Legendarny surfer, wirtuoz gitary i treser tygrysów, odpowiedzialny za powstanie i rozwój surf rocka, zmarł w sobotę w szpitalu w południowej Kalifornii. Muzyk od dłuższego czasu cierpiał na raka jelita grubego i niewydolność nerek. Zgon został potwierdzony przez Dusty’ego Watsona, perkusistę Dale’a.
Dick Dale był znany szerokiej publiczności głównie ze swojej kompozycji Misirlou, która została wydana na singlu 7” w 1962 przez Deltone Records, będąc przez wiele lat überhitem sceny surfowej, ale do mainstreamu przedarła się dopiero w połowie lat ‘90, kiedy ozdobiła ścieżkę dźwiękową do Pulp Fiction Quentina Tarantino, który sam jest wielkim fanem surfu.
Tradycyjny egipski kawałek, korzystający z niezwykle rzadko używanej w kulturze zachodniej, podwójnej skali harmonicznej, przekształcony został przez Dale’a w huragan dźwięków dzięki dynamicznemu staccato i diabelsko szybkiemu wygrywaniu nut w górę i w dół skali, przez co stał się natchmiast surfowym hymnem, do dzisiaj coverowanym przez grupy surfowe z całego świata.

Dale urodził się jako Richard Monsour w Bostonie w 1937 w libańsko-polskiej rodzinie, a jego pasja muzyczna ukształtowała się pod wpływem tradycyjnych melodii bliskowschodnich i frentycznego jazzu Gene’a Krupy.
Za gitarę młody Dale chwycił jednak dopiero po przeprowadzce do Kalifornii, gdzie zaczął też surfować, by na początku lat ’60 założyć grupę The Del-Tones, z którą eksperymentował na scenie w Rendezvous Ballroom w Balboa, stając się twórcą tzw. mokrego brzmienia (wet sound), które odzwierciedlało pierwotny żywioł oceanu.
Nie byłoby to jednak możliwe bez przełomowej technologii Leo Fendera, który podarował Dale’owi swojego pierwszego Stratocastera i stworzył dla niego słynny Fender Reverb Unit – podstawę surfowego sustainu.
Ponadto, wraz z Leo Fenderem i Freddy Traverasem (gitarzystą grupy The Royal Hawaiians), Dale stworzył wzmacniacz, który przeszedł do historii muzyki gitarowej: Fender Dual Showman z dwoma głośnikami o średnicy 15″, który we wczesnych latach ’60 był najpotężniejszym sprzętem gitarowym na świecie. Wzmacniacz sprawił, że The Del Tones byli najgłośniejszym bandem na świecie aż do pojawienia się The Beatles w 1964.
Legendarne było również „maszynowe” staccato Dale’a, który grając na żywo topił struny. Jednym z wczesnych fanów gitarzysty był sam Jimi Hendrix, który odwiedził go nawet w Kalifornii po tym, jak ukończył służbę wojskową.

Dick Dale od wielu lat zmagał się z niewydolnością nerek i postępującym rakiem jelita grubego, koszty leczenia pokrywając zarobkami z koncertów, które często grał z wielkim bólem, ale podkreślając że nie ma wyjścia, jeśli chce pozostać przy życiu.
Jak muzyk powiedział w wywiadzie dla pisma California Rocker w 2015: Nie martw się o wczoraj i nie martw się o jutro. Nie martw się o wczoraj, ponieważ już go nie ma. Albo było dobre albo nie. I nie marnuj energii na martwienie się o jutro. Możesz dostać zawału i umrzeć. Dlatego nazywają to prezentem, bo to prezent (przyp. red. nieprzetłumaczalna gra słów oparta na dwuznaczności angielskiego słowa „present”).
Muzyk pozostawił po sobie żonę, Lanę, oraz syna, Jimmy’ego.
Conradino Beb
Źródło: New York Times