Dwa tygodnie po tym, gdy do Jefferson Airplane doszła piękna i charyzmatyczna Grace Slick, zastępując wcześniejszą wokalistkę Signe Anderson, muzycy siedzieli już w hollywoodzkim studiu nagraniowym RCA i rejestrowali psychedeliczny wałek She Has Funny Cars, którym startować miało arcydzieło grupy: Surrealistic Pillow, wydane pół roku później. Cała sesja zajęła zaledwie 3 tygodnie, ale na fali rodzącej się w Haight Ashbury sceny ballroomowej i coraz częściej zarzucanego kwasu, Jeffersoni sunęli po wysokiej fali mając pod ręką więcej materiału niż byli w stanie wykorzystać…
Surrealistic Pillow było pierwszym znaczącym dokonaniem muzycznym, stworzonym w obrębie sceny San Francisco, którą często określa się jako San Francisco sound, by podkreślić homogeniczność stylu i brzmienia. Scena ta została zapoczątkowana przez pięć zespołów: The Charlatans, The Great Society, The Grateful Dead, Quicksilver Messenger Service oraz Jefferson Airplane, którzy ewoluowali jednak znacznie szybciej od innych, by jako pierwsi wydać debiutancką płytę Jefferson Airplane Takes Off (1966) dla RCA. To uczyniło ich zaś prawdziwie profesjonalnym i poważanym outfitem z kontraktem nagraniowym w kieszeni.
Jednym z powodów szybkiego sukcesu Jeffersonów był rozpoznawalny styl, który z łatwością można było ulokować w folk rockowym ogródku, dobrze zaoranym wcześniej przez The Byrds (Los Angeles), którzy w 1965 odnieśli ogromny sukces coverując hity Boba Dylana – ojca chrzestnego gatunku.
Charakterystyczne jingle-jagle The Byrds otworzyło USA na nową muzykę oraz uświadomiło dużym wytwórniom istnienie dynamicznie rosnącego rynku młodzieżowego, co pociągnęło za sobą szukanie kolejnych zespołów, które mogły zapewnić dostawę przebojowych singli muzycznych. A Jefferson Airplane stali się jednym z tych szczęśliwych znalezisk.
Wbrew pozorom i twierdzeniom fanów, Surrealistic Pillow nie jest najlepszym przykładem psychedelii Zachodniego Wybrzeża, płyta jest bowiem zbudowana głównie na eterycznych, folkowych melodiach i przejmujących, nastrojowych chórkach.
Element akustyczny zdecydowanie dominuje tu nad twardym, elektrycznym brzmieniem, rozwijanym przez takich proroków sceny, jak Quicksilver Messenger Service czy Big Brother & The Holding Company. Jednak Surrealistic Pillow wygrywa historycznie z innymi perłami San Francisco sound jednym atutem – wydanie LP poprzedził singiel Somebody To Love, który zamiótł amerykańskimi listami przebojów pozostając na zawsze w historii muzyki gitarowej, a jego sukces zaraz powtórzył narkotyczny White Rabbit.
Obydwa z kawałków poszybowały wysoko: pierwszy wylądował na #5, a drugi na #8 miejscu Listy Billboardu. I mimo że zostały one nagrane prawie rok przed Latem Miłości, stały się prawdziwymi hymnami 1967, wprowadzając cały świat w rewolucyjną wibrację psychedelicznej kontrkultury San Francisco (obydwa uwielbiał Hunter S. Thompson).
Paradoksalnie, zarówno pierwszy, jak i drugi numer, pochodził z repertuaru wcześniejszej grupy Grace Slick: The Great Society – z którą ta śpiewała prawie rok, odchodząc w październiku 1966 po wykupieniu jej kontraktu ($750) od Columbii przez menadżera Jeffersonów, Billa Thompsona – ale w rękach profesjonalnych muzyków White Rabbit i Somebody To Love zyskały absolutnie odmienne oblicze.
Przydzielony zespołowi przez RCA Rick Jarrard był początkującym producentem i choć miał duże chęci, dla nieufnych, spsychedelizowanych Baby Boomers reprezentował zagrożenie swoimi potencjalnymi manipulacjami. Muzycy wprowadzili więc do studia własnego człowieka: Jerry’ego Garcię, legendarnego gitarzystę i wokalistę The Grateful Dead.
Jak się w przyszłości okazało, Jarrard zaprzeczył wszelkiej obecności Garcii w studiu, mimo że nazwisko muzyka widnieje na okładce Surrealistic Pillow (doradca muzyczny i duchowy) oraz na kilku listach płac RCA za sesje do pojedynczych kawałków. Do tego sam Garcia pamiętał numery, na których grał na gitarze akustycznej.
A jego wsparcie dla Surrealistic Pillow sięga głęboko, gdyż to właśnie Garcia wpadł na tytuł płyty słuchając surowych nagrań i mówiąc: That’s as surrealistic as a pillow (co przypomina sobie wspomniany Bill Thompson). Garcię można również usłyszeć na płycie w kawałkach Today i Comin’ Back To Me. Także on zasugerował przebojową aranzację do Somebody To Love.
Za jego radą ten klasyczny hit został zagrany w lizergicznie przyjaznym F minor (tonacje minorowe są często uważana za główną charakterystykę psychedelii lat ’60), przyśpieszony wobec wersji oryginalnej, od której odróżnia go także zwarta współpraca basu (Jack Casady) i perkusji (Spencer Dryden) oraz tonalna solówka gitarowa (Jorma Kaukonen).
Pomoc Garcii, a także doskonale przygotowani muzycy + idealna atmosfera + bardzo twórczy czas sprawiły, że Surrealistic Pillow pozostaje jedną z tych płyt, które nigdy nie odeszły do lamusa. Broni się ona doskonale zarówno jako 11 hitów, co i zwarta całość (mimo że nie jest to album koncepcyjny).
Od pięknego kwaśnego kopniaka She Has Funny Cars, przez nastrojowy, elektryzujący Today, instrumentalny Embryonic Journey, aż po pulsujący, szyderczy Plastic Fantastic Lover, słuchamy imponującego zestawu wirtuozerskich kompozycji, wyrażających emocje tworzenia się nowego stylu życia, psychedeliczne wizje utraty ego, szarpiące człowiekiem uczucia i obowiązkową krytykę społeczną. Wszystko zaś podane jest z poetycką wyobraźnią, dziecięcą wręcz szczerością i oczywiście głęboko umoczone w LSD.
Jednak mimo elektryzującego wręcz momentami nastroju i kontrkulturowego przesłania, Surrealistic Pillow jest przykładem dużego potencjału popkulturowego psychedelii lat ’60, co płyta szybko udowodniła wdrapując się na #3 pozycję albumowej Listy Billboardu.
Warto przy tym pamiętać, że Rick Jarrard wraz z inżynierem Davem Hassingerem (który później wyprodukował debiut The Grateful Dead) zmiksowali album w mono i stereo – jak było to powszechne do końca 1968 – dzięki czemu możemy słuchać obydwóch miksów jako wersji alternatywnych.
Miks monofoniczny jest bardziej stonowany i choć bardziej folkowe kawałki mogą dzięki temu wchodzić lepiej, wersja stereo ma zdecydowanie silniejsze uderzenie i masę reverbu, który nadaje elektrycznym hiciorom fantastycznej dynamiki, jakiej nie dostarcza niestety mono.
Koniec końców, nie można przecież zapominać o efekcie domina, jaki wywołała Surrealistic Pillow. Płyta sprawiła, że niemal każdy band z San Francisco i okolic poczuł wkrótce nad sobą oddech menadżera muzycznego, który jak najszybciej chciał podpisać kontrakt z czymkolwiek psychedelicznym.
Tymczasem radio zaczęły powoli nawiedzać hity The Doors i The Beatles, których sukces dorównał, a nawet przewyższył sukces Jeffersonów. I choć zespół skręcił niedługo potem w ambitną stronę eksperymentalnej, koncepcyjnej psychedelii na After Bathing At Baxter’s (1968) – często uważanym za najdzikszy i najbardziej wymagający album Jeffersonów – nigdy nie miał on powtórzyć efektu Surrealistic Pillow, który idealnie złapał magiczną atmosferę kontrkultrowych idei Haight Ashbury, zanim zostały one obrócone wniwecz przez rynek, media i służby specjalne.
Conradino Beb