Po kilku miesiącach od wydania znakomitej kompilacji „The Vodoun Effect” (reklamowanej dla winylowych nałogowców jako Volume One) otrzymujemy drugą część niezwykłej historii muzycznej Orchestre Poly-Rythmo de Cotonou. Tym razem Analog Africa oferuje oficjalne nagrania, zarejestrowane dla wytwórni Albarika Store. Dorobek undergroundowych gwiazd z Beninu brzmi tu zdecydowanie lepiej (bez dudniących przesterów), choć nie tak ezoterycznie, reprezentując „bardziej komercyjną” stronę zespołu. Trochę łezka się w oku kręci za surowym brzmieniem części pierwszej, ale przynajmniej didżeje nie mają z tą kompilacją tyle problemu, co z poprzednią.
Współpraca Orchestre Poly-Rythmo de Cotonou z labelem Albarika Store zaczęła się w 1969, kiedy jej szef Adissa Seidou usłyszał wielki przebój zespołu Angelina. Krótko potem podpisano wstępny kontrakt, a wschodząca gwiazda lokalnej sceny nagrała pod jego auspicjami cztery nowe numery w studiu EMI, w Lagos (znanym z tego, że przez wiele lat operował w nim sam Fela Kuti). Jako że grupa operowała już wtedy pod różnymi nazwami od pięciu lat, a jedyną gwarancją sukcesów koncertowych w Zachodniej Afryce było granie wszystkiego, horyzonty muzyczne członków Orchestre z tego okresu można określić jako imponujące.
Na składance znajdziemy sporo kawałków inspirowanych rytmami vodoun w stylu sato, które w najsilniejszy sposób odzwierciedlają tożsamość muzyczną grupy. Są to, otwierający pierwszą płytę Se Ba Ho, a w dalszej kolejności: Azon De Ma Gnin Kpevi, Agnon Dekpe, Houe Djein Nada oraz Gan Tche Kpo. Osobiście, wypasem w tej selekcji jest dla mnie przede wszystkim Houe Djein Nada, niesamowicie transowy, szybki kawałek, oparty na synkopowanym rytmie i offbeatowej partii gitary z głębokim, melodyjnym wokalem Melome Clementa. Niewiele mniej interesujący jest także wolniejszy Se Ba Ho – uwspółcześnione sato z psychedelicznymi partiamii organowymi, robiące kompletny kosmos w głowie i wywołujące to szczególne uczucie zawieszenia czasu.
W końcu możemy też usłyszeć magiczny Malin Kpon O (od którego zaczęła się cała przygoda szefa Analog Africa, Samy’ego, z muzyką Orchestre Poly-Rythmo), funkujący, upbeatowy lot w stylu Jamesa Browna, ale z silnymi, tradycyjnymi inspiracjami, wyraźnie czerpiący także z wczesnego afrobeatu Feli Kutiego. Innym hiciorem, na który warto zwrócić uwagę, jest Mi Ve Wa Se, szaleńcza afrobeatowa jazda, oparta niemal w całości na wirtuozerskiej gitarze, kołyszącym wpływom rumby z Congo i kolejnej wariacji rytualnych rytmów z Beninu. Wsłuchajcie się też w Zizi – numer reprezentujący afrykańską odmianę salsy. Kolejna obowiązkowa kompilacja!
Conradino Beb