Tytuł drugiej części „animalistycznej” trylogii Daria Argenta nie ma wbrew pozorom nic wspólnego z mruczącym zwierzęciem domowym, tak zwany jest bowiem po włosku pejcz, używany kiedyś przez Rzymian do chłostania niewolników na statkach morskich. Zręby scenariusza – dokładnie 7 stron – stworzył Dardano Sacchetti, poproszony przez Argenta o pomoc po sukcesie swojego debiutanckiego giallo, Ptak o kryształowym upierzeniu, które pobiło rekordy popularności w Stanach Zjednoczonych. Dzięki ojcu Salvatore – znanemu już wtedy producentowi filmowemu – młody reżyser był w stanie ściągnąć z USA kilka wschodzących gwiazd, z których najważniejszą był James Franciscus, opromieniony sukcesem Planety małp.
Mimo że z czasem Argento zaczął wskazywać na Kota o dziewięciu ogonach jako swój najgorszy film (sic!), pozostaje on w mojej opinii jednym z najlepszych thrillerów ze złotego okresu maestra, który warsztatowo dorównuje zarówno Głębokiej czerwieni, co i Odgłosom. Właśnie tutaj Argento zaczął się powoli odrywać od linearnej, przyczynowo-skutkowej narracji – silnie ograniczającej emocjonalny efekt jego debiutu – i stosować oniryczne skoki akcji z pełnymi napięcia zbliżeniami, bez wątpienia zainspirowane klasycznymi dziełami Maria Bavy. Ponadto, film zarobił w USA 100% więcej niż Ptak o kryształowym upierzeniu, co uczyniło z Argenta reżysera cieszącego się nieograniczoną wolnością artystyczną.
Osadzając ponownie historię na figurze Głupca – jednostce, która przypadkowo zostaje zamieszana w niekontrolowany bieg wydarzeń – Argento stosuje tym razem narrację mieszaną używając zarówno anonimowej perspektywy zabójcy, co też standardowej, trzeciej osoby. Zamiast samotnego bohatera, reżyser postanawia poprowadzić duet, składający się z młodego dziennikarza Carla Giordaniego (James Franciscus) i starego ślepca, pasjonata rebusów Franca Arna (Karl Malden), który także kiedyś trudnił się dziennikarstwem. Ale nawet jeśli wspólne śledztwo – prowadzone z pomocą małej dziewczynki – jest znacznie efektywniejsze od samotnego tropienia śladów, bohaterowie będą mieli tym razem za przeciwnika niezwykle inteligentnego drapieżnika.
Gdy w siedzibie znanej firmy medycznej zostaje zamordowany jeden z pracowników, ale nie ginie z niej absolutnie nic, policja znajduje się w kropce, a przybywający na miejsce Carlo nie ma za bardzo o czym pisać. Wkrótce jednak ginie kolejny pracownik, tym razem na stacji kolejowej, co zostaje przypadkowo złapane przez fotografa czekającego na przybycie znanej gwiazdy filmowej. Tu pojawia się Franco, który w noc pierwszego morderstwa przypadkowo przechodził z dziewczynką obok budynku, gdzie dokonano zbrodni. Żąda on od Carla, by ten skonsultował się z laboratorium fotograficznym i sprawdził czy na negatywie nie widnieje jakiś dodatkowy detal, który mógłby zmienić nieszczęśliwy wypadek – opisany na pierwszej stronie gazety – w zabójstwo (oczywista zrzynka z Powiększenia Antonioniego).
Ślepiec okazuje się mieć rację, ale w międzyczasie zabójca uderza po raz kolejny kradnąc negatywy z ciemni. Tymczasem dziennikarz zaczyna podejrzewać, że sprawcą może być ktoś z wewnątrz i analizuje profile wszystkich pracowników wyższego szczebla, włącznie z postacią pięknej córki właściciela firmy – Anną Terzi (Catherine Spaak). Morderca jednak nie odpuszcza cały czas wyprzedając myśliwych o krok. Wkrótce na spotkaniu z panną Terzi, Carlo dowiaduje się pewnych istotnych szczegółów na temat pracy gentyków firmy, którzy w ostatnim czasie skupieni byli na badaniu genu zabójcy, mogącym pomóc w identyfikacji jednostek skrajnie niebezpiecznych dla społeczeństwa i całkowitym ich wyizolowaniu.
