Współcześni neopoganie – obcy ponowoczesnego świata, czyli kilka słów o nowej kontrkulturze

Przystrojony ołtarz nordyckiej tradycji Ásatrú

Jednym z najwspanialszych, choć być może najdziwniejszych wytworów ludzkiego, pierwotnego instynktu, jest intuicyjny podział na Swoich i Obcych. Podział ten jako poważne narzędzie wszedł także na stałe do arkanów XX wiecznej hermeneutyki, praktykowanej na gruncie nauk społecznych, by jako priorytet kognitywny zagościć szczególnie w obrębie strukturalizmu1, a potem postmodernizmu2. Pomimo, że obydwa trendy intelektualne są już obecnie przeszlością, optyka ta wciąż ma się dobrze, głęboko zagrzebana w ludzkich strukturach postrzegania rzeczywistości społecznej.

Dychotomia ta nie tylko nie słabnie z biegiem czasu, ale jest coraz wyraźniejsza w obliczu kryzysu kulturowego, któremu właśnie stawiamy czoła. Jest ona drapieżna i skora do walki z racji tego, że porusza nasze podświadome instynkty samozachowawcze: tendencję do homeostazy bezpieczeństwa, pragnienie podobieństwa do ludzi uznawanych za nam bliskich oraz żądzę przewidywalności jednostek nas otaczających. Ta struktura mentalna przechodzi z kolei ze swoim fluidem do języka skazując go na odzwierciedlanie tych niepokojów.

Słowo „Swój” denotuje przynależność przedmiotu, o którym mowa do sfery nam bliskiej, oswojonej, w której gotowi jesteśmy pić herbatkę i zajadać smaczne ciasteczka. Słowo „Obcy” wprawia nasze ciało i umysł w drżenie przywołując plejady asocjacji o trudnych do wyrażenia treściach, które jednak są utożsamiane z mglistym niebezpieczeństwem, niepokojem i brakiem na nogach ciepłych kapci. Jedno słowo oznacza bezpieczeństwo podczas gdy drugie jego brak. Wydaje nam się, że przedmiot pierwszego słowa dobrze znamy, a drugiego nie, co wywołuje strach. Co skłania nas do takiego sposobu postrzegania rzeczywistości społecznej?

* * *

Zdolność ludzkiego umysłu do swobodnego konstruowania treści przy jej braku jest nam prawdopodobnie dana z wstąpieniem w ciepłe ciało, za pomocą którego dociera do nas większość informacji o otaczającym nas świecie. Moc jego manipulacji staje się równie często błogosławieństwem co zdradą. W rzeczy samej jednak ciało żyć bez umysłu nie może, choć ten czasami jednak może żyć bez niego.

O ile, jak udowadnia Grof3, umysł już od okresu prenatalnego szpikowany jest informacjami o charakterze emocjonalno-wyobrażeniowym, to następną kolej stanowi wypełnianie go akulturacyjnym farszem, który ma pobudzić jego instynkty grupowe wykształcone na drodze długiej ewolucji – można się o to spierać, ale faza ta umożliwi jednostce dalsze życie grupowe w takim samym stopniu, jak utrudni jej życie indywidualne. Koniec końców staje się ona w końcu rozdarta pomiędzy wewnętrznymi instynktami, a zewnętrznymi protezami – świadomość tego uzyskuje ona zaś zazwyczaj w wieku dojrzewania.

W kulturach pierwotnych energię, która była wyzwalana przez burzę hormonów instytucjonalizowano poprzez system inicjacji młodzieńczych uświadamiając jednostkę przez próby bólu i wytrzymałości, naznaczając najczęściej w realny sposób jej ciało (piłowanie zębów u młodzieży na Bali, skaryfikacje młodych Aborygenów w Australii, tatuowanie dojrzałych mieszkańców Samoa itp.). W naszej kulturze jednak system inicjacyjny, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, zaginął w swojej pierwotnej formie. Skutkiem tego każde kolejne pokolenie pozbawione tej rdzennej znaczeniowo struktury staje się coraz bardziej i bardziej kalekie duchowo nie mogąc odnaleźć harmonii pomiędzy życiem jednostkowym i zbiorowym.

W praktyce mamy do czynienia z młodzieżą, która w wieku dojrzewania albo ucieka w głąb siebie, albo od siebie jak najdalej próbując instynktownie odnaleźć element mogący zapewnić jej sensowny pomost pomiędzy psychiczną erupcją energii, a jej znaczeniem. Niestety, w naszym społeczeństwie rzadko która młoda jednostka znajduje to „coś”, co pozwala jej z ufnością patrzeć na świat oraz w głąb siebie. Z tej przyczyny mamy w naszym społeczeństwie mnóstwo duchowych kastratów, którzy pogłębiają tylko już istniejącą zapaść w następnym pokoleniu.

