Chelsea Light Moving – Chelsea Light Moving (2013)

Chelsea_Light_Moving_cover

I wziął się w końcu Thurstone Moore za siebie, i nagrał długo oczekiwany album ze swoim nowym składem, do którego weszli: Keith Wood, Samara Lubelski i John Moloney – muzycy związani na co dzień z Sunburned Hand of the Man i Hush Arbors. Chelsea Light Moving zasygnalizowali swoje istnienie już w zeszłym roku, kiedy w sieci pojawiły się pierwsze mp3, które wywołały prawdziwą gorączkę oczekiwania. A nie ma się czemu dziwić, gdyż w obliczu ostatecznego końca Sonic Youth, którze praktycznie przestali nagrywać po rozpadzie 27-letniego związku Moore’a z Kim Gordon, Chelsea Light Moving mogą stać się dobrym zapychaczem.

Muzyka kwartetu Moore’a nie odwołuje się jednak bezpośrednio do stylistyki królów nowojorskiego indie zwracając się bardziej w stronę punkowo-noise’owych korzeni, od których Sonic Youth zaczęli coraz bardziej odchodzić po nagraniu legendarnego Daydream Nation. Tak jest, Chelsea Light Moving w dużej mierze zawracają falę czasu! Na debiutanckiej płycie grupy mało jest miejsca na podskórne, eksperymentalne pejzaże, którymi wypełnione są kultowe już dzisiaj Goo (1990) czy Dirty (1992), co wprowadziło w końcu Sonic Youth na drogę post-noise’owego folku. To zaś w pewnym momencie zaczęło być męczące i z czasem okazało się ślepą uliczką, gdyż kolejne płyty nie wyrastały ponad poziom klonów.

A Chelsea Light Moving rzucają na tacę głównie energiczne kompozycje z punkowym pazurem i masą hałasu w tle – doskonałe audiofoniczne mięso. Nie brakuje tu jednak sludge core’owych odlotów w stylu The Melvins, jak znakomity kawałek Alighted, zagrany na mocno przesterowanych gitarach i dudniącym od echa basie, który po mocnym intrze nagle zamienia się w typowe dla kompozycji Moore’a, minimalistyczne piłowanie na trzy akordy. Możemy również odfrunąć przy nastrojowym spoken word. Heavenmetal to piękna melodeklamacja z zapętlonym riffem gitarowym na temat duchowej podróży ku gwiazdom – kolejny ukłon w stronę ulubionej formy audio Beat Generation, przywołujący nastrój Zachodnich widnokręgów. Czystym punk rockiem jest za to bardzo dobry cover Communist Eyes – klasyka The Germs!

Całości dopełniają krótkie nastrojowe kompozycje, jak otwierająca album Lip, w której Moore daje nam do zrozumienia, że jeszcze nie chce strzelić sobie w łeb i namawia do pokochania życia. Innym powrotem do dobrze znanej, postnoise’owej stylistyki jest Frank O’Hara Hit. Ale hitem na płycie jest przede wszystkim Burroughs – Moore wypowiadał się przed premierą, że zespół ma być spełnieniem idei Burroughs rocka i proszę bardzo, kolejny hołd. Dużo hałasu + dużo przesteru + chwytliwy refren tworzą jeden z bardziej sonicyouthowych numerów na płycie. Wypisz, wymaluj, jak klasyczne hymny z Washing Machine. Drugim ukłonem w stronę list przebojów jest Groovy + Linda, klasyczny noisik z prowokacyjnym tekstem: Don’t shoot, we are your children. Bardzo wyważona, nawet jeśli minimalnie eksperymentalna płyta, która zapowiada muzyczne odrodzenie Thurstona Moore’a.

Conradino Beb

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.