Specjalna Sesja Zgromadzenia Generalnego ONZ, której głównym tematem będzie Wojna z Narkotykami, odbędzie się w dniach 19-21 kwietnia w Nowym Jorku. Ale hasła o świecie wolnym od narkotyków będą tym razem grać znacznie mniejszą rolę od głosów wołających otwarcie o zmianę polityki międzynarodowej w sprawie substancji psychoaktywnych. Czy jednak zmiana stanowiska ONZ jest nieunikniona? Co do tego można mieć poważne wątpliwości...
Jeszcze w 1998 przedstawiciele państw biorących udział w Specjalnej Sesji Zgromadzenia Generalnego ONZ (UNGASS) deklarowali, iż trzeba prowadzić twardy kurs wobec producentów, przemytników, handlarzy i użytkowników nielegalnych substancji psychoaktywnych, które niszczą zdrową tkankę społeczną, zagrażają rozwojowi ekonomicznemu, a ostatnio wspierają też terroryzm (patrz deklaracja z 2008)!
W preambule do Deklaracji Politycznej, przyjętej w 1998 przez Zgromadzenie czytamy: Narkotyki niszczą istnienia ludzkie i społeczności, podminowują zrównoważony rozwój i generują przestępczość. Narkotyki wpływają na wszystkie sektory społeczne we wszystkich krajach, nadużywanie narkotyków w szczególności wpływa na wolność i rozwój młodych ludzi, nasze najcenniejsze dobro. Narkotyki są śmiertelnym niebezpieczeństwem dla zdrowia i dobrobytu ludzkości, niezależności państwowej, demokracji, stabilności narodów, struktury wszystkich społeczeństw, a także godności i nadziei milionów ludzi oraz ich rodzin.
Jednym słowem, nie ma na świecie gorszego zła niż narkotyki, nawet jeśli porównać je z otyłością, smogiem, bezrobociem, alkoholizmem, stresem, deforestacją i globalnym ociepleniem. A przynajmniej taką wersję rzeczywistości sprzedają nam wszystkie reżimy polityczne, dla których narkotyki są idealnym wrogiem poprzez uosobienie cech „obcego” lub „niewidzialnego obcego”, który nie daje żadnych szans racjonalności i względnej obiektywności badań naukowych, pokazujących zupełnie inną wersję rzeczywistości.
Czym jest obcy? Pojęcie to wywodzi się z antropologii kultury (a konkretnie z prac Ruth Benedict i antropologów społecznych), w której używa się go często do zobrazowania kolektywnych fobii, najgłębszych lęków wspólnoty. Obcy symbolizuje grozę rozpadu pierwotnych więzi, utraty kontroli, powrotu do stanu zwierzęcego i chaosu. Konotuje również przy okazji wszelkie negatywne cechy, wobec których grupa może się postawić w opozycji, homogenizując swoje struktury wyobrażeniowe, czyli „zwierając szyki” na poziomie politycznym czy społecznym.
Problem w tym, że społeczeństwa na całym świecie zgodnie przestają wierzyć w mity i domagają się empirycznych dowodów, które potwierdzałyby zasadność Wojny z Narkotykami, kosztującej obecnie amerykańskich podatników $51 mld rocznie, brytyjskich £3,355 mld, australijskich $1,3 mld, a meksykańskich $9 mld, co równa się na poziomie międzynarodowym $100-150 mld rocznie wg raportu watchdoga Count The Costs.
Ale nawet gdyby budżet ten zwiększyć dwukrotnie, nie wystarczy on do zlikwidowania międzynarodowego rynku narkotykowego wartego $321 mld (który ten poziom osiągnął w 2005 zgodnie z raportem ONZ, bo od tego czasu na pewno się powiększył), z którego korzysta bardzo dużo obywateli Unii Europejskiej. Ci wydali w 2015 na narkotyki ponad €24 mld – głównie na marihuanę, która stanowi także najpopularniejszą nielegalną używkę na świecie – co ujawnił kilka dni temu raport EMCDDA.
A nie da się tego zrobić, gdyż jak trąbią dzisiaj na alarm wszystkie szanujące się media, agencje informacyjne i organizacje pozarządowe, nie udało się tego zrobić do tej pory… a mieliśmy czas od 1961, kiedy z inicjatywy Harry’ego J. Anslingera sygnowano pierwsze porozumienie międzynarodowe, wprowadzające globalną prohibicję, którego kolejne ratyfikacje ani na chwilę nie doprowadziły do zmniejszenia dostępności substancji uznanych za nielegalne! Nie, w ostatnich latach dostępność ta nawet się zwiększyła, Wojna z Narkotykami okazała się więc bardzo drogą porażką!
Udało się za to zapełnić więzienia, doprowadzić do niespotykanej wcześniej eskalacji przemocy, epidemii chorób zakaźnych i do minimum obniżyć zaufanie do organów ścigania, które zmuszone zostały do egzekucji absurdalnego prawa! W efekcie, w każdym kraju Zachodu, w tym w Polsce, znajdziemy dzisiaj grupy tworzone przez doświadczonych policjantów, domagające się zmiany prawa antynarkotykowego, których opinii również należy słuchać!
Nic również dziwnego w tym, że największymi wrogami kontynuowania Wojny z Narkotykami są dzisiaj Kolumbia, Ekwador, Wenezuela, Meksyk, Gwatemala i Urugwaj – kraje Ameryki Południowej, których narkotykowa prohibicja dotknęła najgłębiej, gdzie kartele narkotykowe stały się silniejsze niż demokratycznie wybrane rządy… tylko dlatego, że przez 40 lat miały do dyspozycji rynek nielegalnych substancji psychoaktywnych. Można nawet postawić śmiałą hipotezę, że nigdy nie mielibyśmy takiej epidemii kokainizmu i heroinizmu oraz korupcji, gdyby obrót tymi substancjami był legalny!
Potwierdza to bardzo obrazowo Maricio Rodriguez, dyplomata i ekonomista, który na nadchodzącym szczycie będzie reprezentował Kolumbię, mówiąc Los Angeles Times: Wojna narkotykowa w Cartagenie to największa tragedia, którą przeżyliśmy w Kolumbii i prawdopodobnie w całej Ameryce Łacińskiej. Całkowita liczba ofiar w tej wojnie przebija nawet liczbę ofiar wojennych w Syrii. Każdy dzień to strata kolejnych ludzi i setek milionów dolarów.
Rodriguez tłumaczy ten stan rzeczy odwołuje się do słów laureata Nagrody Nobla w ekonomii, Miltona Friedmana, który dorastał podczas prohibicji alkoholowej w Chicago, by zrozumieć wyraźnie, że gdy rząd zabrania sprzedaży jakiejkolwiek substancji (alkoholu, marihuany, MDMA czy kokainy), otwiera drzwi dla czarnego rynku i uzbrojonych gangów, które natychmiast zaczynają walczyć o kontrolę nad nim. Jednak gdy kończy się prohibicja, kończy się też przemoc.
I właśnie z tego powodu przed nadchodzącym szczytem z prohibicyjnego konsensusu wyłamują się także kraje bogate tj. Norwegia, Szwajcaria czy Australia, której sens uczestnictwa w UNGASS zakwestionował kilka dni temu dr Alex Wodak z Australian Drug Law Reform Foundation, mówiąc w wywiadzie dla Guardiana:
Nie sądzę, że Australia zostanie wysłuchana podczas UNGASS. Nie zobaczymy nic z tego, co Australia chciałaby zobaczyć. Co powinniśmy zaś zobaczyć w idealnym świecie, to jasne i wyraźne oświadczenie, że ścieżka obrana przez społeczność międzynarodową kilka dekad temu w ramach przeciwdziałania nielegalnym substancjom, nie doprowadziła do realizacji celów. Faktycznie, strategia kontroli narkotyków okazała się nieproduktywna i doprowadziła do bardzo poważnych, niezamierzonych konsekwencji.
To również potwierdzenie wątpliwości, iż nadchodzący szczyt zakończy się oficjalnym odwrotem od prohibicyjnej strategii narkotykowej. Jak pisze bowiem The Economist: Problem w tym, że na zmianę konwencji ONZ, które wprowadziły globalną prohibicję, potrzebna jest zgoda 193 państw członkowskich, z których wiele wciąż jest przeciwnych choćby minimalnym reformom. Najbardziej prawdopodobne jest więc to, iż samo zebranie skupi się na ględzeniu, konwencje ONZ wcale nie zostaną zreformowane, ale wiele krajów je zwyczajnie zignoruje.
W praktyce jest to bardzo realna możliwość, bo ONZ jako ciało ustawodawcze i kontrolne staje się z roku na rok coraz bardziej niewydolne i zwyczajnie nie jest w stanie powstrzymać reform prawa antynarkotykowego w wielu krajach, które tj. Urugwaj, już się z nich wyłamały, legalizując produkcję i obrót marihuaną. Paradoksalnie, od ONZ grubo dostaje się w ostatnich latach samym pionierom prohibicji, Stanom Zjednoczonym, za postępującą legalizację marihuany na szczeblu stanowym, których rząd mało sobie z tego jednak robi.
Conradino Beb