Klasyczny rzut New World Pictures, który pomimo upływu czasu nie stracił nic ze swojego surrealistyczno-undergroundowego powabu. Historia brutalnego, transkontynentalnego wyścigu osadzonego w roku 2000 wydaje się dziś tak samo ponadczasowa, jak była w 1975, kiedy Roger Corman wyprodukował film za $300 tys, oddając reżyserską pałeczkę Paulowi Bartelowi.
Scenariusz naszkicowany na podstawie mrocznego opowiadania Iba Melchiora przez Roberta Thoma i Chucka Grifitha łączy mroczną orwellowsko-kubrickowską komedię z eksploatacyjnym kinem samochodowym.
Mimo że Death Race 2000 wszedł na ekrany tuż po Rollerball z Jamesem Caanem – innym filmie eksploatującym wątki future sports – okazał się gigantycznym sukcesem kasowym, który bezpośrednio zainspirował australijskich twórców Mad Maxa.
Faktycznie, to właśnie w filmie Bartela można wypatrzeć zmieniające się podejście do kręcenia wyścigów samochodowych z kamerą często umieszczoną w środku akcji, a nie wyłącznie na zewnątrz, co daje wyjątkowy klimat uczestnictwa.
Film ma minimalny, ale bardzo nietypowy scenariusz graniczący z absurdem, co było zamierzonym efektem, bo Cormana nie wierzył, że główny wątek da się wyreżyserować na poważnie i w efekcie futurystyczny rajd z miejsca zamienia się w czarną komedię i satyrę na Stany Zjednoczone, które w tym czasie zbierały się do kupy po Aferze Watergate.
Death Race 2000 to także idealna realizacja formuły Cormana: połączenia humoru, seksu i akcji z krytyką społeczną, której nieśmiertelność ostatecznie zadecydowała o wejściu tego niskobudżetowego skarbu na półkę filmów kultowych.
W roli Frankensteina, sponiewieranego przez wiele wyścigów psychotycznego kierowcę, obsadzony został doskonale dzisiaj znany David Carradine, który wcześniej pojawił się zaledwie w kilku filmach, w tym dwukrotnie u Martina Scorsese (w Boxcar Bertha i Ulicach nędzy), by rok później pokazać swój talent w Bound for Glory wielkiego Hala Ashby’ego.
Drugą gwiazdą – wtedy znaną głównie z pornoli – był Sylvester Stallone, który za $1 tys. tygodniowo zagrał jego konkurenta, Machine Gune Joe Viterba. A rok później aktor hulał już w mainstreamie za sprawą Rocky’ego.
Ale w Death Race 2000 nie brakuje także ślicznych panienek pokazujących cycki – tu na szczęście Corman i NWP nigdy nie zawodzą. W rolę pilota Frankensteina, Annie Smith, wcieliła się seksowna blondynka Simone Griffeth, a ślinić się można również do wyjątkowo zgrabnej Mary Woronov – tancerki i aktorki odkrytej przez Andy’ego Warhola, która karierę zaczynała w jego Chelsea Girls oraz psychedelicznej wizualizacji Exploding Plastic Inevitable – grającej tutaj bezwzględną Calamity Jane, która nadziewa przechodniów na rogi swojej fury!
Te chore elementy to zresztą, obok cycków i specyficznego klimatu dystopijnej fantazji, najważniejszy pretekst do obejrzenia tego kultowego dzieła. Wszyscy kierowcy biorący udział w wyścigu zdobywają punkty masakrując przechodniów na trasie wyścigu, największą ilość zgarniając za starców i dzieci.
Jednak tym razem Ruch Oporu walczący z rządzącym od ponad 20 lat despotą decyduje się na umieszczenie szpiega w szeregach konkurentów, który swoim uporem ostatecznie zmienia losy świata i losy samego Frankensteina.
Z ciekawostek warto wspomnieć, że w scenie pościgu przez opustoszałe miasto samochód Frankensteina prowadzi sam Corman, bo kaskaderzy odmówili prowadzenie wynalazku bez zezwoleń. Legendarny producent i reżyser domalował ponadto ręcznie trybuny na taśmie filmowej w szerokim ujęciu podczas otwarcia wyścigu, stwierdzając w retrospekcji, że to własnie dla tych kiczowatych elementów ludzie zawsze kochali jego filmy.
Dla fanów VHS ważna jest także informacja, że film był jednym z kilku drive-inowych klasyków, które były przez krótki czas dystrybuowane w Polsce. W 2008 zrealizowano jego remake, który pozostaje jednak wyjątkowym gównem.
Conradino Beb
Oryginalny tytuł: Death Race 2000
Produkcja: USA, 1975
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 3,5/5
=== Obejrzyj cały film ===
Arnold nie grał w ,, Rollerball”.
Happy New Year !
PolubieniePolubienie
Dzieki, stary! Nawzajem!
Wlasnie sie zastanawiam z czym mi sie pomylilo, ale chyba nie z „Commando” 🙂
PolubieniePolubienie