Międzynarodowy ruch legalizacji marihuany medycznej zyskał w tym tygodniu niespodziewanego zwolennika w postaci samego Dalaj Lamy – głowy jednej z najważniejszych gałęzi buddyzmu tybetańskiego i nieoficjalnego premiera rządu okupowanego przez Chińczyków kraju.
Dalaj Lama przebywał w ten wtorek w stolicy Meksyku, gdzie wziął udział w debacie nad legalizacją marihuany wspólnie z byłym prezydentem Meksyku, Vincentem Foxem. Dalaj Lama stwierdził w trakcie dyskusji, że „usprawiedliwieniem dla palenia marihuany byłyby jej właściwości medyczne.”
Jednak spytany o swój stosunek do legalizacji marihuany na późniejszym wiecu w Guanajuato – centralnej prowincji Meksyku – tybetański przywódca duchowy odrzekł, iż: Jeśli jest to sprawa kogoś, kto stosuje używki, aby kultywować szalony umysł, nie jest to dobre.
Poparcie dla marihuany jako leku przez Dalaj Lamę jest dość jasne w kontekście kultury tybetańskiej, w której ma ona wielowiekowe zastosowanie wywodzące się po części z szamańskiego systemu Bön, a po części zaadaaptowane z hinduskiej farmakopei. Konopie pojawiają się tam m.in. w Sutrach jogicznych jako „zioło obdarzone światłem”.
Także wskazanie, że marihuany nie należy stosować, aby kultywować pewien stan umysłu, mieści się jednak idealnie w naukach Wadżrajany. Dalaj Lama nie potępił bowiem wyraźnie użytku rekreacyjnego, a jedynie wypowiedział się przeciwko uzależnianiu umysłu od stanów przez nią wywoływanych. Nie popadł w ten sposób w duchowy dualizm, a skrytykował jeden z największych wrogów praktyki buddyjskiej – przywiązywanie się do rzeczy.
Źródło: Rawstory