Od legalizacji rekracyjnej marihuany w Nevadzie nie minęły nawet dwa tygodnie, a sklepom już brakuje towaru, jak potwierdza Departament Podatkowy. W związku z tym gubernator stanu, Brian Sandoval, ogłosił „stan wyjątkowy”, który ma ułatwić dostęp do rynku większej ilości dystrybutorów.
Na dzień dzisiejszy w Nevadzie zaledwie 50 punktów sprzedaży posiada wymaganą licencję na obrót marihuaną lub produktami z marihuany i tylko te otworzyły podwoje 1. lipca. Ale zgodnie z nowym prawem, nie mogą one legalnie dokonywać zakupu mającego na celu uzupełnienie asortmentu, gdyż na pośrednictwo pomiędzy growerami, a sprzedawcami, wyłączność mają hurtownicy alkoholu.
Ten stan rzeczy jest wynikiem wyroku sądowego, który został przedłużony w czerwcu tego roku i ma na celu „promocję regulacji marihuany w podobny sposób do alkoholu”, a także ochronę sklepów monopolowych przed bankructwem na skutek wzrastającej popularności marihuany. Nevada jest jedynym stanem z prawem tego typu!

Stan wyjątkowy może zmienić zaistniałą sytuację, rozszerzając pulę aplikantów, którzy mogą ubiegać się o licencję na dystrybucję marihuany, o przedsiębiorców spoza branży alkoholowej. Stanowa Komisja Podatkowa ma głosować nad wprowadzeniem tej regulacji w życie w czwartek
Jak powiedziała Reno Gazette-Journal Stephanie Klapstein z Departamentu Podatkowego, niewydolny rynek marihuany może mieć daleko idące konsekwencje finansowe, gdyż 15% podatek od uprawy konopi generuje przychody przeznaczane na edukację publiczną i blokada tego rynku mogłaby mieć katastofalne skutki dla budżetów szkolnych.
Conradino Beb
Źródło: Business Insider
Mimo wszystko aż serce rośnie gdy czyta się takie teksty. Nawet w Polsce wiele zmieniło się pod tym względem. Swoją drogą dziwne, że ludzie przez tyle jakoś nie dostrzegli analogii między marihuanową prohibcją a tą z lat 20.
PolubieniePolubienie