Album weterana z Kanady, to jego drugie po płycie Americana wydawnictwo w tym roku. O ile na pierwszym znajdziemy zbiór utworów, które inspirowały gitarzystę na początku muzycznej drogi, Psychedelic Pill jest psychodeliczną odyseją poświęconą życiu artysty. Oba albumy można traktować jako muzyczne uzupełnienie wydanej w tym roku biografii Younga pt. Waging Heavy Peace.
Wrzucamy „psychodeliczną pigułę” i powoli odpływamy, prowadzeni przez zawodzący głos Younga, do lat ‘60, gdzie rządziło analogowe brzmienie i nie było pieprzonych mp3. Drifting Back jest kontestacją dzisiejszego świata i sztuki. Według Younga dzisiejsza sztuka jest odarta ze swojej organiczności i piękna – stała się zieloną pożywka dla mas. Dryfując dalej docieramy do Boba Dylana i The Grateful Dead, ale te lata też nie były idealne. W Walk Like a Giant zostaje poruszony temat niespełnionych dążeń pokolenia Lata Miłości, a konkluzje są zaskakująco podobne do wniosków Huntera S. Thompsona z Lęku i odrazy w Las Vegas. Część zbyt uwierzyła w ideały i stała się życiowymi kalekami, a reszta popłynęła przed siebie w kokainowym transie. Young w pierwszym utworze ironizuje również na temat guru Nowej Ery, w tym słynnego Maharishiego, któremu wytyka obłudę i chciwość.
Jak zawsze na płycie legendy, nie mogło zabraknąć piosenek o trudnej miłości. To Ramada Inn, piękny utwór opowiadający o toczonej przez lata walce, o utrzymanie uczucia oraz rzewny For The Love of Man. Kawałki Psychedelic Pill i She’s Always Dancing powiązane są motywem zatracającej się w zabawie kobiety, dla której liczy się tylko przyjemność bez względu na jej cenę. Lżejszy klimat mają Born In Ontario i Twisted Road, które z humorem przedstawiają dzieciństwo Younga w Kanadzie i przyjazd do USA. Z tekstów wyłania się obraz człowieka rozczarowanego współczesnym światem i z gorzkim sentymentem wyrażającego się o przeszłości. Young uważa się za starego hipisa, ale nie wierzy ślepo w wartości minionej ery!
Pierwszym drogowskazem, pokazującym jaką drogę obierze Young na nowej płycie, był 38-minutowy jam z Crazy Horse, wydany na początku tego roku. W międzyczasie pojawiła się jednak płyta Americana, która sprawiła, że nagranie popadło w odmęty zapomnienia. Psychedelic Pill jest jednak kontynuacją tamtego kierunku. Sesja z początku 2012 odznaczała się na tle dotychczasowych materiałów Younga wyjątkowo psychodelicznym brzmieniem, ale jego nowy album jest prawdziwym zanurzeniem się w psychodeliczną głębię.
Brzmienie płyty jest ciepłe z dużą ilością przestrzeni – idealne środowisko dla długich utworów tj. Driftin’ Back, Ramada Inn czy Walk Like a Giant, które zabierają w sumie godzinę. Stanowią one główną część płyty. Mimo gargantuicznej długości mają prostą budowę – gitarowe progresje i serpentyny solówek dają im jednak kopa. Przeważająca część albumu jest wprawdzie oparta na gitarowych dialogach Younga i Sampedro, ale muzycy zachowali minimalistyczny styl gry. Krótsze utwory są zbliżone do country czy folku, jednak nie są przy tym pozbawione psychodelicznego zabarwienia. Moim faworytem jest Walk Like a Giant. Ujęło mnie po prostu to zadziorne pogwizdywanie, wpadające w ucho chórki i przywodzący na myśl Le Noise, gitarowy gruz w riffach i solówkach.
Stylistyczna wolta od kierunku obranego na Americanie wyszła Youngowi i Szalonemu Koniowi na dobre. Płyta zbiera na Zachodzie zdecydowanie lepsze recenzje, niż jej poprzedniczka, której zarzucano patos i wtórność. Jako zgorzały fan twórczości artysty, rozkoszuję się obydwoma albumami i ciesze się, że Young jest nadal w dobrej formie. Ma 66 lat na karku, a ciągle sięga po nowe środki wyrazu i nie boi się podejmować ryzyka. Chociaż tematyka Psychedelic Pill nie jest łatwa, album jest idealną propozycją dla szukających odlotu po ciężkim dniu, przy dobrej gitarowej muzyce.
Jakub Gleń
Polska to oczywiście też Zachód. Dlatego recenzent wspominający o recenzjach „na Zachodzie”, ma na myśli także Polskę.
PolubieniePolubienie