Ten zręcznie trzymający w napięciu thriller, pozostaje doskonałym przykładem rozbiegowego stylu maestra makabry, zanim wszedł on głębiej w eksplorowanie wątków freudowskich i paranormalnych – w efekcie przechodząc do kręcenia hororów. Mimo pewnych dziur w scenariuszu, Kot o dziewięciu ogonach jest godnym polecenia, włoskim „whodunit” dzięki dobremu aktorstwu, poprawnej reżyserii i umiejętnemu porcjowaniu suspensu. Dodatkowo, filmowi pomaga specyficzny humor – z ironicznym spojrzeniem na pracę mediów i policji – oraz znakomita muzyka Ennia Morricone, który dostarczył filmowi jednego z tych słynnych, niezapomnianych tematów. Przedostatni raz, gdyż niedługo później Argento skumał się z kultową grupą Goblin, z którą miał pracować aż do końca lat ’70.
Conradino Beb
Znany pod tytułami: Il gatto a nove code / Cat O’Nine Tails
Produkcja: Włochy/Francja/RFN, 1971
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 4/5
Ten tytuł, z tego, co pamiętam, ma znaczenie głównie alegoryczne. Malden mówi Franciscusowi, że ,, prawda jest jak dziewięcioramienna dyscyplina – masz tyle dróg, lecz nie wiesz, która doprowadzi do celu” – czy jakoś tak.
Franciscus zagrał główną rolę w pierwszym sikłelu do ,, Planety Małp” – ,, Benath of the Planet of the Apes”.
,,Kot…”’ był też mega hitem frekwencyjnym w Polsce ( jedyny film Argento jaki mieliśmy w rozpowszechnianiu ). Dwukrotnie wprowadzano go na ekrany – najpierw w 73.
Film wywołał burzę. Mam numer ,,Filmu” z tego roku z dupnym artem na temat epidemii przemocy w kinie – film Argento stawiany jest jako najbardziej ekstremalny przykład kina okrucieństwa, jakie gosciło na naszych ekranach. Autor z dużym niepokojem konstatuje fakt, że ludzie walą na to drzwiami i oknami , czego nie może pojąc, bo sam odmawia filmowi jakichkolwiek walorów artystycznych, kutas 😀
,,Kot…” mimo to podejrzanie szybko zniknąl z ekranów, leciał bodajże tylko jeden sezon. Drugi raz wszedł go do kin w 79 – wtedy miałem przyjemnośc obejrzec.
PolubieniePolubienie
Hej! A wyskanowalbys ten artykul? To moglabyby byc nie lada gratka. Ludzie dosc niechetnie odnosza sie do komunistycznej przeszlosci, a w tej starej prasie sa czasem perelki, ktore maja ogromne znaczenie z socjologicznego punktu widzenia 🙂
PolubieniePolubienie
Postaram się, tylko muszę to najpierw znależc. Może chwile zając.
PolubieniePolubienie
Gdybys znalazl, byloby milo 🙂
PolubieniePolubienie
Jestem w stanie zrozumieć to, że Argento uważał ten film za najgorszy 🙂 Z jego dziewięciu filmów z lat 1970-87 „Kota…” stawiam na przedostatnim miejscu w rankingu, późniejsze filmy mistrza giallo bardziej przypadły mi do gustu. Ale to i tak całkiem niezły, trzymający w napięciu kryminał z dobrą rolą Maldena. I z pewnością ten krytyk z magazynu Film nie ma racji odmawiając filmowi walorów artystycznych. Bo Argento przede wszystkim był artystą, a dopiero potem filmowcem 😀
Zgadzam się, że taki artykuł z lat 70. to nie lada atrakcja dla kinomanów.
Cytat z recenzji: „Argento skumał się z kultową grupą Goblin, z którą miał pracować aż do końca lat ’70” Koniec cytatu
Z tego co mi wiadomo zespół Goblin rozpadł się pod koniec lat 70. i np. w filmie „Tenebrae” (1982) członkowie grupy wpisani byli w napisach jako Simonetti-Morante-Pignatelli, gdyż Goblin już nie istniał. Zespół został reaktywowany po roku 2000 i pracował z Argento jeszcze raz – przy filmie „Bezsenność”.
PolubieniePolubienie
Do ,, Phenomeny” ( 85 ) też zrobili muzykę , jako Goblin. Także do ,, La Chiesa” (89) Soaviego, pospołu z Keithem Emersonem i Philipem Glassem.
Ja mam do ,, Kota…” szczególny sentyment, widziałem go za gówniarza, no i jak na tamte czasy i w porównaniu z tym, co wówczas w kinach i w TV zapodawali, to było pierdolniecie, jak sam skurwysyn 😀 Nie zapomnę, jak starsi ode mnie kumple wyszli z kina roztrzęsieni i sponiewierani do imentu. A ja wiedziałem, że muszę to za wszelką cenę zobaczyc…
Pewnie , że gdybym wtedy zamiast ,,Kota…” obejrzał powiedzmy .. Głęboką Czerwień” czy ,, Suspirię” , to bym chyba zwariowal ze strachu i z radości na raz 😀
PolubieniePolubienie
Wlasnie na poczatku „Kot…” na mnie nie zrobil duzego wrazenia, ale po powrocie i kolejnym powrocie w glowie przeszkoczyl mi do przodu w rankigu filmow Argenta. Rezyserii nic nie brakuje, sa bardzo dobre kreacje aktorskie i wzorowy suspense. Na pewno podoba mi sie bardziej niz „Cztery muchy..” czy „Ptak…”.
PolubieniePolubienie
Co do „Phenomeny” to w napisach końcowych kompozytorzy wpisani są oddzielnie: Simonetti jak twórca motywu tutułowego, a Pignatelli jako autor motywu „The Insects”. Według różnych źródeł jakie przejrzałem wynika, że w latach 80 i 90 grupa Goblin nie istniała.
PolubieniePolubienie
Oni sie mogli reaktywowac tak tylko na okolicznośc robienia tych score’ow. Sprawdzałem na imdb, i przy tych dwóch tytułach stoi Goblin. Podobnie jest z soundtrackiem do ,, Contamination” Luigi Cozziego, gdzie jest wymienionr Goblin i osobno Pignatelli i Marangolo ( basista i perkusista ). Prawdopodobnie nagrywali muzykę w niepełnych składach, firmując się zarówno nazwą kapeli jak i swoimi nazwiskami.
… a ja sobie zaraz zapuszczę soundtracka do ,, Contamination”, ktory jest zajebisty i imo lepszy, niż ten całego Goblina do ,,Buio Omega” Joe D’Amato ( z filmami jest dokładnie na odwrót 😀 )
PolubieniePolubienie
Ja sobie odtworzyłem na youtubie „end credits” no i tam nie pojawia się nazwa Goblin tylko tytuły utworów, do których dopasowane są nazwiska lub zespoły takie jak Iron Maiden, Motorhead. IMDb często się myli w przypadku filmów nieamerykańskich (np. przy filmie „Bitwa pod Wiedniem” pisze, że był kręcony w Polsce, co jest totalną bzdurą, a recenzowany wyżej film ma na imdb polski tytuł z dodatkowym dziesiątym ogonem, WTF :D).
PolubieniePolubienie
Widziałem to. Myśle, że chodzi o chuja ( w głowie ) 😀
PolubieniePolubienie
😀
W czołówce „La Chiesa” (89) obok Keitha Emersona jest wprawdzie wpisany The Goblins, ale jest to czołówka anglojęzyczna, więc prawdopodobnie ekipa Argento jej nie zrobiła.
PolubieniePolubienie
tzn. ekipa Soaviego, oczywiście 🙂
PolubieniePolubienie
Ja się nie spieram z tym, ze kapela w tamtym czasie nie istniała. Ale jej nazwa pojawiała się w kontekście filmowej muzyki jej członków ( vide trailer do ,,Contamination” ) . Byc może decyzją producentów ( w wypadku ,, Kościoła” własnie Argento ), bądż dystrybutorow, jako marketingowy handicap.
PolubieniePolubienie
Chociaż nie, ,, Contamination” to był jeszcze Goblin w pełnym składzie, sprawdziłem.
Kurwa, dośc tego gikowania ! 😀
PolubieniePolubienie
Wszystkie watpliwosci od zawsze rozwiewa Discogs: „Contamination OST” jest skredytowany jako Goblin (http://www.discogs.com/artist/Goblin)
PolubieniePolubienie
Tak about ,,Pociąg” kawalerowicza.Wklep ,,Night Train” 1959 torrent… i będziesz miał, w formacie DVD.
PolubieniePolubienie