„Vinyl” nie zawsze trzyma pion, ale wspomaga go rock’n’roll!

W czasach, gdy ludzie oceniają serial z perspektywy 2-3 pierwszych odcinków, coraz ciężej się przegryźć przez bełkot dziennikarzy, blogerów i komentatorów. W tej perspektywie binge’owanie (oglądanie całego sezonu w krótkim czasie) ma sporo zalet, z których najważniejszą jest samodzielne ustalenie, jak chcemy oglądać daną produkcję. Ale co, jeśli zostajemy zmuszeni przez stację telewizyjną do powrotu w przeszłość?

Kultura oglądania zmienia się w błyskawicznym tempie, a kierunek dyktują jak zawsze gracze, którzy przewidują przyszłość w najbardziej namacalny sposób, za pomocą pieniędzy. Sukces Netflixa zagraża dzisiaj pozycji HBO, opartej o podobny model subskrypcyjny, która jednak swoje produkty rozprzestrzenia za pomocą przestarzałego modelu telewizji kablowej.

Z tym łączy się taktyka udostępniania odcinków seriali w tygodniowych odstępach czasowych, co często wywołuje frustracje u widzów i prowadzi do obniżenia poziomu oglądalności. Vinyl w trakcie swojej emisji nie wyrobił sobie takiej publiki, jak Gra o tron (aktualnie 6,789 mln widzów) czy True Detective (2,6 mln), ale ze swoimi 635 tys. wciąż wyprzedził beniaminka amerykańskich krytyków, serial Dziewczyny, którego piąty sezon właśnie dobiegł końca (choć ciężko jest tak naprawdę określić widownię absolutną serialu w dobie Internetu).

I w tej skromnej, ale zainfekowanej widowni, upatrywałbym sensu dalszego istnienia Vinyl, którego drugi sezon będzie miał premierę w przyszłym roku, bo to serial o muzyce dla muzyków i prawdziwych fanów muzyki, który ponad wszystko zręcznie operuje muzycznymi mitami epoki i igra z faktami w taki sposób, że wrzucamy na luz i nie doszukujemy się drugiego dna. Bo kto nie wspomina dobrze imprezy z Alicem Cooperem czy Ramonesów popalających fajki w tłumie koncertowym?

Zobacz jak robiono Vinyl

No właśnie, ludzie którzy niezbyt przejmują się historią muzyki gitarowej. Ci są pierwszym sezonem Vinyl zawiedzeni, bo na tym wewnętrznym dowcipie serial jest w dużej mierze zbudowany. Jasne, mamy też historię kryminalną, bardzo ciekawie skonstruowaną przez Martina Scorsese (dyżurnego artystę-dystrybutora nowojorskich klimatów mafijnych), ale niektórych może ona nie zachwycać, choćby Corrado Galasso (grany przez Armena Garo) był wybitnie popieprzonym charakterem.

Ale sęk w tym, że nie jest to serial mafijny, a nawet obyczajowy, a przynajmniej nie w takim samym stopniu co Mad Men czy Sex and the City. To serial o biznesie muzycznym, jego blaskach i cieniach, co widać dokładnie w pilocie serialu, jak i w finale – obydwa kończą się proto-punkowymi klasykami, które do pewnego stopnia zdefiniowały wczesną estetykę punk rocka, reprezentowaną w serialu przez The Nasty Bits.

Jest to także serial o temacie długim i szerokim jak Nil, czyli o dragach, które rock’n’rollowi, hip-hopowi czy disco towarzyszyły od samego początku i to że Richie Finestra (Bobby Cannavale) fruwa na koksie jest czymś zupełnie normalnym w historycznej perspektywie epoki, która żyła w kokainowym transie do tego stopnia, że gazety publikowały artykuły o tym, że koks nie ma żadnych właściwości uzależniających, puszczając jednocześnie reklamy najróżniejszych gadżetów, politycy wszystkich opcji, maści i odcieni regularnie czyścili nos, a kreskę mogła ci zaproponować dwudziestoletnia opiekunka do dzieci!

Z tego zresztą powodu lata ’70 zajmują wyjątkową pozycję w mitologii Boomerów, z których większość dałaby się pokroić za podróż w czasie na jeden dzień. Kobiety wyzwolone z patriarchalnej dominacji mogły wreszcie swobodnie eksplorować swoją seksualność, a mężczyźni… no tak, mogli szukać tych wszystkich wyzwolonych kobiet, bo sami byli wciąż czubkiem wszechświata, co Terence Winter przedstawił bez żadnych ogródek. A jeśli chcecie fabuły zgodnej z doświadczeniem tamtych czasów, nie możecie ferować argumentem o braku poprawności politycznej.

Olivia Wilde i Bobby Cannavale omawiają Vinyl

Szczególnie, że kobiety grają tu ważną rolę. Żona Richiego, Devon (w rolę której wcieliła się piękna i utalentowana Olivia Wilde), pozostaje bardzo ważną postacią, łączącą lajfstajl nowojorskiego undergroundu z ustatkowanym życiem rodzinnym, a Jamie Vine, agentka A&R American Century Records (przy okazji polskiego pochodzenia), reprezentuje nowe pokolenie amerykańskich kobiet, pewnych siebie i nie chcących pozostawać w cieniu mężczyzny, co udowadnia angażując się w romans z wokalistą The Nasty Bits, Skipem i uprawiając miłość w trójkącie z nim oraz jego ziomkiem z zespołu.

Czy jednak narkotyczny ciąg Richiego, udział w morderstwie, a także losy jego rodziny, przyjaciół i wytwórni, zostały w pierwszym sezonie wyreżyserowane z maksymalną dbałością o piękno fabuły? Czy przyjęta przez twórców forma teledysku, retro paradokumentu i komediodramatu sprawdziła się w każdym odcinku? Czy naprawdę potrzebny był dialog z nieboszczykiem i wątek śledztwa federalnego czy inne wątki, które w niektórych odcinkach zalatują nieco przerostem formy nad treścią?

Z drugiej strony Don Draper też rozmawia z duchami przeszłości i popada w stany transu, ale nikt nie zarzucił z tego powodu twórcom Mad Men operowania kliszami, co prowadzi nas do głównego problemu Vinyl, którym jest pojawienie się w momencie, kiedy złoty wiek telewizji powoli ustępuje srebrnemu. Jasne, wielkie seriale będą kręcone cały czas, ale będzie ich coraz mniej i coraz częściej będą one operowały środkami już wykorzystanymi, przez co wydawać się będą kopiami, nawet jeśli będą posiadać styl (dobrą obsadę, dobre dialogi, kosztowne kostiumy i scenografię).

Vinyl ze swoją poszarpaną, szaloną rytmiką w jakiś sposób namierza jednak klimat towarzyszący narodzinom punk rocka z przekrojem muzycznym początlu lat ’70 obecnym w postaci glamu, disco, hip-hopu, country rocka, easy listening, heavy metalu i wszystkich innych stylów, które zostają wplecione w pokręconą historię muzyki popularnej, opowiadaną w tym samy czasie, w którym American Century Records niemal upada na pysk.

A historia ta posiada przepiękne motywy tj. scena z Gretschem Bo Diddleya, która zamienia się w klip z legendarnym gitarzystą w roli głównej grającym swój wielki hit Pretty Thing, czy Richie przychodzący ze skruchą do swojego byłego przyjaciela, Lestera Grimesa, który każe mu wypierdalać, czy piękna rozmowa z Maurym Goldem, która staje się pierwszym wstępem Richiego za kulisy biznesu muzycznego.

A przemysł ten do wielce etycznych nigdy nie należał i dlatego bohaterowie Vinyl są skrajnie wyrachowani, operują niemal jak gangsterzy i nie mają skrupułów, żeby łamać wszelkie reguły panujące w stosunkach międzyludzkich, co jak na razie jest sednem tej opowieści. Choć nie brakuje tu także innych morałów tj. łatwo w tym świecie upaść, ale ciężko podnieść się na nogi i osiągnąć sukces… ten ostatni przesądzony oczywiście z góry, bo nikt nie chce oglądać serialu o frajerach.

I tak, z wieloma doskonałymi odcinkami i kilkoma wpadkami, twórcy Vinyl mają teraz czas na przetrawienie reakcji publiczności i być może zaproponują zupełnie inny sezon drugi lub też pogłębią go o nowe motywy, charaktery czy relacje międzyludzkie. Widzieliśmy już przecież produkcje, w których pierwszy sezon potraktowany został tylko i wyłącznie jako punkt wyjścia, więc miło byłoby zobaczyć podobny kierunek obrany przez scenarzystów i reżyserów w drugim sezonie tego obiecującego serialu.

Conradino Beb

5 komentarzy

  1. Niestety serial zajmie mi jak zwykle więcej czasu niż innym. Pierwszy odcinek świetny i widać rękę Scorsese (już o scenie morderstwa, a późniejszym „trunk shot” a’la „Chłopcy z ferajny” nie wspomnę”). Serial jest pewnie o wiele fajniejszy, gdy ktoś lepiej się orientuje we wszystkich postaciach, kawałkach, a nawet wydarzeniach (?), które być może twórcy wcisnęli do fabuły. „Vinyl” muszę dokończyć, bo dostałem znak! 🙂 Otóż po obejrzeniu pierwszego odcinka, obejrzałem film „Eddie i krążowniki 2”, i nagle w jednej scenie wyskakuje… Bo Diddley! No to nie ma bata, żebym serialu nie dokończył 😀

    Polubienie

  2. Właśnie odcinek z nieboszczykiem był mega. Kapitalnie i odpowiednio enigmatycznie to rozegrali – nie bez pewnych inspiracji ,, Amerykańskim Wilkołakiem” Johna Landisa 🙂
    Cannavale stworzył wielką , kompletną kreację. Brakowało mi w ostatnich odcinkach tych jego kosmicznych ripost i skojarzeń, którymi bombardował wcześnie non stop, ale zrzucić to trzeba na karb syndromu odstawienia ( co też świadczy o rzetelności autorów ).
    A Juno Temple to córka reżysera Juliana Temple , który ma na koncie legendarny paradokument o Sex Pistols ,, The Great R’n’R Swindle” z 79′ i parę innych głośnych produkcji o brytyjskim punku 77.
    Zrobił też m.in.ciekawą biograficzno-drugsploiterską fabułę o angielskich, romantycznych Poetach jezior ( Coleridge’u i Wordsworth’ie ) , zogniskowaną na ich niewesołych doświadczeniach z opium.

    Polubienie

    1. Miałem mieszane uczucia przy tym odcinku, zrycie na koksie, tragiczna historia Ernsta i ostateczny rozpad zycia rodzinnego Richiego zostaly troche powierzchownie potraktowane, malo czasu bylo na wszystko w 45 minutach, a potem watek nagle znika i Richie wraca do siebie. Kumam, ze jak zobaczyl Buddy Holly’ego, to juz wiedział, ze zycie go przeroslo, ale to nie zostala tak gladko pociagniete, jak byc moglo. Ale jako element calosci to sie wciaz broni i nie powiedzialbym, ze to byla porazka, troche zabraklo lepsze rezyserii.

      Polubienie

  3. Właśnie w tym momencie się nie należało bawić w subtelności – Richie już do takiego stanu się doprowadził, że tylko wóz albo przewóz . Jeśli miał wyjść z koksu, wymagane było jakieś gwałtowne otrzeźwiające pierdolnięcie , a nie gładkie prowadzenie. I Ernest był właśnie czymś takim.
    Finestra musiał dostać konkretnej , szokowej motywacji do ogarnięcia się dla dobra firmy, związku i swego własnego. A trudno o lepszą, niż stary kumpel z dziurą wielkości pięści w potylicy ;p

    Polubienie

    1. Hmm w sumie jak tak mysle, to mnie ten poczatek epizodu zaskoczyl, bo mowie, co jest grane? To duch czy prawdziwy czlowiek? No dobra, mozna byc zrytym totalnie, ale w taki stan sie ciezko wprowadzic, ale z drugiej strony serial siebie nigdy nie traktuje na powaznie. Vinyl ogladasz bo jest rock’n’roll, jest rozpierdol, dobra beka z celebrytow epoki, a jak sencariusz wchodzic nieco glebiej, to czasem cos tam peka, a czasem odpryskuje w twarz.

      Mam mieszane uczucia co do tego odcinka, moze tempo po prostu tu akurat mi nie pasuje i ten epizod Olivii potencjalnie dobry, bo mozna by pokazac, jak radzi sobie po ucieczce z dziecmi, zupelnie niewykorzystany. Tam jest tez strasznie duzo ciec pomiedzy roznymi watkami, przez co zrycie Richiego sie troche gubi na poziomie charakteru.

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: