„Król tygrysów” jest wielki, bo napisało go samo życie

Zapewne wielu widzów po obejrzeniu netfliksowego Króla tygrysów będzie musiało upewnić się, że to, co właśnie zobaczyli, wydarzyło się naprawdę! To serial dokumentalny, który mogliby tak naprawdę wyreżyserować sami bracia Coen. To produkcja posiłkująca się scenariuszem, który napisało samo życie, zawsze oferujące najdziwniejsze scenariusze.

Zakręcony wokół hodowców wielkich kotów, ich obrońców i przeciwników serial jest absolutnie uzależniający. To pięć i pół godziny czystego, telewizyjnego eskapizmu, od którego nie potrafimy oderwać wzroku.

Nawet jeśli świat wokół nas stanął właśnie na głowie, wciąż przecieramy oczy ze zdumienia, widząc wszystkie te wyciągnięte rodem z kreskówki postacie i ich intrygi.

Historia osadzona jest na południowoamerykańskim pustkowiu, będącego zniekształconą przez krzywe zwierciadło tęsknotą za Dzikim Zachodem. To właśnie w tej dziwacznej krainie posiadanie, handel i ochrona dzikich kotów jest wyjątkowo lukratywnym biznesem. W jej centrum znajdujemy Joe Exotica, karykaturalnego geja/rednecka, którego żądza odwagi rozpala iście kryminalną aferę.

Joe jest właścicielem sporych rozmiarów ogrodu zoologicznego, gdzie za odpowiednią cenę publiczność może zobaczyć, dotknąć a nawet kupić lwy, tygrysy i inne zwierzęta uważane powszechnie za egzotyczne.

Joe Exotic ze swoim tygrysem

Joe uwielbia swoje koty, swoją prywatną działalność i media społecznościowe. Tylko jedna rzecz potrafi przesunąć jego egocentryczną duszę na skraj załamania – obrończyni wielkich kotów, Carole Baskin.

Jak można się spodziewać, ekscentryczny Joe raz po raz wybucha nagromadzoną nienawiścią, wysyłając w stronę Carole przeróżne, nieprzyjemne sygnały. Drwi z niej w Internecie, oskarża o morderstwo własnego męża, czy strzela do manekina z jej podobizną z naładowanego ostrą amunicją rewolweru, który nieustannie kołysze się u jego biodra.

Rozległy, oparty o zeznania współpracowników Exotica scenariusz, może przypominać tabloidową paszę, ale reżyser Eric Goode jest na tyle rozsądny, że pozwala wielu ekranowym ekscesom mówić samym za siebie.

Na próżno szukać tutaj moralizatorskiego tonu czy jakiejkolwiek próby osądu przedstawionych bohaterów. Kamera jest tutaj tylko chłodnym okiem wpuszczonym do prawdziwej krainy dziwaków.

Cały ten ślicznie zrealizowany obrazek ubarwiają wstawki, w których Joe Exotic oddaje się innej swojej pasji – muzyce country. I choć są to sprytnie zmontowane teledyski poskładane z różnych wokalnych klocków, wynoszą całość na jeszcze wyższy poziom psychedelicznego dziwactwa!

Wrażenie robi sposób, w jaki Król tygrysów wprowadza nas w swoją historię. Przyciąga od samego początku i utrzymuje nas przed ekranem ciągłym odświeżaniem informacji, faktów i teorii spiskowych. Do tego płynność, z jaką jeden wątek przechodzi w drugi, każe myśleć o scenopisarskim arcydziele!

Pozbawieni kończyn pracownicy prywatnego zoo, młodociani narkomani czy narkotykowi baroni, którzy stali się inspiracją dla Tony’ego Montany – taki krajobraz roztacza przed widzem Król tygrysów.

Opieka na wielkimi kotami nadaje tym ludziom charakter i staje się motorem napędowym ich życia. Czy zatem produkcja Netflixa ma jakieś walory proekologiczne? Zdecydowanie, jednak to nie one stanowią tutaj bazę.

Twórcy serialu, Eric Goode i Rebecca Chaiklin, zebrali na planie pokaźną gromadę ekscentryków, którzy składają się na najbardziej amerykański dokument, jaki możemy obecnie zobaczyć w serwisach streamingowych.

I choć wszyscy wiemy, jak zakończyła się kariera Joe Exotica, naprawdę warto sięgnąć po Króla tygrysów! Może być to dla Was najdziwniejsze przeżycie, od czasu ogłoszenia ogólnoświatowej pandemii.

Oskar Dziki

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: