W poszukiwaniu zemsty (1966)

W poszukiwaniu zemsty to jeden z najdziwniejszych westernów w historii kina, który nakręcony został przez młodziutkiego Monte Hellmana – artysta wprawdzie zdobywał dopiero swoje pierwsze ostrogi na planie filmów Rogera Cormana tj. Strach (1963), Tylnymi drzwiami do piekła (1964) czy Flight to Fury (1964), ale ten kultowy obraz do dzisiaj pozostaje jednym z jego najważniejszych dokonań.

Corman w całości zasponsorował produkcję W poszukiwaniu zemsty i symultanicznie z nim nakręconego Niesłusznie oskarżeni (1967) wykładając na obydwa dokładnie $150 tys. Ten niewielki budżet okazał się jednak wystarczający do wyreżyserowania dwóch nieprzeciętnych dzieł, które otworzyły zupełnie nowy rozdział w historii westernu – acid western!

Nie bez powodu można przypuszczać, że za produkcją stały bergmanowskie inspiracje, jako że Siódma pieczęć (1957) pozostaje niemal od zawsze jednym z ulubionych filmów Hellmana obok klasycznego westernu w reż. Sama Peckinpaha – Strzały o zmierzchu (1962).

To zresztą dość charakterystyczne dla amerykańskich reżyserów, którzy fachu uczyli się w latach ’60 – większość z nich wskazuje na westerny jako na tak samo ważne źródło inspiracji, co włoska Nowa Fala czy brytyjskie kino społeczne. Hellman z pewnością dobrze się posłużył wszystkimi w próbie połączenia wątków klasycznej historii z Dzikiego Zachodu, z teatrem absurdu w tradycji Alfreda Jarry’ego lub, żeby daleko nie sięgać – Samuela Becketta.

W poszukiwaniu zemsty to poza offbeatowym scenariuszem, film bardzo trudny do oglądania ze względu na bełkotliwy akcent aktorów, powolną narrację i zagadkowość samej akcji czy też raczej ruchomej przestrzeni, w której zawieszeni są bohaterowie. W tradycyjnym westernie celem akcji było wyjaśnienie motywacji życiowych bohaterów oraz wypunktowanie kto jest zły, kto jest winny i dlaczego zginie, ale Hellman pozbawia swoich bohaterów historii w ogóle.

Nie wiemy skąd przychodzą i do czego dążą, a kim są, tak naprawdę nie robi dużej różnicy – ich motywacje są nieredukowalna do ich zachowań, gdyż decyzje które podejmują znajdują się poza dyskursywną racjonalnością, w sferze totalności doświadczenia, co jest dla mnie – wzorem czytania teatru absurdu – głównym kluczem do zrozumienia przesłania tego znakomitego filmu.

Często można się spotkać z opinią, że W poszukiwaniu zemsty to western egzystencjalny, tyle że filozoficznych odwołań do egzystencjalizmu nie znajdziemy tu w ogóle – łatka ta zostaje filmowi zazwyczaj przyklejana zupełnie bezrefleksyjnie, z braku lepszego określenia. Osobiście. widzę w nim więcej odwołań do teatru eksperymentalnego, happeningu i dużo kontrkulturowej dekonstrukcji logiki, obraz ten bowiem nie wskakuje gładko w koleiny żadnego gatunku podążając śladem osobistej wizji.

Smaczku dodaje fakt, że scenariusz od początku nie miał żadnego konkretnego zakończenia, a Hellman podejmował nowe decyzje dotyczące rozwoju akcji po każdym dniu zdjęć razem z wybitną scenarzystką Carole Eastman (która zasłynąć miała później scenariuszem do genialnych Pięciu łatwych utworów, 1970).

Co znaczące, Hellman miał podczas kręcenia W poszukiwaniu zemsty minimalne doświadczenie reżyserskie i praca na planie była dla niego jednym wielkim eksperymentem, co aż nadto wyraźnie widać w samym filmie, który umieszcza byłego łowcę nagród Willetta Gashade’a (w tej roli znakomity Warren Oates) w podupadającej kopalni złota ze swoim głupawym przyjacielem Coleyem (Will Hutchins), gdzie znajduje ich w końcu tajemnicza dama (Millie Perkins), która poza tym że nie chce ujawniać swojego imienia, usilnie musi się dostać do najbliższego miasteczka.

Po krótkim wahaniu obydwoje przystają na propozycję kobiety, by towarzyszyć jej jako eskorta. Po kilku dniach dołącza do nich jednak najemny rewolwerowiec Billy Spear (grany z prawdziwym przekonaniem przez Jacka Nicholsona), co intensyfikuje i tak już przemożny strach oraz niepewność wśród obydwóch z mężczyzn, którzy nie mają pojęcia, o co w tym wszystkimi chodzi.

Jako że cel filmu nie jest ani jasny, ani też mocno angażujący widza, po w miarę tradycyjnym zawiązaniu akcji należy go absolutnie przestać oglądać jak zwyczajny western, a zacząć doceniać bardziej jako wizualną impresję. To nie tylko zapewnia wsparcie w dobrnięciu do końca, ale odsłania również psychologiczny i duchowy chaos na środku pustkowia, który nie może posiadać żadnego celu z powodu braku fundamentalnego sensu (przeznaczenia, iskry bożej, ładu – wstawcie co chcecie) czy też nieaplikowalności metanarracji przyczynowo-skutkowej.

Western Hellmana każe w istocie zaakceptować czysty chaos jako przewodnika… jego wieczny zew przywołujący nieznane. Wydarzenia, które następują w filmie mogą mieć znaczenie, ale nie muszą, podporządkowanie ich teleologii jednak nie wchodzi w grę, gdyż przyszłość może tak naprawdę nie istnieć – jedyne co dostajemy, to wieczne teraz!

Ta konkluzja prowadzi nas w końcu do oczywistej łatki „acid westernu”, która może nie jest najbardziej fortunna, ale łączy film Hellmana z doświadczeniem rzeczywistości takiej, jaka jest na kwasie czyli… na kwasie (sui generis), a to wydaje mi się bardzo trafną myślą szczególnie w kontekści chaosu i tego co mówił swojego czasu na ten temat dr Leary (wieczną zabawę racz mu dać Eris).

Gdy Billy w ostatniej scenie staje twarzą twarz z samym sobą, w pierwszej zaś dziurawi w zagadkowym akcie worek z mąką, możemy tylko spytać co to oznacza, gdyż odpowiedzi będziemy musieli udzielić sobie sami. To zaś, jak często powtarza Hellman, było właśnie jego intencją: otwarcie widza na nieskończone możliwości interpretacji!

Conradino Beb

 

Znany pod tytułami: The Shooting / La sparatoria
Produkcja: USA, 1966
Dystrybucja w Polsce: SPI International
Ocena: 4/5

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: