jaden król, mial wlastno cürko, ta běla wieszczo. Mieli ją w żarku wstawiono w piwnicą, a ka vôn poeslal vôt zoldatòw wachtu, te zawitra ten zoldat běl tod, a te vôn posle drugô wâchtų, a ga vôni przeszli, vôn zase leżal u drzwierzi.
W większości znanych wariantów – jak w powyższym przykładzie – strzyga zostaje odizolowana od ludzi w kościelnej krypcie, gdzie budzi się o północy i powoduje różne szkody, a także zabija pilnujących ją żołnierzy oraz ludzi próbujących odczynić klątwę, aż nie pojawi się bohater lub śmiałek zazwyczaj posiadający cechy obcego, czyli przybysza znikąd, będący czasem charakterem o sędziwym wieku, który dzięki swojej wiedzy demonologicznej – czasem za radą tajemniczego starca – odczynia urok.
W wersji z Krakowskiego zanotowanej przez Oskara Kolberga:
Ten winowajca był to żołnierz stary, wysłużony – myśli, coby miał z tém robić? Miał przy sobie krédę trzech-królową, wszedł na chór, opisawszy się krédą, siedzi – spogląda – wychodzi królewna z grobu czarna – idzie do jednego ołtarza, światło rozburza; idzie do drugiego burzy światło i wszystkie rzeczy, które się tylko znajdowały w kościele.
Spogląda nareszcie na kościół i obaczywszy owego żołnierza, bieży do niego. Nie mogła go schwytać, ani się z miejsca ruszyć, bo ją opisał święconą krédą, to téż stała jak wryta. On zdaleka od niej siedzi – aż koguty pieją… a ona rozbielała na twarzy coraz lepiéj, coraz lepiéj – aż ze wszystkiém wybielała. Ów żołnierz widząc, że ona wybielała ze wszystkiém, przystępuje do niéj, żegna ją krzyżem świętym, bierze za rękę, prowadzi przed wielki ołtarz, pada na kolana, ona przy nim i obydwoje klęczą aż do rana.
Rano król zagląda ze swymi sługami do kościoła – dziw wielki stał się królowi, że córka żywa – czysta na twarzy. Uradowany z tego, bierze ją i owego winowajcę i wielkie mu za to daje dobrodziejstwo. Królowa owa nie umarła tylko była w zachwyceniu, co miała dwa duchy. On ją z tego wybawił.

Bajka, zanotowana przez Zmorskiego na Mazowszu, została przez niego rozbudowana o dodatkowe elementy zgodnie z panującą w tym czasie konwencją romantyczną. Królewna staje się więc strzygą na skutek kazirodczego związku króla Goździka ze swoją siostrą (co bez żadnych zmian przejął Sapkowski), a bohater o imieniu Marcin (co wiąże go automatycznie ze świętym katolickim) dowiaduje się jak odczarować strzygę od mądrego starca, któremu wcześniej uratował życie.
Ten radzi mu, by pierwszej nocy ukrył się pod stosem kości zjedzonych przez strzygę nieszczęśników, drugą spędził na kościelnym chórze, a trzecią ukrył się w trumnie, w której królewna sypia, co ten faktycznie czyni, odczekując do piania kura aż ta nie zamieni się w piękną nastolatkę, która zostaje mu oddana za żonę w finale.
Sapkowski przerysował jednak większość wspomnianych wątków, porzucając przy tym zupełnie moralizatorsko-kaznodziejski charakter baśni, każąc Geraltowi wjechać do rządzonej przez Foltesta Wyzimy jak Django i z miejsca pokazać mieczem, że to nie jebajka. Opowiadanie ma do tego mocno satyryczny styl podbijany przez turpistyczne wypowiedzi dialogowe w stylu: – Królewna jak królewna. Chuda. I głupawa taka jakaś. Płacze bez ustanku. I sika w łóżko (…)
Zdradziecki księżyc nie do końca daje sobie wprawdzie radę ze specyficznym humorem Sapkowskiego, ale wychodzi z wyzwania adaptacji obronną ręką, zamieniając fabułę w prawdziwy horror i dodając do tego sporo elementów kina akcji. Oryginalna opowieść o strzydze została jednak doskonale zekranizowana, sprawiając że miliony widzów na całym świecie zetknęły się w końcu z klasycznym elementem polskiej kultury ludowej.
Conradino Beb
Bardzo ciekawy wpis! Wincyj!
Bajke o strzydze pamietam jako bajke ”O czoczku” opowiadana przez dziadka. W tej wlasnie wersji czoczek chowa sie w stosie kosci, na chorze i ostatecznie w sarkofagu. A strzyga go szuka slowami ”Czoczku, czoczku gdzie jestes?”. Gwoli scislosci, czoczek to czlowieczek. 😉
PolubieniePolubienie
Czoczek to slaskie? 🙂
PolubieniePolubienie
Watpie. Od pokolen rodzina mieszkala w wielkopolsce. Pewnie gwara 🙂 Sama nie wiedzialam co to ten czoczek, myslalam, ze jakas nazwa wlasna. Jak juz bylam po dwudziestce ojciec mi wyjasnil…
PolubieniePolubienie
Bardzo ciekawe. Nie jestem specjalista od gwary wielkopolskiej, ale brzmi jak wariant slowa “czlek” —-> “czleczek”. Rozszerzenie samogloskowe czy cos w tym stylu. Czy dziadek nie wymawial tego przypadkiem “czuoczek”? W Wielkopolsce jest chyba duzo dyftongizacji czyli podwajania samogloski 🙂
PolubieniePolubienie
Tylko o. Nie mam pojecia skad to wzial.
Pewnie latami bajka byla opowiadana i z tego czlowieczka, czleczka, czloczka zrobil sie ostatecznie czoczek.
Ale z dyftongizacja, tez mielismy przygode. Bancia miala sie opiekowac grobem rodziny, ktora sie wyprowadzila gdzies daleko. I bedac dzieckiem wybralam sie z nia na ten cmentarz. Pytam sie jakiego nazwiska szukac w danym ”sektorze”. Babcia mowi (powiedzmy) Łobdartus. No to ja przyzwyczajona do babcinej gwardy szukam oczywiscie (powiedzmy) Obdartusa. Okazalo sie, ze nazwisko tej rodziny jest jednak tak smiesznie gwara zapisane i tak sie wlasnie wymawia. Ło…
PolubieniePolubienie
Dobra historia 😀
PolubieniePolubienie