Wojownicy roku 2072 (1984)

Wielu krytyków filmowych wskazuje, iż Fulci zakończył najbardziej twórczy okres wraz z rokiem 1982, kiedy powstały jego dwa ostatnie dzieła osadzone w konwencji giallo: Czarny kot i Nowojorski rozpruwacz. Wkrótce maestro miał paść ofiarą ekspansji sceny VHS, która sprawiła że jego dyżurni producenci – z których wielu nazywał po latach zwyczajnymi łajdakami – nie mieli dłużej zamiaru finansować drogich efektów specjalnych i egzotycznych lokacji, ale szukali szybkich i tanich produktów, które w mgnieniu oka można było rozdystrybuować na taśmie video.

Pomimo że nośnik – który dzisiaj epatuje paradoksalnie urokiem retro i jest rewitalizowany – dał pole manewru wielu nowym wytwórniom filmowym tj. Troma i stał się podstawą dla filmów klasy B lat ’80, zniszczył także przy tym mistykę sław epoki drive-inowej za sprawą transferów. Ofiarą bezwględnego cięcia padły filmy Cormana, Franco czy wreszcie samego Fulciego, a oni sami nigdy nie wrócili na tory dawnej świetności!

Wojownicy roku 2072 byli pierwszą próbą zmierzenia się legendy horroru z science-fiction – gatunku, który od sukcesu Gwiezdnych wojen stał się w oczach świata filmowego dojną krową numer jeden. Jako, że małe wytwórnie nigdy nie miały jednak szansy na zainwestowanie w swoje filmy tyle, ile dostał Lucas, szły głównie w niskobudżetową zrzynkę z tego, co wcześniej przyniosło dochód innym.

Podgatunek future sports (sporty przyszłości) został odpalony w 1975 przez New World Pictures wraz z kultowym filmem Death Race 2000 (z Davidem Carradinem w roli głównej) i szybko okazał się jednym z największych sukcesów kasowych wytwórni. Do początku lat ’80 wiele innych graczy skopiowało koncept NWP, opierający się na scenariuszu przyszłości, w której władzę przejęły brutalne korporacje medialne, organizujące krwawe zawody sportowe celem podtrzymania wysokiej oglądalności.

Scenariusz filmu Fulciego – napisany m.in. przez Sacchettiego – nie był wyjątkiem kopiując wszystkie wątki, które pojawiły się w innych obrazach future sports tj. Rollerball (1975). Wrobiony w morderstwo swojej narzeczonej motocyklista Drake zostaje wrzucony do celi razem z bandą kryminalistów, którzy mają stać się gladiatorami dostarczającymi rozrywki ludowi w show telewizyjnym, produkowanym przez wszechpotężną stację W Basic.

Zwycięzca ma otrzymać wolność, ale wcześniej wszyscy przechodzą bestialski trening z użyciem psychomanipulatywnych technik, bliskich torturom, zadawanych przez oficera straży i jego poddanych pretorian. Tymczasem asystentka producenta show Sarah (w tej roli Eleonora Brigliadori) odkrywa centralny komputer o imieniu Junior, który został zaprogramowany na śledzenie poczynań gladiatorów i… dokonanie destrukcji totalnej! Nie mając hasła do roota odnajduje jego konstruktora, który pada martwy chwilę po tym, jak otrzymała od niego klucz do mainframe’u. Resztka wątku ginie w mgle tajemniczych scen i ujęć-zagadek (pewnych rzeczy sam nie jestem pewien).

Będąc wielkim miłośnikiem twórczości Fulciego z prawdziwym bólem obserwowałem, jak ciekawy – przynajmniej teoretycznie – pomysł roztapia się w pierwszych dziesięciu minutach, gdy tekturowe makiety, przedstawiające Rzym przyszłości – w jakiejś komicznej próbie imitujące kultowe ujęcia z Łowcy androidów – oraz absurdalne zawiązanie akcji, całkowicie kładą subwersywne przesłanie obrazu. Da się bowiem dostrzec wątki krytyki telewizji, której Fulci nie skąpił ostrych słów, do końca życia podkreślając, że jego horrory są niczym w porównaniu z perwersyjnym praniem mózgu przez brutalne wiadomości programów informacyjnch.

Wojownicy nie docierają jednak do celu głównie ze względu na kompletny burdel narracyjny, który przyprawia o ból głowy! Akcja nie ma żadnego suspensu, a tym bardziej spójnej ciągłości, bohaterowie pojawiają się znikąd, biorą udział w jakichś absurdalnych scenach, które zwykle nic nie wnoszą do głównego wątku. Fulci wprowadza też kosmiczne zwroty intrygi czy ujęcia, pozostające prawdziwą zagadką z punktu widzenia montażu, który jest totalnie kurwa koszmarny. Do tego film zabija jeszcze amatorską scenografią – motory z papierowymi pancerzami wybuchające o mury z gipsu, nie wiadomo skąd i dlaczego – oświetleniem, jak w piekarniku i wymuszaniem uczucia, że akcja gdzieś w ogóle zmierza. I nawet jeśli CEO W Basic okazuje się na końcu sztucznym satelitą, gorszego filmu maestra raczej nie widziałem.

Cóż mogę dodać? Fulci wszedł z Wojownikami do kategorii filmów baaardzo złych. O ile w tej szufladce rządzą głównie campowe fantazje i obrazy klasy Z, których zamierzona powaga sprawia, że ogląda się je niczym najlepsze komedie, obraz Fulciego nie posiada ani ładunku emocjonalnego, ani magnetyzmu, który utrzymywałby uwagę widza na powierzchni. Kilka brutalnych scen nie przeważa niestety szali na korzyść i pozostają one zaledwie cieniem minionej formy. Być może niski budżet był w tym wypadku za niski, choć osobiście uważam, że Fulci nie powinien był brać się w ogóle za science-fiction, z którym nie miał żadnego doświadczenia. Efekt jego pracy wygląda niestety, jak domowy teatrzyk kukiełkowy, robiony na ZX Spectrum, zasilany wyczerpującymi się bateriami R6.

Conradino Beb

 

Znany pod tytułami: I guerrieri dell’anno 2072 / The New Gladiators / Warriors of the Year 2072 / 2072 Les Mercenaires du Futur
Produkcja: Włochy, 1984
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 1/5

=== Obejrzyj cały film ===

3 komentarze

  1. Tak właśnie słyszałem, że ten film się Fulciemu nie udał. Ja też należę do miłośników jego twórczości, a jego filmów science fiction nie oglądałem dlatego, aby nie psuć sobie opinii o tym twórcy 🙂

    Polubienie

    1. Zdecydowana porażka! Dno totalne pod każdym względem niestety 😦 Choć powiem ci, ze niektóre z późnych filmów Lucka jeszcze ujda, np. „Demonia”, ale ten należy do najgorszych w jego karierze i nawet wrogowi go nie polecam 😀

      Polubienie

  2. Widziałem kiedyś lucjanowe fantasy ,, Conquest”, ale raz, ze dawno temu, dwa, że po pijaku, trzy, że chyba nawet nie do końca. Z tego, co przez mgłę pamiętam, to dupy nie urywało, dosyc nudne i mało wyszukane toto było, jakimiś jarzeniówkami z łuków strzelali…
    W miarę przyzwoitym filmem póżnego Lucjana jest ,, Dom Zegarów”, jak na telewizyjną produkcję nie jest żle. Tj. gdyby oglądac to nie wiedząc, że to Fulci , bez tego machinalnego odruchu porównywania – miałbyś dośc wciągający, skromny horrorek, na niegłupim pomyśle oparty.
    …. a w ,, Demonii” kot-skurwysyn przepięknie babci oko z oczodołu pazurem wygarnia 😀

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: