Człowiek, który zabił Hitlera i Wielką Stopę (2019)

Debiut Roberta Krzykowskiego o absurdalnie brzmiącym tytule Człowiek, który zabił Hitlera i Wielką Stopę, zapowiadał utrzymaną w grindhouse’owym duchu, kampową rozrywkę. Ale ku zdziwieniu wielu okazał się angażującą emocjonalnie historią, opartą w głównej mierze na postaciach. Tam, gdzie liczono na masę humoru i efektownej rozwałki, otrzymaliśmy pokłady żalu oraz perspektywę starzenia się w samotności.

Calvin Barr – w tej roli nominowany do Oscara za Narodziny gwiazdy (2018) Sam Elliott – wiedzie spokojne życie w drugiej połowie lat ’80 jako cichy bohater II Wojny Światowej, mając na koncie udany zamach na samego Adolfa Hitlera.

Pomiędzy rozmowami z lokalnym barmanem po nocy i spacerami z psem za dnia, Calvin wspomina wydarzenia z przeszłości, szczególnie zamach na najwyższego wodza III Rzeszy, który nie rozgrywa się wcale na alternatywnej osi czasu, bo scenariusz sprytnie wplata go w nasze realia!

Dla Elliotta jest to okazja do wykorzystania pełnej palety manieryzmów. Aktor potrafi urzec zarówno łobuzerskim uśmieszkiem, rozdzierającą go od środka samotnością, czy życiem utraconą miłością sprzed lat. Jednak przede wszystkim pozostaje pogrążonym w refleksji staruszkiem.

Sekwencja tuż przed spotkaniem z Führerem, w której młody Barr (w tej roli Aidan Turner) szykuje skrzętnie ukrytą broń, zapewnia nas o wyjątkowym wyczuciu klimatu Krzykowskiego. Poprzecinana humorystycznymi wstawkami, od początku do końca utrzymuje widza w napięciu przed ekranem.

Melancholijny obraz jesieni życia weterana wojennego dostaje swoistego kopa, kiedy Barr na zlecenie rządu Stanów Zjednoczonych przyjmuje zlecenie na Wielką Stopę. Zarażone wścieklizną, mityczne stworzenie, zaczęło zagrażać wszystkim żywym istotom, jakie znalazły się w zasięgu jego łap.

Calvin zostaje zmuszony postawić na szali postanowienie o zaprzestaniu zabijania z obowiązkiem ratowania świata. Ale opierając się na tytule filmu, łatwo oczywiście wywnioskować, po której stanie stronie.

Dawna przygoda okazuje się dla Barra przekleństwem, piętnem, z którym przyjdzie mu dokonać żywota. Protagonista przyjmuje obie misje z wielkim rozgoryczeniem ucząc się tego, że za każdym mitem kryje się żywa istota. I to właśnie ją zabić jest o wiele łatwiej, niż jej legendę.

Krzykowski, choć zdarza mu się kilka efektownych scen, jak pościg i walka z Wielką Stopą, oparł całość na „ciężkim” dialogu i mozolnym budowaniu napięcia. Niestety, działa to połowicznie, a podwójna, nielinearna konstrukcja fabularna utrudnia pełne zaangażowanie. Tam, gdzie bryluje charyzmatyczny Sam Elliott, jego młodsza wersja nie radzi sobie już tak dobrze.

Jednak nietrafne byłoby na pewno stwierdzenie, że z filmu, który ma pewne mankamenty, nie można czerpać przyjemności. Krzykowski zwinnie bawi się bowiem w mitologiczną dekonstrukcję. Tytułowe monstrum – to z kanadyjskiej puszczy, a nie z Austrii – wygląda wyjątkowo odrażająco i nomen omen strasznie! Cały proces polowania i ostatecznej konfrontacji jest więc naprawdę satysfakcjonujący.

Niektórych może zdziwić to, że historia Calvina nie wymagała paranormalnego aneksu, aby wciągnąć widza. Być może był to tylko marketingowy zabieg, mający na celu przyciągnięcie uwagi. Ale nawet jeśli ten kuriozalny obraz okazał się czymś zupełnie innym od pokładanych w nim nadziei, bez zająknięcia łyknąłem go w całości!

Oskar „Dziku” Dziki

 

Tytuł oryginalny: The Man Who Killed Hitler and Then The Bigfoot
Produkcja: USA/2019
Dystrybucja w Polsce: HBO Go
Ocena MGV: 3,5/5

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: