Pull My Daisy (1959)

Mimo że nie udało mu się zbliżyć do mrocznych, surrealistycznych wizji Williama S. Burroughsa i Anthony’ego Balcha z The Cut-Ups czy Towers Open Fire – co jednak nie było raczej zamysłem twórców – Pull My Daisy pozostaje jednym z tych rzadkich eksperymentów Bitników, igrających z obrazem i dźwiękiem w celu stworzenia wizji duszy hipstera (mówimy oczywiście o vintage-hipsterze).

Zaadaptowany przez Jacka Kerouaca z jego własnej sztuki The Beat Generation – z narracją pisarza – został wyreżyserowany przez legendarnego fotografa i filmowca Roberta Franka oraz równie kultowego Alfreda Lesli’ego. W filmie występują: Gregory Corso, Allen Ginsberg, Peter Orlovsky, Larry Rivers oraz muzyk David Amram – wszyscy grają samych siebie. Jako ścieżka dźwiękowa został wykorzystany piękny bebopowy kawałek tego ostatniego, który po prostu leci sobie swobodnie to znikając, to znów pojawiając się w tle.

Pull My Daisy to pół-linearny ciąg kilkunastu scen, nakręconych w mieszkaniu na Lower East Side, w Nowym Jorku. Artyści krecą się po kwadracie, czytają swoją poezję, piją piwo i kręcą jointy jednocześnie w zabawny sposób dręcząc mieszkającego tam pracownika kolejowego ze swoją żoną. Trochę później na imprezkę wbija się anonimowy biskup ze swoim partnerem. Jedyną sceną, która została nakręcona poza mieszkaniem, jest uliczne zebranie, gdzie wszyscy frywolnie skaczą dookoła amerykańskiej flagi.

Narracja to lekko głupawy słowotok Kerouaca, który wypluwa z siebie sentencje niczym saksofonista ze swojego instrumentu (mając w zamyśle inspirować i unosić nasze dusze w przestworza). Jego intonowana recytacja nie wiąże jednak czasu i miejsca z akcją będąc czystym, poetyckim fristajlem – impresjonistyczną ilustracją scen.

Ginsberg i Corso są dubbingowani przez pisarza – Kerouac wkłada w ich usta dialog o buddyzmie, a gdy już są porządnie upici, zygzakuje w bardziej abstrakcyjne rejony. Kiedy pojawia się jednak Orlovsky, cały układ zostaje artystycznie wysadzony w powietrze. Bitnicy podmieniają sobie butelki, przepychają się na kanapie i grają na instrumentach dętych, na których oczywiście nie potrafią grać.

Wszystko jest tu niewinną zabawą i nawet jeśli zgredy nie są w stanie zrozumieć tego, co się dzieje, zostają zmieleni przez twórczą energię artystów. Anioły o brudnych twarzach są tutaj i zmieniają świat (jak należałoby to czytać w ówczesnym kontekście). Ten lekkoduszny film eksperymentalny pomimo swojej relatywnej „nieostrości” pozostaje interesującym artefaktem, dokumentującym twórczość jednego z najciekawszych ruchów kontrkulturowo-artystycznych XX wieku.

Conradino Beb

 

Oryginalny tytuł: Pull My Daisy
Produkcja: USA, 1959
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 3/5

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: