Tatvamasi – Parts of the Entirety (2013)

tatvamasi

Polska muzyka wbiła się w tym roku z ogromnym impetem na „salony” takich magazynów, jak Pitchfork czy The Quietus. Motorem napędowym tego prądu jest bez wątpienia Kuba Ziołek ze swoimi licznymi projektami tj. rewelacyjna Stara Rzeka. Nagle świat usłyszał o trzech dekadach polskiego undergroundu, w którym zakopane były takie diamenty, jak Księżyc, Dezerter czy Siekiera. Dobra passę naszej muzyki na Zachodzie może trwać nadal dzięki lubelskiej formacji Tatvamasi, która podpisała papiery z Cuneiform Records. Label ten zyskał kultowy status dzięki wypuszczeniu reedycji kapel z kręgów Rock in Opposition oraz sceny Canterbury.

Lublinianie nie zamierzają jednak trzymać się łatek narzucanych im przez profil wytwórni. Świadomie wybierają własną ścieżkę, na której Canterbury czy RIO są tylko przystankami w jazz-rockowej podróży dookoła globu. Na Parts of Entirety Tatvamasi z niezwykłą elegancją przepływa od jednej szufladki do drugiej, dyskretnie puszczając oko do słuchacza. Lekkość, z jaką kapela żongluje swoimi inspiracjami, budzi skojarzenia z yassem spod znaku Miłości, która – czego nie ukrywają sami muzycy – była jednym z wielu muzycznych bodźców, kształtujących ich charakter.

Na samym starcie słuchacz zostaje uderzony prog-punkowym duetem gitary i saksofonu, pędzącym na mocnym perkusyjnym rytmie. Po chwili jednak motyw zostaje porzucony na rzecz gęstej etiopsko-jazzowej melodii, która z wolna przechodzi w ostrą avant-jazzową kanonadę. W trzecim na płycie numerze Rhubanabarb zespół kokietuje nas lizergicznym fusion Kurewskiego Wywaru Davisa na przemian z jazz-folkowymi przejściami rodem z Hot Rats. Piąty numer wita za to słuchacza tanecznym funkiem, by utonąć wreszcie w dźwiękowych eksperymentach jazzu lat 60-tych.

Ale moim faworytem na Parts of Entirety jest bezsprzecznie Astroepos. Po harmonijnym początku, utwór zaczyna się rozpędzać dzięki wysmakowanej wymianie na linii gitara–sax. Niespodziewane zwolnienie otwiera drogę dla gitarowej improwizacji, do której sygnał daje rzewny tenorowy tembr saksofonu. Jednak to tylko wstęp do najbardziej magicznego momentu na płycie. Gdy napięcie powoli się wypala, saksofonista spontanicznie rozpoczyna majestatyczny afrobeatowy pochód, składając hołd Czarnemu Prezydentowi! Końcówka krążka należy przy tym do zadziornego Buy 2, Take 3.

Tatvamasi zaliczyli niezwykle mocny start pod skrzydłami Cuneiform Records, ale nie ma w tym ani grama przypadku! Dzięki doświadczeniu i szerokiej palecie inspiracji potrafili bowiem stworzyć niebanalny, jazz-rockowy wywar, który zadowoli najbardziej wybrednego słuchacza. Całość albumu pozwala sądzić, że niezwykle inspirujące będą spotkania na żywo z muzyką lubelskiego kwartetu, która zostanie wzbogacona o kosmiczne wizualizacje, nadającą całości mistycznego wymiaru, niczym z Bitches Brew!

Jakub Gleń

1 komentarz

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: