Polska to bardzo specyficzny kraj, jeśli chodzi o wrażliwość muzyczną. Przez długie lata dziennikarze karmili Polaków brytyjskim prog rockiem, szczególną czcią darząc Floydów. Mimo to, pierwszy space rockowy zespół w naszym kraju założyli nostalgiczni stonerowcy z Trójmiasta. I całe szczęście, gdyż debiut Ampacity wolny jest dzięki temu od technicznego onanizmu oraz sztucznej pompy, tak charakterystycznych dla wielu neoprogowych kapelek w stylu Riverside czy Porcupine Tree.
Stonerowe korzenie dały muzyce Ampacity odpowiednio zbalansowany ciężar i hard core’ową energię. Idealnym przykładem jest otwierający Encounter One, utwór Ultima Hombre w którym stonerowe riffy rodem z Fu Manchu oparto o hard rockową rytmikę. Całość idealnie balansują progowo-space’owe klawisze, nadające utworowi głębi i lekkości. Pierwszy numer idealnie obrazuje muzyczną dwuznaczność Amapcity. Pierwotne wpływy Hawkwind mieszają się ze stonerowymi inspiracjami, których źródła tkwią po części w twórczości Brytyjczyków. Panteon space rocka to nie tylko załoga dowodzona przez Dave’a Brocka, ale również Pink Floyd, których atmosferą przesycony jest drugi kawałek – Asimov’s Sideburns.
Utwór rozpoczyna rozmarzony, syntezatorowy pejzaż, który po chwili zostaje wzbogacony o wyraźnie zainspirowaną Gilmourem partię gitary i subtelny rytm. Niespodziewanie, pod koniec, delikatnie rozwijająca się improwizacja zmieniona zostaje w ciężki pochód, niczym z kultowego stonerowego albumu Holy Mountain. Jednak pełnię swojego talentu aranżacyjnego Ampacity pokazują dopiero w zamykającym płytę Masters of Earth. Niemal 20-minutowa suita poraża swoim bogactwem. Zespół płynnie przechodzi od prostych, hawkwindowskich riffów, zanurzonych w kosmicznych efektach, przez stonerową mantrę, aż po prog rockowe hymny, kończąc na hard rockowym szaleństwie i syntezatorowym rozpasaniu.
Encounter One wprowadza na polską scenę powiew świeżości, proponując formułę, po którą nikt z naszego podwórka wcześniej nie odważył się sięgnąć. Jednak w szerszym kontekście zespół odcina się od narkotycznego space rocka w stylu Spirtualized czy mrocznych kraut rockowych tripów The Cosmic Dead. Ampacity proponują własną wersję gatunku, w którym za pomocą hard core’owej energii stoner rocka, wzięli w karby progową megalomanię, osadzając całość na pierwotnej hard rockowej rytmice. Debiutancki krążek idealnie pokazuje potencjał drzemiący w kapeli, który – miejmy nadzieję – nie zostanie zmarnowany.
Jakub Gleń