W dwunastym wieku chiński mistrz Kakuan narysował dziesięć byków, opierając się na wcześniejszych bykach taoistycznych oraz napisał komentarze prozą i wierszem, które prezentujemy tutaj w tłumaczeniu. Jego dzieło było czystym zen, wchodziło głębiej niż dzieła wcześniejsze, które kończyły się na nicości obrazu ósmego.
Byk jest wieczną zasadą życia, prawdą w działaniu. Dziesięć byków symbolizuje kolejne etapy urzeczywistniania swej prawdziwej natury. Kolejność ta jest tak przekonująca dzisiaj, jak była wtedy kiedy Kakuan (1100 – 1200) rozwinął ją na podstawie wcześniejszych i wykonał obrazy byka. Zrozumienie zasady stwórczej przekracza każdy czas i każde miejsce, 10 byków to coś więcej niż poezja, więcej niż obrazy. To odsłonięcie duchowego objawienia…
Na pastwisku tego świata bez końca rozchylam wysokie trawy w poszukiwaniu byka.
Gdy idę wśród rzek bez nazw, zagubiony na krzyżujących się ścieżkach odległych gór,
Zawodzi mnie moja siła i wyczerpuje się żywotność – nie potrafię odnaleźć byka.
Słyszę jedynie szarańczę chrzęszczącą nocą w lesie.
Komentarz:
Byk w ogóle nie odszedł, po cóż więc go szukać? Nie udaje mi się go odnaleźć tylko i wyłącznie z powodu oderwania od mojej prawdziwej natury. W zamęcie doznań zmysłowych gubię nawet jego ślad. Z dala od domu widzę wiele rozdroży, ale nie wiem, która droga jest tą właściwą, Usidliły mnie chciwość i strach, to, co słuszne i to, co niesłuszne.
Pod drzewami wzdłuż strumienia dostrzegam ślady!
Są nawet i wśród pachnących traw.
Odnalazłem je, hen daleko, w odległych górach.
Śladów tych nie można ukryć, jak nie można ukryć nosa patrząc w niebo.
Komentarz:
Pojmując naukę, dostrzegam ślady byka. Wiem, że jak wiele naczyń wykonane jest z jednego i tego samego metalu, tak istnieją miriady stworzeń utkanych z przędzy jaźni. Dopóki ni potrafię dokonywać rozróżnień, jak dostrzegę odmienność prawdziwego i nieprawdziwego? Chociaż jeszcze nie przekroczyłem bramy, niemniej jednak spostrzegłem ścieżkę.
Słyszę pieśń słowika.
Słońce przygrzewa, wieje łagodny wietrzyk, wzdłuż brzegu zielenią się wierzby:
Żaden byk się tu nie skryje!
Który artysta zdoła namalować ten ciężki łeb z majestatycznymi rogami?
Komentarz:
Usłyszawszy dźwięk, można określić jego źródło. Kiedy sześć zmysłów się połączy, brama stoi otworem. Ilekroć się w nią wchodzi, widzi się łeb byka! Ta jedność jest jak sól w wodzie, jak kolor w barwniku. Najmniejsza rzecz nie jest różna od „ja”.
Chwytam go z ogromnym trudem.
Ma niewyczerpane siły i potężną wolę.
Szarżuje ku wysokiej wyżynie hen nad mgiełką chmur
Lub stoi w niedostępnym jarze.
Komentarz:
Długo żył w lesie, ale dziś go schwytałem. Zauroczenie scenerią kłóci się z kierunkiem, w którym musi się udać. Błąka się, tęskniąc za rozkosznym zapachem traw. Nadal jest dziki i nieokiełznany. Jeśli chcę jego posłuszeństwa, muszę unieść bat.
Bat i powróz są niezbędne.
Inaczej zboczy w jakąś pokrytą pyłem dróżkę.
Jeśli będę dobrze go traktował – złagodnieje.
Potem, bez pęt, będzie posłuszny swemu panu.
Komentarz:
Kiedy pojawia się jedna myśl, zaraz wypiera ją następna. Kiedy pierwsza myśl bierze się z oświecenia, wszystkie następne są prawdziwe. Przyczyna złudzenia nie jest to, co obiektywne – jest ono skutkiem tego, co subiektywne. Trzymaj mocno za kółko w nozdrzach i nie pozwól nawet na jedna wątpliwość.
Siedząc na byku, noga za nogą wracam do domu.
Wieczorem rozbrzmiewa dźwięk mojego fletu.
Wybijając ręką takt pulsującej harmonii, kieruję niekończącym się rytmem.
Ktokolwiek usłyszy tę melodię, przyłączy się do mnie.
Komentarz:
Walka zakończyła się. Zyski i straty zlały się w jedno. Śpiewam pieśń wiejskich drwali i gram dziecięce melodie. Siedząc na byku, przyglądam się chmurom wysoko w górze. Idę naprzód, nie zważając, czy ktoś przywołuje mnie z powrotem.
Siedząc na byku, docieram do domu.
Przepełnia mnie spokój i pogoda. Byk także odpoczywa.
Świta. W błogiej odpowiedzi
W moim krytym słomą domostwie leżą porzucone bat i powróz.
Komentarz:
Wszystko jest jednym prawem, nie dwoma. Z byka uczyniliśmy chwilowy jedynie podmiot. Przypomina to relacje miedzy królikiem i sidłami lub księżyc wychylający się zza chmur. Ścieżka jasnego światła wędruje przez otchłanie czasu.
8. Przekraczanie i byka, i jaźni
Bat, powróz, człowiek i byk – wszystko rozpływa się w nicości.
Niebiosa są niezmierzone – nic ich nie splami.
Jakże może płatek śniegu trwać w rozbuchanym ogniu?
Mamy tutaj ślady patriarchów.
Komentarz:
Mierność odeszła. Umysł jest pozbawiony ograniczeń. Nie szukam już oświecenia. Nie znajduję się również tam, gdzie żadne oświecenie nie istnieje. Ponieważ nie jestem w żadnym z tych stanów, oczy mnie nie widzą. nawet gdyby setki ptaków usiały moją ścieżkę kwiatami, to ta pochwała byłaby i tak bez znaczenia.
Zbyt wiele kroków uczyniono powracając do początków, do źródła.
Lepiej od początku być ślepym i głuchym!
Żyjąc w swojej prawdziwej siedzibie, obojętny na to, bez czego –
Rzeka płynie spokojnie, a kwiaty są czerwone.
Komentarz:
Prawda od początku jest jasna. W milczeniu obserwuję powstawanie i rozkład. Ten, kto nie jest przywiązany do „kształtu”, nie musi być „przekształcony”. Woda jest szmaragdowo-zielona, góra jest błękitna, a ja widzę to, co jest w trakcie powstawania, i to, co jest w trakcie rozkładu.
Boso, nagi do pasa, wmieszałem się miedzy ludzi tego świata.
Moje odzienie w strzępach, zakurzone – a mnie stale przepełnia błogość.
Nie korzystam z magii, by przedłużyć swe życie;
W tej chwili, na moich oczach, martwe drzewa wracają do życia.
Komentarz:
Za moją brama tysiące mędrców mnie nie zna. Piękno mojego ogrodu jest niewidzialne. Dlaczego miałbym poszukiwać śladów patriarchów? Idę na targ z butelką wina i wracam z kijem. Odwiedzam winiarnię i targ, i każdy, na kogo spojrzę, doznaje oświecenia.