Michael Haneke jest prawdopodobnie ostatnim aktywnym przedstawicielem pokolenia bezkompromisowych filmowców europejskich, którzy swoją karierę zaczynali w burzliwych lat ’70. Mimo że światu dał się poznać dopiero przy okazji Pianistki (2001), artysta ujawnił swój talent znacznie wcześniej przytłaczającym Siódmym kontynentem (1989) i kontrowersyjnym Benny’s Video (1992).
Od tego czasu reżyser praktycznie nie przestał realizować dzieł nieprzeciętnych, z których część to filmy wybitne, które już zdążyły wejść do kanonu kina. Z ostatnich należy przede wszystkim wymienić metafizyczny „thriller” postapokaliptyczny – Czas wilka (2003), oraz niepokojący dramat psychologiczny – Ukryte (2005).
W Miłości, która szturmem zdobyła Cannes oraz 30 innych festiwali filmowych na całym świecie, Haneke zdecydował się poruszyć tabuizowany i zazwyczaj odsuwany w kulturze Zachodu na margines, temat umierania. Biorąc na pokład emerytowanego Jeana-Louisa Trintignanta (legendę francuskiego kina lat ’60/’70, znanego m.in. z Konformisty) oraz niemal równie zapomnianą Emmanuelle Rivę, która do historii przeszła rolą w kluczowej dla kina Nowej Fali – Hiroszimie, mojej miłości (1959), a powróciła na ekrany w Trzech kolorach: niebieskim (1993) Krzysztofa Kieślowskiego, reżyser nie tylko ukłonił się tradycji, ale dał aktorom okazję do konfrontacji z tematem, który jest im osobiście bliski.
Film równie dobrze mógłby się nazywać Starość i ciężko nie zauważyć, że Haneke – jak zwykle – użył tytułu przewrotnie, prezentując romantyczny ideał, który sam pod koniec obala. Starsza para muzyków: Georges i Anne – on jest emerytowanym pianistą, ona pozostaje do końca niezidentyfikowana – przeżywa w spokoju jesień swego życia, ale do czasu gdy Anne nie dostanie wylewu, który praktycznie obezwładnia ją fizycznie i każe mężowi wynająć całodobową opiekę medyczną.
Od tego momentu obserwujemy dramatyczne i niezwykle przygnębiające rozerwanie tkanki związku między dwojgiem ludzi, który Georges podtrzymuje jeszcze przez pewien czas ciepłem i troską, ale przez pogarszający się stan zdrowia żony i to zaczyna się w końcu ulatniać.
Całokształt tworzą kreacje Trintignanta i Rivy, które Haneke zamknął „perfidnie” w murach paryskiego mieszkania odtwarzając klasyczne warunki greckiej tragedii – z jednym wyjątkiem: krótkiej sceny koncertu fortepianowego. Pojawia się tu wprawdzie kilka charakterów epizodycznych, w pewnym sensie kluczowych dla nadania akcji szerszego kontekstu.
Bezczelna i prostacka opiekunka przypomina, że mamy XXI wiek i rozwarstwienie społeczne, a wieża z kosci słoniowej kultury wysokiej jest mitem. Sąsiadki i sąsiedzi, robiący zakupy za pieniądze, przypominają o wysokim statusie społecznym starszej pary. Zaś wizyta młodego pianisty, byłego ucznia Gerogesa, utrwala w umyśle widza znaczenie obydwojga dla rozwoju francuskiej muzyki klasycznej.
Oczywiście, Haneke zawsze przejawiał obsesję śledzenia życia, a raczej rozpadu życia klasy średniej – upadku samoznaczenia, zaniku społecznych rytuałów i w końcu czeluści pomiędzy wyznawanymi wartościami, a irracjonalnymi impulsami, które bezlitośnie zmiatają kulturową patynę.
I w Miłości zrobił to po raz kolejny – przeciągnął widza pod chropowatym kilem emocji, przypomniał że nie ma łatwych odpowiedzi na wyjątkowo trudne pytania, a także dostarczył kolejnego głosu w dyskusji o tym, co składa się na nieuchronność umierania. Ponadto, wszystkie składniki Miłości: reżyseria, zdjęcia i montaż, to realizacja złotego standardu. W filmie nie ma momentu, który nie pozostawałby ważny czy znaczący dla obrazu całości – szczególnie dzięki aktorom.
A oparcie tak elektryzującego dramatu jedynie na duecie było prawdziwą sztuką! Haneke bez wątpienia miał jednak wizję filmu, który byłby skrajnym pokazem metody, a pisząc scenariusz dla Trintignanta kolejny raz się nie pomylił. Legenda, przywołana z emerytury, gra swoją rolę tak prawdziwie, jak to tylko możliwe. Uczucia są pokazywane z osobistym przekonaniem, a dylematy oddawane z cichą, choć zabójczą desperacją.
Nie gorsza jest również Emmanuelle Riva, której rola pokazuje rozpoznanie wielkiego wyzwania i opętańczy, mrożący niemal krew w żyłach realizm. Horror ciężkiej choroby staje się u niej prawdziwie wstrząsającym manifestem aktorskim. Ze wszystkich wielkich filmów, które nakręcił Haneke, Miłość jest jednym z najlepszych, który będzie prawdopodobnie pamiętany jeszcze długo po śmierci artysty.
Conradino Beb
Oryginalny tytuł: Amour
Produkcja: Francja/Niemcy, 2012
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 5/5