„Nasza kultura” (choć nikt już na dobrą sprawę nie potrafi podać arystotelesowskiej definicji tejże) wkracza powoli lecz nieuchronnie w sferę dominacji kultury zachodniej, która zostaje zaimportowana razem z systemem społeczno-politycznym, którego podstawą stał się ład ustalony przez zwycięskie mocarstwa po II Wojnie Światowej i znacząco wzmocniony przez upadek Imperium Radzieckiego. Kultura ta z racji dominacji w niej sfery rynkowo-pieniężnej bazuje na swobodnym przepływie kapitału pomiędzy członkami tej „Nowej Umowy Społecznej”4. Jednak immanentnym czynnikiem tego kierunku rozwoju jest szybkie wymazywanie różnic kulturowych, barier w przepływie ludzi i informacji, przyzwyczajeń oraz pragnień wszelkich alternatywnych rozwiązań na Nowy Świat.

Meta-cyrkulacja kapitału wyrywa tradycje kulturowe wraz z korzeniami, jak nienawistny huragan nie pozwalając kwitnąć czystym kwiatom. Spór o konsensus staje się czystą, intelektualną igraszką; kwestią sporną stają się znaczenia takich słów jak: kultura, historia, tradycja, naród, ciągłość, indywidualność, odpowiedzialność itp. W rzeczy samej jednak siłę do ich kształtowania na nieświadomym poziomie posiada dyskurs dominujący – dyskurs władzy nad umysłem, fraktalny i wszechstronny terminal ludzkich pragnień. W tej przestrzeni jednak walczą z nim alternatywne frakcje krążące na jego orbicie, podejmujące rękawicę zmagań w informacyjnej wojnie.

Możemy ten stan rzeczy zarysować w sposób quasi metaforyczny. Wyobraźmy sobie spory Kontynent-Ośmiornicę oraz leżący wokół niego Archipelag wysp i wysepek. Wszędzie kwitnie życie i wszędzie rozlegają się głosy, jednak mówią one różnymi językami, a to jest wynikiem wyrażania odmiennych opinii na temat wyznawanych wartości, celów i sposobów życia na Kontynencie i na Archipelagu. Kontynent nie jest jednak w tym gwarze nieruchomym Orbis Interior, a Archipelag nie jest tylko mało ważnym miejscem na mapie. Każde z nich chce stanowił centrum dla samego siebie, różni je jednak odmienny stosunek do sąsiada.

O ile Kontynent chce pochłonąć lub co najmniej stłumić głos wyspiarzy, to Archipelag pragnie pokojowego współistnienia i łączącej się z nim możliwości wyboru miejsca zamieszkania bez groźby brutalnego stamtąd wyrugowania. Monopolistyczny Kontynent chce zawładnął Archipelagiem, ale wyspiarze walczą i będą walczyć o swoją lokalną i zarazem globalną różnicę – ta walka definiuje stanowisko jednych i drugich.

* * *

Korporacyjna wizja kapitalizmu obraca całą rzeczywistość w towar, stara się wprzęgnąć ją w niekończący się łańcuch wymiany (taki Taśmociąg Moebiusa), który nie pozostawia miejsca na żadną czynność, ani rzecz nie będącą wartością rynkową, naznaczoną pożądaniem kumulowania w imię wyimaginowanego dobrobytu, który kreuje w sercach społeczeństw i istot ludzkich zimną pustkę – sprowadza wszystko do Kama Rupy. Efektem ubocznym tej meta-cyrkulacji pieniądza – zarówno jako fizycznego towaru, jak i jego krążenia w wyobrażeniowej meta-przestrzeni, jest przede wszystkim wyssanie kultury z jej czynnika esencjonalnego, pożarcie jej duszy – wszelkiej spontaniczności i bezinteresownej radości.

Ponadto, ginie także jej forma – szkielet historyczno-wyobrażeniowy tworzący odmienność. Kapitał żywiąc się odmiennością przetwarza ją i włącza w towarowy obieg pozbawiając ją wszelkich cech mogących stanowić o jej oryginalności. Daleki (pozorny) Obcy staje się Swój, zostaje wymazany, a następnie zrekonstruowany na potrzeby rynku, w którym homogenizacja oczekiwań, wartości i obrazów rzeczywistości stanowi podstawę jego funkcjonowania. Jednak prawdziwy Obcy ukrywa się i od czasu do czasu daje o sobie znać w „(ezo)terrorystycznym”5 ataku czy też w bezpośredniej konfrontacji po przekroczeniu granicy Twierdzy Europa. Obcy faktycznie istnieje poza mediami, poza oficjalnym dyskursem, poza konsensusem władzy, a jego wdzieranie się w „szczeliny władzy” jest immanentną częścią naszych czasów.

* * *

W przeciwieństwie do społeczeństw pierwotnych, w których tożsamość jednostkowa była/jest płynna, ale zbiorowa już pół-stała oraz do społeczeństw industrialnych, w których tożsamość była dystrybuowana poprzez system nakazów, zakazów, norm i dążono do jej maksymalnej stabilizacji w ramach toczącej się walki klas6, w społeczeństwach ery informacyjnej tożsamość jest swobodnie konstruowana, rekonstruowana i negocjowana.7 System społeczny, w którym walka klas została już rozegrana oraz w którym dystrybucja norm stała się w symboliczny sposób „symboliczna” zmierza do „bezcelowej” pluralizacji form zarządzania cielesnością i duchowością.

Tysiące informacji mnożących się dzięki nowym technologiom do kwadratu potencjalnych, ludzkich pragnień, tworzą wir chaosu, fraktalną strukturę, która na bazie nieostrej dekompozycji zdziera warstwę po warstwie z wieloletniego drzewa ludzkiej mocy tworzycielskiej, aby z tego tworzywa wytworzyć papier ponowoczesnej tożsamości – chwilę, która ją przekracza i wieczność poza możliwością jej odczuwania, poza materią, poza boazerią powinności. Na granicy światła i cienia rodzą się i upadają zamki na lodzie, o ich przydatności i wartości decydują bowiem ludzkie marzenia. Słowa Ivana Chtcheglova o tym, że „Każdy będzie mieszkał we własnej katedrze…” 8 stają się prorocze.

* * *

„(…) Jeżeli podówczas wędrowiec, zaskoczony widokiem spiętrzonej kaskady, uniesie głowę, ujrzy w oddali istotę ludzką, która w wieńcu żywych kamelii spada ku pieczarze piekła! Ale… sza! w wyobraźni mglistej z wolna jak zorza północna zarysowuje się coraz wyraźniej rozkołysana postać piątego ideału i w moich oczach ożywa (…)”

Lautreamont, Pieśni Maldorora9

* * *

Człowiek nie potrafi żyć długo w chaosie, a raczej potrafi tylko do stopnia, w którym umrze w nim wszelka ludzkość. Poza chaosem jest zaś w stanie kultywować swoją wewnętrzną przestrzeń tak jak młode drzewko, podlewając je i wystawiając na słońce. Jeżeli stare drzewo zostało pożarte przez korniki i zgniło od korzeni, należy z ocalałych gałązek wyhodować szczepy nowych drzew (neopoganie podążają tym śladem).

Tą drogę postępowania możemy nazwać ożywianiem, wskrzeszaniem, bądź rekonstrukcją istoty kultury – formy chroniącej przed zalewem chaosu. Zawsze bowiem każda żywa kultura służyła jako ochrona przed chaosem, zacieraniem się granic – była niewidzialną kuźnią reguł gry, które stanowiły podstawę funkcjonowania pierwotnych zbiorowości.

* * *

Neopogaństwo to bezosobowe słowo oznaczające bardziej nazwę stanu świadomości ludzi tworzących ten ruch, niż faktyczną formę i przyczyny ich działalności. Ponadto, wywołuje ono pejoratywne konotacje, jako że słowo rdzeń – „poganin” powołane zostało do życia we wczesnym średniowieczu przez wrogów wszystkiego tego, co w swojej istocie oznaczało, a zatem jego znaczenie zawierało się we władzy teokratycznego dyskursu, który w tym okresie właśnie dochodził do głosu i poprzez stosunek do tego czym nie był, pragnął jasno określić to czym był.

Słowo „paganus” oznacza po łacinie chłopa lub wieśniaka, a więc osobę niskiego stanu o niskiej wiedzy; na mocy zaiste magicznej łączącej się z jego naturą – logosem, słowem jako wyrazicielem absolutu, jego prawem i władzą, nabrało ono złowrogiego, ciemnego zabarwienia biorąc w swoje posiadanie tak głupotę, jak i niebezpieczeństwo buntu, tak brak pożytku, jak i szkodliwośł dla „prawowierności”, tak pogardę, jak i ZŁO. Poganin stał się jednym słowem „elementem reakcyjnym i chuligańskim”, został prawdziwą, czarną owcą w sforze, nabrał realnego charakteru Obcego.

* * *

Przez długie wieki od upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego na obszarze Europy panował ustrój feudalny i teokratyczna kultura kładąca nacisk na doktrynę, tak w sensie ideologicznym, jak i administracyjno-prawnym, a więc także politycznym. Kultura ta jednak ani przez chwilę nie była monolitem, ze względu na spartykularyzowanie jej depozytu – małe społeczności lokalne, które w większości były wciąż niepiśmienne, a więc nie mogły spełniać intelektualnego warunku sine qua non uczestnictwa w kulturze, której spójność nadawała interpretacja pism kanonicznych rozsadzały pozorną dyskursywność średniowiecznej episteme.

Ludność ta należała do tego systemu jedynie poprzez swoją bierność, którą można było dowolnie kształtować poprzez struktury władzy, niełatwo się ona jednak takiemu kształtowaniu poddawała, toteż wyklinano ją z ambon i próbowano poskromić edyktami i bullami – niewiele to jednak dawało. Po drugie, przyczyną tej decentralizacji treści dyskursu był wolny przepływ informacji, który powodował spore rozbieżności pomiędzy częściami całości. Nie było właściwie możliwe uzgodnienie wspólnych stanowisk poza okresowymi zbiegami strumieni czy to poprzez synod biskupów, czy poprzez wyprawę krzyżową na wrogów chrześcijaństwa – był to jeden z powodów, dla których te festyny jedności stawały się tak ważne w średniowiecznym świecie.

Faktycznie istniały dwa światy „rasowe” (wg. definicji Michela Foucault10): świat królów, szlachty i kleru oraz świat wiejskich wspólnot (mieszczaństwo było jeszcze w powijakach). Te światy stały naprzeciwko siebie, jak dąb i sosna i żadne z nich nie chciało przyjąć punktu widzenia drugiego. Warstwa rządząca, umiejąca w znacznej części pisać i czytać, na stałe znalazła się w orbicie oddziaływania chrześcijańskiej moralności i teologii przyjmując te wartości za decydujące o ich tożsamości i zapewniające im władzę.

Warstwa niższa, niepiśmienna nigdy tych wartości nie zaakceptowała, pomimo pokrycia się jak patyną niektórymi z elementów chrześcijańskiej liturgii (zwykle tworząc proste formy synkretyczne); nigdy jednak nie pojęła ona chrześcijańskiego sposobu oddzielenia życia od wiary, słów od czynów i co najważniejsze: umysłu od ciała. Tak więc warstwa ta nigdy nie mogła popaść w sprzeczności intelektualne, ponieważ intelekt jako matryca był jej obcy – w jej języku nie było na nią miejsca, był poza mapą.

Pierwszym, wyraźnym znaczeniem słowa „neopoganin”, jakie powinniśmy wymienić jest zatem sprzeciw wobec władzy, która narzuca sposób obcowania ze światem różny od tego, z jakim przychodzimy na świat, różny od świadomości dziecka, tu utożsamianego ze stanem umysłu przedchrześcijańskich społeczności, a w następnej kolejności ze stanem umysłu zwykłych chłopów. Jest to dla pewnej części neopogan, nazwijmy ich roboczo odłamem purystycznym (od czystego stanu umysłu), ważny wyznacznik tego, jakim spojrzenie na świat powinno być, a jakim nie.

Ponieważ puryzm będzie się odwoływał do świadomości europejskich kultur przedchrześcijańskich, albo kultur typu ludowego, żeby odnaleźł pewien stan „idealny”, będzie on także walczył ze strukturami, które tą świadomość zniszczyły, a są to najczęściej: kościół chrześcijański (w Polsce katolicki) oraz tzw. przez Webera: moralność mieszczańska11, która w okresie rewolucji przemysłowej wprowadza zgodnie z duchem czasów kult pracy i pieniądza.

Zatem neopogaństwo, choć wielu jego przedstawicieli może był nastawione do współczesnego stanu kultury pozytywnie, zawsze będzie co najmniej krytycznie nastawione wobec religii chrześcijańskiej, a w niektórych ugrupowaniach będzie to jawna wrogość (w Polsce z takim stosunkiem mamy do czynienia w łonie Rodzimej Wiary i Stowarzyszenia na rzecz Tradycji i Kultury „Niklot”). Nie należy jednak mylić krytyki z niechęcią do dialogu, gdyż ten zajmuje tak samo umysły wielu neopogan (na przykład członków Rodzimego Kościoła Polskiego) często z towarzyszącymi temu szczerymi deklaracjami tolerancji, co jednak w sferze czynów zostaje czasem nie uwzględnione. Należy jeszcze dodać, że poza Polską dialog ten już zaczął się rozwijać w takich krajach jak Stany Zjednoczone.

* * *

Oczywiście trudno jest neopoganom w swojej krytyce przekreślić wszystkie wytwory kulturowe stworzone przez ludzi w przeciągu całej historii Europy, szczególnie że obejmują one takie dziedziny jak: filozofia, sztuka, alchemia, heretycka gnoza, oświeceniowa ideologia, nauki ścisłe i humanistyczne, architektura, technologia masowa itp. Neopoganie zdają sobie sprawę, że od czasów przejęcia w Europie pałeczki przez dyskurs chrześcijański, on także uległ zmianie asymilując się po części ze strukturami zastanymi.

Neopoganie również będą korzystał z tego dziedzictwa wykorzystując wszystko to, co nadaje sens ich działalności, nierzadko tworząc nowe mity na potrzeby jednostkowe i zbiorowe. Te mity stają się często najważniejszym składnikiem i zarazem efektem ich działalności udowadniając tym samym w praktyce jeden ze swoich głównych postulatów, że bez mitów człowiek żyć nie potrafi. Tak więc zanotujmy w umyśle, że neopoganin to także człowiek tworzący mity, tak samo zresztą jak każdy inny człowiek.

Neopoganin jednak tworzy mit odmienny od mitu z definicji Rolanda Barthesa12 miesza bowiem to co historyczne z tym, co pożądane, to co linearne z tym, co nie linearne (fraktalne) oraz to, co nieznane z tym, co poznane. Jednym słowem, tworzy pomost pomiędzy swoimi „wyobrażeniowymi przodkami”, a ich upostaciowaniem w dominancie dyskursywnej.

* * *

Nie da się w erze telefonów satelitarnych, GPSów, Internetu, bomb atomowych i proszków do prania z granulkami wierzyć w naiwny, sensualny sposób w to, że dajmy na przykład piorun jest miotany przez bóstwo imieniem Perun pędzące przez nieboskłon na swoim dzikim rumaku. Nie da się także wierzyć w to, że nocne duszności wywołuje demon zwany Zmorą. Czyżby jednak na pewno tak było…? To nie do końca jest takie oczywiste, gdyż znam takich, którzy tą wiarę przywracają. Przywracają wiarę? To niezbyt zręczne sformułowanie, weźmy inne: przywracają wiedzę lub percepcję niezwykłego.

Pomimo całego oświeceniowego sceptycyzmu i rozjaśnienia przez naukę mroku zabobonów te istoty są znowu (a może nadal, jak twierdzą niektórzy13) widziane. Czy jest to prymitywizm? A może schizofrenia wywołana dysonansem poznawczym? A może też paranoiczny efekt wywołany osaczeniem człowieka przez nowoczesną technologię? Lub też powodem takich wizji jest stresogenny czynnik przeludnienia i zachwianie komfortu psychicznego razem z gospodarką hormonalną? Tak i nie odpowiedziałby przypadkowo napotkany neopoganin, ponieważ neopoganie nie znoszą jasnych i niedwuznacznych odpowiedzi – jednoznaczność stoi bowiem w jednej linii razem z końcem wyobraźni, a na niej właśnie opiera się cały ruch neopogański (choć trudno także zaprzeczyć, że czasem mamy do czynienia
z ewidentnym jej brakiem).

Nasuwa się nam tu wyraźnie na myśl słynne hasło Międzynarodówki Sytuacjonistów14 niesione na sztandarach przez studentów w 1968 r. brzmiące: ” Władza w ręce wyobraźni!”. Jest to symptom nieprzypadkowy, ponieważ wyobraźnia jest sferą ludzkiej psychiki, która jest odpowiedzialna za mityczne postrzeganie kosmosu, jest sferą zbiorowej nieświadomości Junga – jej przestrzeń zaludniają bogowie, mityczne stwory, hybrydy, tajemnicze moce… wszystko to, co nadaje rzeczywistości dodatkowy sens poza codzienną egzystencją.

Dla neopogan jednak wyobraźnia jest rzeczywista, dająca się kontrolować i sterować w sposób magiczny – może być ona przyczyną sprawczą objawień, tajemniczych wydarzeń, przekazów ze świata duchów, w którym panują reguły odmienne od tych z życia codziennego – jest okiem nieskończoności, piątym wymiarem; tu rodzi się cała magia, do której niektórzy neopoganie przywiązują dużą wagę. Magia jest wśród neopogan interpretowana i używana w zróżnicowany sposób, a dla jej definiowania sięga się do różnych źródeł, wśród których najpopularniejszym jest bodajże myśl angielskiego okultysty Aleistera Crowleya, który twierdził że: „Magia jest sposobem powodowania zmian zgodnie ze swoją Wolą”.15

* * *

To nie jest jedyny
firmament; dlatego
jest to świat absolutny.
Nie ma innego świata.
Koło się zamknęło.
Żyję w Wieczności.
Zwyczaje tego świata
są zwyczajami Nieba.

Allen Ginsberg, Metafizyka16

* * *

Należy sobie uświadomić, że ruch neopogański widzi w rozbudzeniu wyobraźni znaczną siłę będącą w stanie złamać tamę zagradzającą ludziom drogę do przeżywania świata w jego cudowności, w jego „nadrealności”. Sfera wyobrażeniowa staje się mistycznym drogowskazem wskazującym jednostce drogę życia, w której liczy się harmonia pojmowana bądź jako stan wewnętrzny (spokój umysłu) lub zewnętrzny (wzajemne zrozumienie społeczne).

Z tego powodu w łonie neopogaństwa różne inspiracje, a stąd i przeróżne rozwiązania tych kwestii pochodzące od takich tuzów idei alternatywnych, jak: Julius Evola – włoski okultysta, twórca tradycjonalizmu integralnego, Aleister Crowley – twórca Thelemy, nowożytnego pragmatyzmu magicznego i założyciel zakonu magicznego Astrum Argenteum, Gerald Gardner – członek Ordo Templi Orientis i założyciel nowej tradycji inicjacyjnej zwanej Wicca. To główne jednostki, których wpływ na ruch neopogański jest niezaprzeczalny, ale poza nimi istnieje mnóstwo innych inspiracji pochodzących z takich źródeł jak: różokrzyż, tantra radża joga, buddyzm wadżrajana, zen, dyskordianizm i wiele innych.

Orientacja ruchu neopogańskiego na samorozwój duchowy jest dziedzictwem kontrkultury lat sześćdziesiątych, której rewolucyjno-psychedeliczny nastrój otworzył mu drogę do ludzkich serc, a jego zapał do tworzenia nowych wspólnot ludzkich oderwanych od tragicznej przeszłości własnej cywilizacji przeszedł także do jego neopogańskich następców, gdzie wciąż pobrzmiewają echa rewolucji ludzkiego umysłu w postulatach neoprymitywistycznych oraz rytualno-wyobrażeniowych związanych z tworzeniem nowej kultury odpowiedniej dla nowych, postulowanych społeczności.

Stąd obecna w ruchu neopogańskim tendencja do rekonstruowania mitów społeczności przedchrześcijańskich. Te mity dostarczają bowiem spójności tworzonym wspólnotom ustanawiając tym samym wspólnie wynegocjowaną w łonie grupy tożsamość, która odróżnia w wyraźny sposób daną grupę od innych grup partycypujących w społeczeństwie coraz bardziej zuniformizowanym i zhomogenizowanym pod względem kulturowym; ten odłam nazwałbym z racji „przywracania” do życia starych wyobrażeń rekonstrukcjonistycznym.

Tworzona osłona przed światem monokultury jest wyrazem utraty stałości powstającej na skutek rozdzierania jej powłoki przez rynek, który nie zwraca uwagi na różnice kulturowe wszystko traktując jak towar przeznaczony do sprzedaży zamazując tym samym irracjonalne cele kultury, z których zawsze ona wyrasta i do których zawsze podąża.

* * *

W łonie ruchu neopogańskiego są także obecne tendencje o wyraźnych rysach politycznych, próbuje się brać czynny udział w życiu politycznym, choć udział ten jest najczęściej na marginesie tego życia ze względu na jego radykalizm: totalitarny nacjonalizm, monarchizm, neofaszyzm (rozwiązania są bardzo różne), przy czym należy wyraźnie odróżniać sferę wartości deklarowanych i ostrożnie formułowane manifesty od rzeczywistych zachowań i poglądów będących na codziennej „wokandzie” tego środowiska, które – trzeba dodać – jest także mocno podzielone… choć w jego obrębie krążą różne wariacje bardzo podobnych doktryn.

W organizacjach o charakterze zdecydowanie doktrynerskim oprócz głoszenia manifestów, odezw, apeli oraz udzielania poparcia politycznego niektórym skrajnym ugrupowaniom prawicowym (bo chodzi głównie o skrzydło prawicowe neopogaństwa) i urządzania niewielkich demonstracji rozwija się także niebagatelny ruch dążący do rozpowszechniania wiedzy o kulturze dawnych Słowian, Germanów, Celtów itp., którego skutkiem są zwarte bractwa wojów rekonstruujące dawne uzbrojenie i organizujące pokazy walk oraz kursy walki mieczem, toporem, włócznią. Inni rekonstruują domostwa, łodzie, biżuterię, a także ceramikę i ubiory. To jednak łączy w zasadzie prawie wszystkie odgałęzienia ruchu neopogańskiego.

* * *

Jednak najważniejszą rzeczą dla prawie wszystkich ugrupowań jest ponowne, po długiej przerwie, obchodzenie świąt neopogańskich przypadających na daty Zrównań Dnia z Nocą i Przesileń Słonecznych. Podkreśla się tu także często, że święta te były wspólne dla wszystkich ludów indoeuropejskich, co u niektórych grup zbliżających się do ruchu New Age usprawiedliwiać ma eklektyzm i brak dokładnej znajomości form rytualnych (która w przypadku Słowian jest faktycznie niewielka), co jest jednakże przez inne odłamy krytykowane na równi z łączeniem form pochodzących z kultur Dalekiego Wschodu, jak również wykorzystywaniem powierzchownej znajomości technik magicznych i inicjacyjnych różnych tradycji magicznych i okultystycznych.

Przy słabej wiedzy o obrzędach wykorzystuje się znowu wyobraźnię, jak również sztukę, przekazy od duchów i bogów, a także narzędzia współczesnej nauki tworząc czasem bardzo ciekawe formy, które zazwyczaj bardzo dynamicznie ewoluują dzięki inspiracjom i działaniom członków danej grupy, są one zwykle bardzo zróżnicowane nawet wśród wielu lokalnych ognisk jednej organizacji.

Dzięki tak różnym nurtom tworzącym zarysy rytuału, zjawisko jego tworzenia nabiera wyraźnych cech synkretyzmu wewnątrz kulturowego. Obrzędy te stają się tak jak w przeszłości, najważniejszymi momentami dla członków postulowanej społeczności, które zbliżają bądź do rzeczywistości duchowej, bądź do historii, która jednak także traktowana jest jak pewna łączność duchowa, ale dotycząca przodków – wyobrażeń o ich życiu.

W niektórych grupach obrzęd mający przypominać zapomnianą formę jest po prostu formą odpowiadającą wspólnej wizji danej grupy. Jest ona intencjonalnie przekształcana, żeby nie koniecznie odpowiadała pewnemu okresowi historycznemu (to znaczy była stylizowana), ale odzwierciedlała prawdziwe pragnienia jednostek, żeby była instrumentem impulsów z głębin nieświadomości, aby stała się czymś stricte magicznym, czymś mającym moc transmutacji życia człowieka i otaczającej go rzeczywistości. Tą drogą podążają organizacje i grupy wiążące się ściślej z okultyzmem, magią i wiedzą ezoteryczną takie jak: Wicca Gardneriańska, Gildia Runiczna, Order of Jarls of Baeldr czy Ordo Templi Orientis Antiqua.

Jako, że wśród neopogan znajdują się prawicowi fanatycy (część Rodzimej Wiary i Stowarzyszenia na rzecz Tradycji i Kultury „Niklot”), bardziej i mniej skrajni ekolodzy (tacy jak skupieni wokół pisma poświęconego historii i tradycji starożytnych Prusów o nazwie „Perkuns” ), magowie (vide supra), neoszamani (w Polsce skupieni wokół czasopisma internetowego „Taraka), naukowcy-rekonstrukcjoniści (polski Klan Ausran czy Polski Kościół Słowiański…), parapsychologowie (Rodzimy Kosciół Polski został np. załozony przez parapsychologa i bioenergoterapeutę Lecha Emfazego Stefańskiego), bioenergoterapeuci (najczęściej tworzący mix światopoglądowy spod znaku New Age, skupieni np. wokół Stowarzyszenia Badań Kamiennych Kręgów), nowi wojownicy (szczególną wagę przykładający do męskich wartości, opanowali prawie wszystkie organizacje polskie, litewskie i skandynawskie), feministki (Wicca Dianiczna i Eklektyczna), homoseksualiści (Faerie Wicca i spora część grup Asatru jest zasilana przez osoby homoseksualne), tradycjonaliści integralni (skupieni wokół internetowego pisma „Zakorzenienie”) i neopogańscy libertarianie (tworzący często nieformalne grupy przy okazji spotkań związanych z różnymi ceremoniami i rytami, do takich spotkań dochodzi np. na Kamiennych Kręgach w Węsiorach czy na górze Ślęży), trudno jest znaleźć rytuał będący reprezentatywny dla całego ruchu, można jedynie zarysować pewne wspólne cele nie zapominając jednak również o dużych różnicach.

Faktem jest jednak to, że wszyscy neopoganie uważają rytuał za jedną z istotnych (niektórzy z pewnością za najważniejszą) części swojej tożsamości grupowej, która udostępnia uczestnikom obrzędów wspólne przeżycie o nie dającej się zanegować sile, która ma wpływ na życie każdej jednostki. W definicji trudno w ogóle mówić o grupie neopogańskiej, jeżeli nie wyraża ona swoich przeżyć i pragnień wewnętrznych poprzez jakikolwiek rytuał, gdyż ten dopiero spaja grupę emocjonalnie i duchowo kształtując wspólną tożsamość w bezpośrednim przeżyciu, co ma wpływ na całokształt funkcjonowania wszystkich członków grupy także w życiu codziennym. Poza tym jednostkowe poglądy zwykle nie tworzą grupowego konsensusu, a więc rytuał jest jedyną formą naprawdę dostarczającą spajającego kodu.

* * *

„(…) – Siły synkretyzmu są nieskończone, miła pani. Jeśli pani sobie życzy, przedstawię polityczną wersję tej historii. Dziewiętnastowieczne prawa przywróciły wolność niewolnikom, ale w trakcie próby unicestwienia stygmatów niewolnictwa spalono wszystkie archiwa dotyczące handlu niewolnikami. Niewolnicy stali się formalnie wolni, ale pozbawiono ich przeszłości. Skoro zabrakło im tożsamości plemiennej, podjęli próbę odbudowania tożsamości zbiorowej. Wrócili do korzeni. Był to ich sposób stawiania oporu siłom panującym, jak powiadacie wy młodzi (…)”

Umberto Eco, Wahadło Foucaulta17

* * *

Neopogaństwo jest ruchem niezwykle prężnym i szybko zdobywającym nowych popleczników na całym świecie. Mnogość jego odmian i szybkość „mutowania” sprawia, że łatwo zdobywa nowych aktywistów i sympatyków. Wbrew głoszonym przez popularne w Polsce chrześcijańskie organizacje wojujące z tzw. sektami (choć do sekciarzy należałoby zaliczyć najpierw większość wyznawców kościoła katolickiego), neopoganie nie są agresywnymi osobnikami o zlasowanych umysłach oddającymi cześć mrocznym mocom i sodomitami pieprzącymi w lesie po kryjomu sarny, dziki i jelenie (jak obcy to obcy!)

Neopoganie jako jeden z wielu odłamów kontrkultury kwestionują panujący paradygmat społeczny i informacyjny widząc pozytywną możliwość rozwiązania problemu alienacji i wyjałowienia ludzkiego ducha, do których doszło w obrębie kultury zachodniej. Neopoganie wychodzą zawyczaj z założenia, że człowiek jest pomostem pomiędzy przeszłością i przyszłością i to od niego zależy siła tradycji, sposób jej pojmowania i kształtowania (a więc także rekonstruowania) wg. indywidualnie pojmowanych priorytetów.

Każde kształtowanie swojej tożsamości powinno jednak wychodzić poza mury EGO i i dotykać spraw ważnych dla grupy, której bliskość określają wspólne więzy: marzenia, ideały, wizje, emocje – stąd można nazywać takie grupy społecznościami postulowanymi, wyobrażeniowymi, neoplemionami albo jak po cichu nazywam je sam – socjetami. Pamiętając jednocześnie o tym, że „nikt nigdy nie widział neopogaństwa jako takiego” parafrazując słynne słowa Clyde’e Kluckhona, należy zdawać sobie sprawę z tego, że wieloaspektowość i niejasność celów ruchu nie sprawia, iż nie istnieje on realnie w działaniu tych wszystkich grup, ognisk, odłamów i różnych organizacji, o których wspomniałem w tej pracy.

Conradino Beb

 

Przypisy:

1. zob. Ludwik Stomma, Antropologia wsi polskiej XIX wieku.
2. zob. Zygmunt Bauman, Ponowoczesność jako źródło cierpień.
3. zob. Stanislav Grof, Poza mózg.
4. zob. Conradino Beb, Kultura ponowoczesna – przestrzeń zakrzywiona, przestrzeń zawłaszczona (w dziale Artykuły).
5. Hakim Bey, T.A.Z.
6. zob. Michel Foucault, Nadzorować i karać oraz Narodziny kliniki.
7. zob. Zygmunt Bauman, Etyka ponowoczesna oraz Ponowoczesność jako źródło cierpień.
8. Chtcheglov Ivan, Formuła nowego urbanizmu, w dziale ARTYKUŁY
9. Lautreamont, Pieśni Maldorora, Literatura Na Świecie, R.1974 , nr.2 (34), Warszawa.
10. zob. Michel Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa.
11. zob Max Weber, Gospodarka i ekonomia.
12. zob. Roland Barthes, Mitologie.
13. zob. Czesław Białczyński, Mitologia słowiańska.
14. zob. Sprawdź filmy zdające sprawę z wydarzeń maja 1968 r. Poza tymi wydarzeniami zdarzało się to hasło nosić uczestnikom manifestacji organizowanych pod koniec lat osiemdziesiątych przez Pomarańczową Alternatywę.
15. Crowley Aleister, Magija w teorii i praktyce, Wyd. EJB, Kraków 1999.
16. Ginsberg Allen, Metafizyka, [W]: Znajomi z mojego świata, /red./ Piotr Sommer, Biblioteka „Na Głosu”, Kraków 1993.
17. Eco Umberto, Wahadło Foucaulta, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1996.

2 komentarze

  1. Odowoływanie się do kultury europejskiej, jej tradycji i wartości, które to niewątpliwie mają miejsce w rozwoju europejskich religii, jest „kontrkulturą”?

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.