Jedyne, co nam pozostaje, to domniemania oraz posługiwanie się wiedzą historyczną nie wprost. A zatem… intuicja.
Magicznie wiele kontrowersji, a taka mała konfrontacja poglądów ledwie pięciu osób, związanych sentymentem z jednym miejscem. Oczywiście, tajemnicze kamienne kręgi w lasach północnej Polski – czy to w pobliżu wsi Odry, czy w Babim Dole, w Grzybnicy (koło Koszalina), czy wreszcie w Węsiorach, którym „rzecz” jest szczególnie poświęcona – nie od dzisiaj wzbudzają dziesiątki domysłów. Z prostej, mniemam, przyczyny. W momencie gdy nic nie jest pewne, wszyscy mamy w zwyczaju wytężać umysły – lub zmysły, jak kto woli – by dociec pozornie niepoznawalnego.
Nikt na szczęście nie jest chyba na tyle bezczelny by twierdzić, że zna całą prawdę – mówi Marek Sodolski, amator kamiennych kręgów i innych kamiennych starożytności – Kto je wybudował? W Stowarzyszeniu Badania Kamiennych Kręgów z Gdyni, któremu przewodniczy Eugeniusz Leciej, sporo osób zdaje się opowiadać za wysłannikami innych cywilizacji, łącząc istnienie wszystkich kręgów na Ziemi w pewną całość. W takim wypadku budowle te miałyby służyć niczemu innemu jak komunikacji, raczej ze strony bardziej rozwiniętych przybyszów niż odwrotnie. Nie bez znaczenia pozostawałaby również Atlantyda i jej wpływ na rozwój ludzkiej wiedzy.

Szanuję ich zdanie, szczególnie, gdy powołują się na empiryczne poznanie. Szanuję je również z innego powodu, o którym na samym końcu „pięć-rzeczy”. Ale nie zmienia to mojej światopoglądowej sceptyczności co do UFO. I tak… w momencie gdy słucham teorii o ingerencji istot pozaziemskich w Węsiorach, czuję się jakby stopniowo obdzierano to miejsce z delikatnej skórki mistycznej tajemnicy. Zdanie po zdaniu, niczym pasek po pasku, odrywa to kolejny skrawek duchowości, która urzekła mnie tam w sposób tak szczególny. A więc, jeśli nie UFO, to Goci?
Marek: Dokładnie nie wiadomo i obawiam się, że nigdy nie będzie wiadomo. Niestety kamienie w żaden obecnie znany sposób nie pozwalają naukowcom na niepodważalne wydatowanie okresu budowy. Uważam jednak, że nierozsądne byłoby przypisywanie ich komukolwiek innemu.
Według archeologów polskie kręgi z głazów rozstawionych są dziełem ludności ze Skandynawii, ponieważ ani wcześniej ani później, tzn. po wyjściu Gotów na południe (III/IV wiek ery chrześcijan), nie stawiano na naszych ziemiach takich budowli.
Co więcej, we wszystkich kręgach widać tą samą rękę budowniczego, nie mówiąc jużo wizualnym podobieństwie do kręgów skandynawskich, których w kolebce Gotów jest, notabene, po prostu mnóstwo. Poza tym – co wydaje mi się znaczące – zarówno surowiec kamienny, konstrukcja budowli jak i gatunek lasów jest ten sam.
Peter: Dobrze, jeżeli przyjmiemy już hipotezę gocką , pojawia nam się drobne, a zarazem całkiem perfidne pytanie, jaką funkcję miałyby one pełnić?
Marek: To jest dopiero pole do spekulacji, gdyż sprawa pozostaje archeologicznie nieuchwytna. Istnieją podejrzenia o funkcję kalendarza, obserwatorium astronomicznego, cmentarza. Pierwsza dwie teorie słabo sobie radzą z wytłumaczeniem pewnej oczywistości. Po co komu tyle kręgów obok siebie?
Kwestia ostatnia jest chyba najbardziej frapująca. Otóż, jak można wyczytać w literaturze przedmiotu, pochówki wewnątrz kręgów są ewidentnie rzadkością. W Grzybnicy znaleziono kilka, ale ogólnie wnętrze kręgów było unikane przy zakładaniu pochówków płaskich, nie przykrytych kurhanem.
Jest ich na przykład bardzo dużo w Węsiorach, ale ich skupiska znajdują się tam, gdzie nie ma śladów kręgów. To świadczy jednoznacznie, iż nie były to miejsca przeznaczone do grzebania ludzi. Z pewnymi wyjątkami. Znaczącymi, jak się wydaje…
Wykopaliska w obrębie kręgów odsłoniły warstwę rozdeptanego humusu (próchnicy leśnej). Wskazuje to wyraźnie, że kręgi musiały stanowić miejsce jakichś zgromadzeń plemiennych, używanych być może we wszystkich ważnych dla społeczności sprawach.
W tym momencie nasuwa się skojarzenie ze skandynawską nazwą takich kręgów: „Domarringaer”, co oznacza „kręgi sędziowskie”. Wróćmy jeszcze do pochówków wewnątrz kamiennego obrębu, które „pachną wyjątkiem”. Uderza w ich przypadku niedbałość we wsypywaniu prochów oraz brak jakichkolwiek przedmiotów codziennego użytku, zazwyczaj znajdowanych w kurhanach. Wygląda to trochę na ofiary. Rytuałów albo może egzekucji. Nie wiadomo.
Conradino Beb: Oczywiste, że każdy podąża specyficznym dla siebie tokiem rozumowania. Nic więc dziwnego, że jeśli chodzi o przeznaczenie kręgów, od pierwszego spojrzenia narzucił się nam (redakcji) motyw religijny. Nie ma jednak, moim zdaniem, w Węsiorach jakiejkolwiek negatywnej energii związanej z odprawianiem tu rytuałów o dużym nagromadzeniu agresji. Nie sądzę, by znajdowało się tu coś w rodzaju kamienia ofiarnego.
Marek: To wszystko jest dość odległe od ścisłej nauki, ale na szczęście nie jesteśmy naukowcami. Przy teorii kręgów sędziowskich można by znaleźć racjonalne wytłumaczenie współistnienia wielu kręgów obok siebie… Możliwe, że każdy klan – a są dowody na to, że Goci rozwinęli u siebie tradycję rodową – lub każda grupa społeczna miała własne miejsce zebrań.
W tym momencie jasne staje sięrównież zróżnicowanie wielkości kręgów. Oczywiście można spekulować na temat ofiar, ale nie sądzę, by kręgi mogły nie mieć znaczenia dla praktyk religijnych Gotów. Nie ma absolutnie potrzeby zakładać, że miejsce zgromadzeń było osobne dla rytuału, dla polityki czy sądu. Te rzeczy były kiedyś znacznie bliżej siebie.
A skoro mowa o rytuałach, automatycznie naszła mnie szatańska pokusa, by bez zbędnych ogródek zagadnąć o elementy gockich obrządków religijnych. W końcu ta „pokusa” chodzi za nami nie od dzisiaj. Żeby tak choć raz, w pełni tego słowa, zjednoczyć sięz duchami przeszłości…
Marek : Takich wiadomości nie zaczerpnie się w sposób bezpośredni. Nie ma zapisów historycznych, które by ci mówiły: robiono tak a tak. Jedyne, co można, to posługiwać się źródłami nie wprost. I na te, mniej lub bardziej historyczne przekazy można spróbować spojrzeć jakby okiem magicznym. Poza tym zostają zawsze doznania empiryczne.
Marek: Zapewne linią graniczną jest tu odczuwanie bodźców. O ile pewne osoby wspominały o czymś w stylu: „włos mi się jeżył na głowie” – o tyle od jednego Eugeniusza (prezesa Stowarzyszenia – przyp. Troy.) słyszałem o spotkaniu z bytem osobowym. Myślę, że ze względu na swoje indywidualne zdolności, jest jedną z najbardziej sensytywnych osób badających kręgi.
Eugeniusz: Moje spotkanie z duchem opiekuńczym tego miejsca odbyło się właściwie bez żadnej woli z mojej strony. Nie używałem też wtedy żadnych technik medytacyjnych. Po prostu byłem tam. Zresztą, po raz pierwszy w życiu, co miało miejsce dokładnie 04.05.1997.
Chodząc po kręgach odczuwałem naprawdę silną energię. W pewnym momencie przylgnąłem do kamienia w kręgu głównym i skoncentrowałem się. Odczułem niesamowite wrażenie, jakby moje ciało stawało się powietrzem albo wodą. Otworzyłem oczy i faktycznie: ciało zdawało się falować.
Otrzymałem potężną dawkę energii. Wyszedłem z kręgu i skierowałem się w stronę „kręgu strażnika”. W momencie kiedy stanąłem wewnątrz, zauważyłem lekką mgiełkę, którą wziąłem za objaw jakiegoś nagłego ochłodzenia powietrza. Nie odczuwałem jednakże chłodu. Jednocześnie nie byłem w żaden sposób przestraszony tym co widzę.
W pewnym momencie mgiełka uformowała się w postać – powiedzmy wysokiego, barczystego mężczyzny – od pasa w górę, której twarzy przez dłuższy czas nie mogłem dostrzec. Postawiłem wtedy mentalne pytanie: „Kim jesteś?” Odpowiedź była taka: „Jestem strażnikiem, duchem, opiekunem tego miejsca.” Moje pytanie o imię zostało skwitowane: „Mów po prostu: Strażnik”. Usłyszałem też, że nie jestem w tym miejscu intruzem, a nawet coś takiego: „Ty już z tego miejsca nie wyjdziesz. Będziesz tu wracał, gdyż jesteś z nim związany.”
W momencie, gdy rozmawiając przez telefon nagrywałem wypowiedź Eugeniusza – nie był obecny na naszym spotkaniu z Markiem – stwierdziłem, że jeśli to wszystko opiszę, „rzecz”, chcąc nie chcąc, nabierze trochę sensacyjnego stylu pod publiczkę rodem z „Wróżki”. I to jest chyba najszczersza prawda. Ale… podstawową zasadą naszego magazynu jest nic innego jak szczerość. Oczywiście, szczerość ma to do siebie, że jest cholernie subiektywna. Dlatego nie obawiałem się uwzględnić mojego stosunku do UFO, nawet za cenę urażenia Eugeniusza, a teraz nie obawiam się z kolei cytować jego wizji, nawet jeżeli wydadzą się Wam mało prawdopodobne. A zatem, cytuję dalej… gest powitania.
Eugeniusz: Tamtego dnia, w przekazie telepatycznym, zostałem też nauczony gestu, jaki powinienem wykonywać za każdym razem, gdy przyjeżdżam na kręgi . Przekazuję go każdemu, kto chce go poznać. To niejako gest powitania z całym miejscem. Polega to na tym, że przechodząc obok kręgu strażnika, staję na jego brzegu, przykładam otwartą dłoń do czakramu serca i w myślach wypowiadam zdanie w stylu: „Moje serce jest czyste”.
Następnie odsuwam rękę obracając otwartą dłoń w stronę kamienia, jakbym pokazywał kurhanowi obraz serca. To samo wykonuję przykładając dłoń do czakramu trzeciego oka i wypowiadając słowa: „Moje myśli są czyste”. Oczywiście oba gesty mają znaczenie symboliczne, i chodzi w nich o obdarzenie miejsca odpowiednim mu szacunkiem. Zresztą wierzę, że strażnik jako istota wyższa i tak jest świadomy stanu mojego serca czy ducha.
Silva: Myślę, że kwestia właściwego zachowania na kręgach jest indywidualną sprawą każdego człowieka. Podobnie z wykonywanymi przez niego gestami, które mogą być równie dobrze wyuczone jak intuicyjne. Szczególnie, że wszystko ma wymiar stricte symboliczny. W okresie przesilenia letniego zgromadziliśmy się w Węsiorach w około 12 osób, z czego duża część wcześniej się nie znała.
Nasze zachowanie było intuicyjne i spontaniczne. I myślę, że wszyscy doznaliśmy wrażenia jakiejś niesamowitości, wielkości tego co robimy, a nawet wzruszenia. To z pewnością dowód na akceptację ze strony sił obecnych w tym miejscu, obdarzonych przez nas po prostu szacunkiem.
Kwestia szacunku…taak, istotnie godna wspomnienia, gdyż ta cecha, jak mało która, nie powinna kandydować do miana „Królowej polskich obyczajów”. Na dobry początek cytacik z Dziennika Bałtyckiego: „Ponad sto osób przybyło do rezerwatu archeologicznego Kamienne Kręgi w Węsiorach. Miłośnicy tajemniczych kamieni spotkali się nad Jeziorem Długim w związku z przesileniem jesiennym”. Pomijam sprawę nieistotnej pomyłki przesilenia ze zrównaniem. Potwierdzam też, że było tam grubo ponad sto osób.
Szkoda tylko, że Dziennik nie pokusił się o odrobinkę szczerości wyjaśniając, iż zdecydowana większość owych „miłośników…” zachowywała sięw sposób żenujący, urządzając sobie na – bądź co bądź, cmentarzu – jarmarczne gadki w blasku migających fleszów. Setki pamiątkowych zdjęć. Kilku lekko nagrzanych wódeczką kolesi itd. Zresztą czego się spodziewać. W „kultową” noc Walpurgii nie brak nawalonych hord 17-letniej czarnej braci. Taki standardzik w koszulkach „kredek”. Bez komentarza. Dlatego, jeśli po przeczytaniu „rzeczy” zechcecie wybrać się na jakiekolwiek kręgi – rada – w przeciwieństwie do wyżej wymienionych, nie róbcie z siebie wiochy. Stop. Wystarczy tych dygresji. „Rzecz”, nieco chaotycznie, przemówi teraz… o hipotezie religijnej…
Marek: W Polsce nie ma miejsca tak bezczelnie fallicznego jak krąg w Węsiorach, powszechnie uważany za główny. Ułożenie kamieni może sugerować oddawanie przez Gotów czci lingamowi. I faktycznie, nie ma żadnych podstaw, by zakładać, że tym razem chodzi o cokolwiek innego niż zazwyczaj. Chociaż są to rzeczy, z których Edda (zbiór pieśni skandynawskich o bogach i bohaterach – przyp. Troy) została oczyszczona. Poza tym jeden, a może nawet dwa z przedstawionych na zdjęciu kamieni są praktycznie luźne i jest mało prawdopodobne, że stoją tak od blisko dwóch tysięcy lat.
Silva: Przede wszystkim najmniejszy kamień mógł być równie dobrze dostawiony znacznie później, co sugeruje jego odmienny wygląd.
Conradino Beb: Równie dobrze można symbolicznie przyjąć oznaczenia kamieni: z jednej strony matka, z drugiej ojciec. Niekoniecznie, a przynajmniej nie bezpośrednio, musi się to kojarzyć z fallusem.
Marek: Oczywiście poruszamy się w sferze hipotez. Sam nie jestem na przykład przekonany czy krąg z trzema kamieniami wewnątrz był punktem centralnym kompleksu Węsior. Generalnie, żaden z kręgów nie narzuca się jako wyróżniony z planu płaskiego (mapy). Zauważmy też, że mamy do czynienia z dwoma poziomami terenu.
Na wzgórzu, na którym znajduje się zdecydowanie lepiej zachowana część oraz u jego podnóża. Wybaczcie, ale nie jestem w stanie uznać kręgu u góry za główny wobec kręgów dolnych. Poza tym właśnie na dole są dwa największe kurhany. Podobnie jak kręgi, musiały one mieć dla ówczesnej ludności ogromne znaczenie. Nie mogę oprzeć się przeświadczeniu, że w miejscu, gdzie obecnie rozciąga się pole uprawne, stały kręgi obecnie zniszczone, a ośrodkiem całego zespołu był tzw. Krąg Strażnika, na skraju wysoczyzny.
Silva: Być może wielkie kurhany to groby zbiorowe, przeznaczone dla najniższych warstw społeczeństwa.
Marek: Och, nie… Nie ma najmniejszej wątpliwości, że są to tzw. kurhany książęce, z bogatymi pochówkami, z czego przynajmniej jednym – kobiecym. Cóż za paradoks, że dziś wszyscy przechodzą koło książęcych grobów ledwie, jeżeli w ogóle, rzuciwszy na nie okiem. Dolny poziom jest dziś niestety w bardzo słabym stanie. Kręgi silnie zdeenergetyzowane.
Prawdopodobnie z tej przyczyny, jeszcze w czasie pierwszego pobytu w Węsiorach, wszyscy w trójkę(redakcja) wysnuliśmy wniosek o podziale społecznym u Gotów i jego przełożeniu na pochówki. Najwyraźniej fałszywie.
Marek: Podział między ludnością musiał zahaczać o sferę symboliczno-religijną. Na gockich cmentarzach odnaleziono dwa, zupełnie odmienne rodzaje pochówków: ciałopalne i szkieletowe. W drugim przypadku ciała zmarłych zwrócone są głowami ku północy.
Fascynujące, że tuż obok siebie współistniały dwa, tak różne kulturowo sposoby grzebania zmarłych. Przy czym badania nie potwierdzają bynajmniej, żeby to właśnie przybysze zza morza byli chowani na sposób szkieletowy. W tym momencie odpadałoby założenie, iż zwrócenie nieboszczyka głową w stronę północy było jedynie wyrazem czci, bądź nostalgii za ojczyzną.
Myślę, że obecnie nie zdajemy sobie w ogóle sprawy jak bardzo ludzie byli wtedy mobilni oraz jak duży był przepływ kulturowy. Nieporównywalnie większy niżw średniowieczu, a ruchliwość społeczeństw większa może niż dziś.
Eugeniusz: Sprawa grobów książęcych jest dla mnie oczywista, nie mając jednocześnie dużego związku z istotą kręgów. Od dawien dawna ludzie wierzyli, że gdy zostaną pochowani w miejscach mocy – choćby w katedrach, itp. – zmartwychwstaną. To wcale nie znaczy, że miejsce samo w sobie służyło jako cmentarz.
Za główny uważam górny krąg z dwoma stelami. Mówię dwoma, gdyż trzeci kamień z pewnością został tam dołożony. Dlaczego właśnie ten krąg? Wszyscy ludzie, którzy przyjeżdżają do Węsior podświadomie koncentrują się właśnie w nim. Nie wiem jaką rolę pełnił dolny krąg, ale obecnie nikt się w nim nie skupia. Sam od jakiegoś czasu obserwuję to zjawisko i pytałem wielu ludzi, dlaczego po prostu go mijają. Nie umieli odpowiedzieć. W jakiś dziwny sposób ciągnie ich dalej.
Czy Goci byli świadomi takich zależności? Zauważyliśmy, że również nas samych zawsze ciągnie na wzgórze. Niestety kwestia wyboru miejsca na te kamienne budowle również pozostaje w sferze hipotez. Trudno chociażby ocenić, czy wzgórze u północno-zachodniego krańca Jeziora Długiego emanowało wtedy podobną energią co dzisiaj. Możliwe że tak, jeżeli w istocie mamy do czynienia z energią Ziemi (bądź kosmosu), ale któż autorytatywnie stwierdzi, że miejsce nie zostało naładowane energią ludzkich umysłów wygenerowaną w postaci rytuałów czy wreszcie obrządków pogrzebowych? Stąd także niezwykła trudność w odpowiedzi na pytanie o funkcję kręgów. Nie można nawet dociec czy wzgórze było, tak jak to wygląda dzisiaj, pokryte lasem.
Marek: Z drugiej strony nie sposób zakładać, że były to miejsca przypadkowe i o tym zapewne już nigdy sięnie dowiemy w sposób historyczny. Zresztą uważam, że tylko miękkie teorie mają szansę powodzenia. W momencie, gdy ktoś wysuwa zbyt ostrą teorię, zaraz naraża się na to, że nie będzie miał wystarczających dowodów.
Runy, wpływ kręgów i znak milczenia… sprawa energii, mistycznego znaczenia kręgów jest – myślę, dla całej naszej piątki – „rzeczą” najbardziej intrygującą. Stąd sporo czasu poświęciliśmy rozmowie na temat subiektywnych doznań w tych świętych miejscach. Jaki był/jest ich wpływ na ludzi – a także odwrotnie – wpływ ludzi na same kręgi poprzez ich wierzenia.
Eugeniusz: W Węsiorach jest wiele miejsc sprzyjających głębokiej medytacji. Między innymi Krąg Strażnika. Dalej, miejsce, które nazwałem „Złotym Wzgórzem” , położone nieco z boku w stosunku do kręgów. Tam, jeżeli akurat trafi się na falę, która „niesie”, można otrzymać niesamowite przekazy typowo mistyczne. Ostatni kurhan za „głównym” kręgiem – kamień o barwie czerwonej – jest także jednocześnie ostatnią bramą służącą takim przekazom kosmicznym/astralnym. W przeszłości wielokrotnie go przewracano, więc zabezpieczyłem go odpowiednią runą i spokój.
Marek: Jeżeli o mnie chodzi, nie mam jednego określonego samopoczucia w kręgach. Dużo zależy od otoczenia, co akurat tam robię, czy wokoło jest dużo ludzi itp. Naturalnie odczuwałem nieraz bardzo intensywne – czy to emocje, czy to jakieś „koślawe”, trudne do zakwalifikowania odczucia, powiedzmy nieostre…
I w tym momencie rozmowa zdryfowała na moment w kierunku zalet oraz wad kuchni wegetariańskiej, czemu towarzyszyła zmiana kasety w dyktafonie. Rzecz osobliwa. Właśnie odsłuchuję kasetęw domu i okazuje się, że na drugiej stronie nagrała się cisza. Tak jakby ktoś nie chciał, by to, co zostało dostrzeżone tylko przez Marka, zostało gdzieś zarejestrowane. Nie doszukujcie się sensacji. Gdyby były to wielce rewolucyjne fakty, być może nie oparłbym się pokusie zaryzykowania i udostępnienia Wam wszystkiego. Tak jednak w moim mniemaniu nie jest, więc postanowiłem uszanować ten swoisty znak milczenia. Ha, nie jestem przesądny ale nigdy nie wierzyłem w przypadki.
A jednak znajduję coś, co czytelnikom Magivangi sprawi zapewne miłą niespodziankę. Wspomnę więc tylko, że na jednym z kamieni dostrzec można wyrytą runę Thurisaz. Trzeci z bazowych symboli starszego Futharku. Znak Thora. Surową, pierwotną siłę podświadomości i wreszcie… symbol CHAOSU. Co więcej, w tradycyjnym rozumieniu Thurisaz oznaczała „olbrzyma”.
Silva: „Tursa” także znaczy olbrzym. Fascynująca zbieżność. „Tursa Records” i Sol Invictus. Poza tym interesujące podobieństwo istnieje także między germańskimi legendami o thursa a kaszubskimi legendami o tzw. stolemach- olbrzymach zamienionych w głazy. Dalej – utwór Malediction/Benediction (Current 93). Wersja z końcówki płyty „Swastikas For Goddy”. Czytałem gdzieś w sieci, że Tibet (albo i nie-Tibet) mamrocze tam jakieś niezrozumiałe wyrazy. Otóż nie. Tekst brzmi dokładnie: „Hagalaz… Isa… Thurisaz…”, co w skrócie da się zresztą złożyć do słowa „hit”. No, „olbrzymi” hicior, nie powiem…
Marek: Jeśli przypomnicie sobie legendy o stolemach, podania o „olbrzymach”, z jakimi utożsamiano Gotów, staje się zrozumiałe dlaczego Słowianie trzymali się tych miejsc jak najdalej. Myślę, że ludziom, którzy uprawiali potem na tych ziemiach kulty pogańskie, kręgi były jakby nie po drodze. Inna atmosfera.
A jednak symbol na kamieniu nie musi być koniecznie właśnie tą runą. Właściwie ciężko do tego dojść. Nie musi być pojedynczą runą , lecz złożeniem kilku znaków w postaci „sigila”. Pytanie tylko czy Goci posługiwali się nimi w ten sposób… Zważywszy na całą historię ludzkości – to, by nie pisano po kręgach, byłoby po prostu anormalne. Aczkolwiek, u Gotów jakich znamy z archeologii i relacji historyków, mamy do czynienia z uderzającym brakiem uchwytnej, specyficznej dla nich symboliki.
Tymczasem mówi się o nich w końcu jako o twórcach pisma runicznego. Twórcach znaków, które, według mnie, w wątpliwy sposób pełniły funkcję pisma. Odnajdywane przez archeologów napisy runiczne często wydają się bez sensu. Ich prawdziwe znaczenie jest zatem czysto magiczne.
Cóż, im więcej rozmyślam o zjawisku kręgów, a myślę o tym sporo od czasu kiedy zdecydowałem się spłodzić ową „rzecz” taotyczną, tym częściej dochodzę do wniosku, że cała magia wokół tajemniczych kamieni polega na ich pewnego rodzaju uniwersalizmie. Niektóre symbole, gesty odnoszą się do tak pierwotnych pokładów ludzkiego bytu, że nie ma człowieka, który im nie ulegnie. Możliwe, że na kręgach, w których określone miejsca stanowią, być może, coś w rodzaju portali łączących światy, każdy człowiek może mieć zupełnie inne wizje lub spotkania z innymi istotami. Wszystko zależy od jego osobistych psychofizycznych cech, światopoglądu i wrażliwości na różne bodźce. Mówię o tym, że indiański szaman mógłby spotkać tu swojego ducha opiekuńczego, a papież- samego Chrystusa.
O wizji Chrystusa, widzianej w Węsiorach dokładnie w Wielki Czwartek 1999, wiem zresztą z pierwszej ręki. Prawda, nie od papieża. Spotkania UFO czy nasze osobiste doświadczenia… wszystko to dałoby się wtedy wytłumaczyć. Takie założenie wydaje mi się nawet bardziej prawdopodobne niż istnienie jednego „Strażnika”. Tak, byłby to dla mnie kolejny dowód na istnienie jedni wszechrzeczy, którą każdy z nas po prostu pojmuje i nazywa nieco inaczej. Takie subiektywne spostrzeżenie. Ha, jak już mówiłem, każda wizja na kręgach… każdy z naszej piątki ma swą swoją własną intymną „rzecz” niczym tao. Nie… nie muszę mieć racji.
Piotr Troyański
(Serdecznie dziękujemy Markowi Sodolskiemu i Eugeniuszowi Leciejowi)
Źródła cytowane:
– Biuletyn Stowarzyszenia Badania Kamiennych Kręgów, nr.1.
– Magazyn 30 dni (październik ’99), Agnieszka Rapicka, Tańczące kamienie.
– A. Kokowski , Archeologia Gotów, Lublin 1998.www.frogfrau.com/personals/runes
– Dziennik Bałtycki, Tajemnicze Kręgi – Węsiory. Tłumy przy kamieniach, 25 września 2000.
Przydatny kontakt:
Stowarzyszenie Badania Kamiennych Kręgów: 81-234 Gdynia ul. Lindego 7 ; tel. 663-66-12 ; kom. 0-501-136-762 (www.kamienne.org.pl)