„Jessica Jones” zmienia reguły gry

Problem z superbohaterami jest taki, że zostali wyssani niemal do ostatniej kropelki przez popkulturę, mainstreamowy komiks i Hollywood. Z drugiej strony, coraz więcej głosów krytycznych wyraźnie sygnalizuje, że konsumenci kultury są znudzeni oglądaniem kolejnej produkcji o wyciętym z kartonu bohaterze, który może wszystko, bo jest nadczłowiekiem. Hiperprodukcja filmów o Iron Manie, Spidermanie, X-Menach, Fantastycznej czwórce, Thorze i Transformersach doprowadziła do wyczuwalnego nastroju kryzysu po obu stronach barykady… który do pewnego stopnia definiuje i przełamuje Jessica Jones!

Znana z Breaking Bad Krysten Ritter wciela się w jeden z najciekawszych charakterów wykreowanych przez Marvel Comics. Jessica Jones to superbohaterka, która na poziomie czysto psychologicznym nie akceptuje swoich mocy, a do tego chleje na umór, swój codzienny czas spędzając na prowokującej cynizm pracy prywatnego detektywa. Ale do szukania u ludzi najgorszych cech Jessica ma naturalny talent, który wykorzystuje wielu poważnych graczy, m.in. bezwzględna prawniczka Jeri Hogarth (znana wszystkim z Matrixa Carrie-Ann Moss) stale szukająca brudu na swoich sądowych rywali.

Nie codzienna praca sprawia jednak Jessice najwięcej trudności, a złowroga obecność jej największego wroga, Kilgrave’a (znany z nowej wersji Doktora Who David Tennant), który wcześniej bez żadnych skrupułów kontrolował jej umysł dzięki swojej parapsychologicznej sile, gwałcąc jej sumienie i każąc dokonywać czynów zostawiających nie dający się wymazać ślad na psychice.

jessica_jones_drinking_whisky
Jessica Jones nigdy nie popuszcza z piciem!

Kilgrave to przy okazji jeden z najbardziej fascynujących superzłoczyńców, jacy zostali wykreowani przez superbohaterowy komiks. Jego osobowość jest psychopatyczna, chorobliwa, ale pełna cierpienia (wynik burzliwego dzieciństwa), a jego intencje, choćby nie wiadomo jak pokręcone, podszyte bardzo ludzkimi emocjami, co sprawia że nie można go tak po prostu odesłać do skrzyneczki z Zielonym Goblinem i innymi potworkami nie przekraczającymi dwóch wymiarów. Kilgrave balansuje do tego przez większość czasu ekranowego na granicy yin i yang.

To wróg idealnie odpowiadający profilowi Jessiki Jones, która jako nastolatka przygarnięta po wypadku samochodowym przez Dorothy Walker (Rebecca De Mornay), rozwiedzioną matkę ogarniętą obsesją na punkcie sławy swojej córki Trish (Rachael Taylor), staje się świadkiem tejże codziennego molestowania, co doprowadza w końcu do ujawnienia się jej supermocy. Dorastanie Jessiki przypada poza tym na lata ’90, więc na jej ścianach mamy okazję oglądać plakaty Nirvany i Green Day, co koresponduje ze wspomnieniami dużej części Milenialsów.

I tu Melissa Rosenberg, twórczyni serialu, znana głównie z pracy przy wampirycznej sadze Twilight (ale nie bijcie), wykonuje doskonałą robotę, każąc Jessice Jones pamiętać o tych wszystkich wydarzeniach, być nimi skażoną, tworząc w efekcie superbohaterkę, która nie może się tak po prostu oddać ratowaniu świata, bo życie poskładało ją do tego stopnia, iż ciężko się jej uporać z samą sobą. Ale to świat Marvela, więc żeby odzyskać kontrolę nad własnym życiem Jessica musi zniszczyć mitycznego potwora, który w serialu przybiera postać Kilgrave’a. Elementy kina akcji nie czynią jednak tej historii bardziej papierową.

krysten-ritter-david-tennant-jessica-jones
Jessica Jones i Kilgrave

Można to nazwać rewizjonizmem gatunku, a przynajmniej sam tak to lubię określać, bo Jessica Jones porzuca wszystkie blockbusterowe schematy (włącznie z milionowymi efektami specjalnymi) i zamiast nich proponuje dramat/thriller w klasycznym stylu noir z domieszką old schoolowego motywu zemsty, grą światłocienia, ulicznym językiem, psyche rozbitą przez osobiste tragedie i zepsutą do szpiku kości tkanką miasta, w której dla szlachetnego celu trzeba umazać się po szyję gównem. Akcja rozgrywa się zaś w Nowym Jorku, przez co wszelkie zepsucie nabiera wielkomiejskiego, nieco hipsterskiego charakteru.

I nie da się zaprzeczyć, że ta perspektywa, która została także zastosowana w Daredevil, a wkrótce będzie kontynuowana w The Defenders – nowym serialu, w którym Jessica Jones i Daredevil łączą siły wspólnie z Iron Fist, a który będzie miał premierę na Netflixie w tym roku – przywraca wiarę w możliwości gatunku ograbionego przez hollywoodzkich producentów ze wszelkich dramatycznych elementów i zamienionego w wysokobudżetową bajkę dla dzieci.

Nadanie Jessice Jones bardziej ludzkiego charakteru, wyznaczenie jej nieprzekraczalnych limitów, pogłębienie jej o rozdartą psychikę, nałogi i słabości, daje szansę na zadawania innych niż dotychczas pytań. Gdzie leży jej największa słabość? Skąd biorą się jej dylematy? Jakie są uboczne efekty jej działań? Jak radzi sobie ona z problemami, które przytłaczają normalnych ludzi? A także, dlaczego niemożliwe jest dla niej egzystowanie w biało-czarnej rzeczywistości?

Te pytania tworzą żywą, patologiczną, pokręconą osobowość Jessiki Jones, w której skórze Krysten Ritter czuje się jak ryba w wodzie. Jej feministyczno-rock’n’rollowa persona zderzona z komiksową postacią tworzy kreację, z którą pokolenie Y może się zidentyfikować lub przynajmniej przyznać jej pewną dozę wiarygodności. Czekanie na kolejny pokaz cudownych mocy protagonistki wylatuje przez okno, znacznie ważniejsze staje się za to śledzenie jej drogi przez otchłań wyborów, które nigdy nie są łatwe i zawsze mają poważne konsekwencje.

Conradino Beb

1 komentarz

  1. Najpierw z seriali, w tym roku, wychodzą Luke Cage i Iron Fist. Natomiast The Defenders, ktore będzie czymś jak avengers tylko z postaciami netflixa, wychodzi w przyszłym roku.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: