Gdy przypominam sobie pierwsze odczucia po kontakcie z muzyką Chelsea, wydają mi się one okropnie jednowymiarowe. Na początku postrzegałem ją jako srogo naćpaną gotkę (i jak się okazuje, za bardzo się nie myliłem), której muzyka z czasem będzie coraz cięższa i metaliczna. Jednak każda z kolejnych płyt artystki okazywała się przyjemnym zaskoczeniem.
Melancholijny folk, depresyjne covery Rudimentary Peni, czy mroczna elektronika, tworzyły synkretyczny, lecz spójny styl, którego głównymi cechami były: minimalizm, oniryczność i krążący gdzieś w tle, black metalowych chłód. Najnowszy materiał Chelsea jest sumą wszystkich tych elementów, ukazaniem ich w ekstremalnej formie.
Piosenki otwierające Abyss należą do najcięższych utworów w jej dotychczasowej karierze. Potężne sludge’owe riffy o noise rockowej ostrości, połączone z pełnymi pasji wokalami robią niesamowite wrażenie. Szczególnie interesujący jest nawiedzony numer Dragged Out, dzięki czemu Amerykanka weszła na terytorium zajmowane dotychczas przez Jex Thoth, jednak dokładając do pełzającego doom metalu depresyjną manierę Beth Gibbons.
Ale to tylko jedna z kilku facjat, które posiada Abyss, bo pomiędzy łamiącym kości ciężarem, a bardziej odważnymi kompozycjami, znajdziemy również melancholijny folk. Maw posiada niezwykle silny ładunek emocjonalny, a poprzez swoją epickość zbliża się do Let England Shake Pj Harvey. Z kolei Crazy Love hipnotyzuje swoją prostotą i monotonnością gitary czy zblazowanego wokalu.
Gdy jednak spojrzymy głębiej, poza oczywistą przebojowość pierwszej części Abyss, wyłapiemy znacznie ciekawsze momenty. Kiedy na gitarowy ciężar opada całun elektronicznych dźwięków, pojawiają się post punkowe rytmy lub chaotyczny avant-folk, a Chelsea staje się bardziej przekonywująca.
Dzięki wyrazistej produkcji Johna Congletona, Abyss stanowi również dopełnienie jej stylu. Artystka zatoczyła koło w swoich muzycznych poszukiwaniach. Znajdziemy tu burzę negatywnych emocji, mroczny, choć lekko naiwny romantyzm i senną, folkową atmosferę. Mam nadzieję, że Chelsea nie poprzestanie na tym co wypracowała, a jej niespokojna natura rzuci ją dalej w kierunku odkrywania nowych muzycznych światów.
Jakub Gleń