Planeta wampirów Maria Bavy była pierwszym dziełem reżysera współfinansowanym przez legendarnych eksploatatorów z American International Pictures. W istocie była to koprodukcja włosko-hiszpańsko-amerykańska zrealizowana przez Bavę w Cinecittà. Wyłożenie części pieniędzy na film przez AIP było zaś skutkiem wielkiego sukcesu Maski szatana (przezwanej w USA na Czarną niedzielę) oraz dużego zainteresowania generowanego przez włoskie filmy peplum, a więc logicznym krokiem zmierzającym w stronę zwiększenia przychodów przez Samuela Arkoffa i Jamesa H. Nicholsona.
Anglojęzyczny scenariusz został napisany przez Iba Melchiora z pomocą Louisa M. Heywarda, a włoskojęzyczną wersję oparto na opowiadaniu science-fiction One Night of 21 Hours Renata Pestriniera (jego autorem był Bava oraz czterech innych scenarzystów). Trzonem obsady stali się amerykański aktor Barry Sullivan, brazylijska piękność Norma Bengell (znana również z The Hellbenders Sergia Corbucciego), a także Włoszka Evi Marandi oraz Hiszpan Angel Aranda. Jako że każdy z aktorów mówił w innym języku, film – co typowe dla niskobudżetowych produkcji tego okresu – poszedł na ekrany w trzech wersjach dubingowych.
Po latach Bava wspominał, że z braku wystarczających funduszy plan został zbudowany z pozostałości po świeżo nakręconym filmie peplum, a jego niedostatki zakryto dymem. Kuriozalnie dziś wyglądające efekty specjalne były efektem fałszywej perspektywy, bądź kolorowych filtrów, które tworzą impresjonistyczną atmosferę w taki sam sposób, w jaki artysta uzyskał to w Sześciu kobietach dla zabójcy rok wcześniej. Ten retro kicz, pomimo swojego campowego klimatu, nie przeszkadza jednak w odbiorze filmu, którego scenariusz to chaos, a jego kręcenie było walką z budżetem.
Oto dwa statki kosmiczne, Galliott i Argos, odbierają tajemiczny sygnał radiowy z nieznanej planety o nazwie Aura. Podczas ryzykownego lądowania załoga Argosa zostaje niemal w całości opętana przez tajemniczą, hipnotyczną moc. Jedynym, który się jej opiera, jest kapitan Markary. To z jego pomocą załoga dochodzi do siebie i wkrótce wyrusza na poszukiwanie zaginionego Galliotta. Jak się okazuje po dotarciu na miejsce, jego załoga jest martwa… ale ciała złożone do grobu wkrótce zmartwychwstają i zaczynają stwarzać zagrożenie pozostałym przy życiu astronautom.
Jak się ma wkrótce okazać, Aurę zamieszkuje rasa pasożytów nie posiadających fizycznych ciał, egzystujących w postaci promieni i frekwencji dźwięku, ale pragnących opuścić swoją planetę w celu szukania lepszego domu. To może zaś zostać osiągnięte tylko poprzez podporządkowanie sobie żyjących organizmów, które raz opętane stają się na zawsze własnością „kosmitów-wampirów”. I tak rozpoczyna się dramatyczna walka pomiędzy schwytanymi w zasadzkę astronautami, a bezwględnymi pasożytami!
Planeta wampirów, pomimo swoich oczywistych ograniczeń, po 50 latach trzyma się całkiem dobrze – została nawet niedawno wydana na Blu-rayu przez Kino Lorber. Jeśli tylko przymknąć oko na scenografię czy efekty specjalne, dać się wciągnąć w magiczny świat Bavy, daje dużo radochy. I mimo że znana jako horror science-fiction, dziś bardziej bawi niż straszy. Napięcie generowane przez eksplorowanie nieznanego przetrwało jednak próbę czasu, a klimat filmu – przede wszystkim scena z opuszczonym statkiem obcych – stał się bezpośrednią inspiracją dla scenariusza Obcego.
W istocie, Dan O’Bannon, scenarzysta Obcego, wyznaje w wywiadzie dołączonym do box setu DVD Alien Quadrilogy, że wyjął słynną scenę ze szkieletem z Planety wampirów, a film puścił nawet Ridleyowi Scottowi (ten nie polubił dzieła Bavy), który oficjalnie nie przyznaje się jednak, że widział Planetę wampirów przed lub w trakcie kręcenia Obcego. Ta, co trzeba dodać, nosi jednak ślady innego klasyka science-fiction, Robinsona Crusoe na Marsie, który na ekrany wszedł rok wcześniej i również został napisany przez Melchiora.
Conradino Beb
Znany pod tytułami: Planet of the Vampires / Terrore nello spazio / Terror en el espazio
Produkcja: Włochy/Hiszpania/USA, 1965
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 3,5/5
Barry Sullivan zagrał póżniej m.in w ,,, Pat Garrett & Billy the Kid ” ( tylko w tej podstawowej wersji z 73′ go wycięli ) i w jednym z lepszych poliziotti Umberto Lenziego – ,, Napoli Violenta”.
Bavie, to moim zdaniem należy się wyłącznie podziw za ten jego kosmos, podejrzewam, że w tych warunkach budżetowych, to niejeden okrzyczany holiłódzki maestro poległby z kretesem. ,,Terrore nello Spazzio” ma prawdziwą klasę,ta scenografia to jest małe dzieło sztuki. No i przede wszystkim jest to gatunkowy crossover, jakiego jeszcze w historii kina wcześniej nie było – mariaż space opery i horroru, to obok giallo i slashera, kolejny wynalazek Mariana Piany.
A tak z nieco póżniejszej włoskiej beczki : miesiąc temu zmarła Lili Carati , aktorka znana głownie z lekkiego repertuaru erotycznego ( Joe D’Amato, Massimo Tarantini )
Postanowiwszy uczcić jej pamięć zaserwowałem sobie ,, Avere Vent’anni” ( Mieć 20 lat) Fernando Di Leo z 78′. Film druzgocąco nieobliczalny – dwie urodziwe, wyluzowana na potęgę easyriderki ( Lili Carrati i Gloria Guida ) docierają stopem do Rzymu w poszukiwaniu uciech tego świata . Beztroskie i wyuzdane napawają się urokami młodości, prowokują burżujów , kradną żarcie z supermarketu, kupują malborasy oferując w zamian ,,pompino” , i tak dalej . Trafiają na squata do hippisowskiej komuny, pełnej zdumiewających ludzkich okazów. Zawiedzione przygodnym sexem z jakimiś mało wyrafinowanymi chłoptasiami ( bo najprzystojniejszy w towarzystwie Ray Lovelock jest non stop uspawany jak wór , a reszta to ciężkie zjeby albo zapuszczone, podstarzałe pryki ) robią sobie dobrze same . Dla podtrzymania budżetu komuny sprzedają encyklopedie, jako akwizytorki, ale wkrótce policja robi kipisz na squacie i całe towarzystwo ląduje na psiarni ( scena przesłuchania jogina w permanentnym mentalnym lotosie przez wkurwionych gliniarzy – bezcenna ! )
Ten lekki i frywolny filmik, kryje jednak w zanadrzu prawdziwe pierdolnięcie, a mianowicie scenę finałową, kiedy obie bohaterki zostają bestialsko zmasakrowane przez bandę jakichś przypadkowych typów . Zmiana tonacji jest tak szokująca, że trudno mi to z czymś porównać. W swoim czasie film tak zbulwersował widownię, że cały ten finał wycięto ( pełna wersja ukazała się dopiero w wydaniu DVD ) . Poza wszystkim w obrazie Di Leo pobrzmiewa brutalne, definitywne requiem dla ery Flower Power . Polecam serdecznie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„Planeta…” to mariaz horroru gotyckiego i giallo, ale spotkalem sie z opinia, ze to takze western w stylu „Rio Bravo”. Background podobno tworzyly lustra i talerze kuchenne 😉
„Miec 20 lat” brzmi dobrze, robienie paly jest rzecza swieta. Nie widzialem, ale chetnie machne te wstrzasajaca opowiesc, ktora wydaje sie dobrym komentarzem do anni di piombo!
PolubieniePolubienie