Po dziesięciu filmach pełnometrażowych i kilku mniejszych projektach, Nicolas Winding Refn wkroczył po raz pierwszy w świat seriali z podzielonym na dziesięć epizodów Too Old To Die Young. Jednak nazywanie omawianego dzieła serialem nie do końca oddaje założenia i ambicje twórcy, bo Refn po premierze w Cannes tak wypowiedział się na temat swojej produkcji: To jest film. To jest 13-godzinny film. To streaming, nie telewizja.
Dziesięć odcinków napisanych przez reżysera oraz scenarzystę komiksów, Eda Brubakera, to mroczny thriller oparty na stylu i emocjonalnych podrygach, a także artystyczna wizja pochłaniającej wszystko ciemności.
W samym centrum opowieści znajduje się niejaki Martin Jones (Miles Teller), policjant strzegący ulic Los Angeles, który pod osłoną nocy pracuje jako cyngiel dla lokalnego gangu. Gdzieś obok śledzimy również poczynania Jezusa (Augusto Aguilera), młodego lidera meksykańskiego kartelu odbywającego długą podróż, która pozwoli mu wyzwolić drzemiący w nim potencjał.
Na pierwszy rzut oka Too Old To Die Young to opowieść o złamanych postaciach, które próbują nagiąć choćby kawałek otaczającego je świata, jak im się podoba. Większość bohaterów wydaje się wręcz emocjonalnie martwa lub pozbawiona empatii. Niektórzy z tego powodu cierpią, żyją niczym duchy w czyśćcu, gdzie nie można zobaczyć dobra i zła.
W budowaniu wizji wyzbytego z uczuć świata pomagają idealnie dobrani do swoich ról aktorzy. Teller, ze swoim psychotycznym błyskiem w oku, idealnie wpisuje się w refnowski ideał milczącego bohatera kierującego się archaicznym kodeksem Bushidō. Jena Malone, tak jak w Neon Demon (2016), wydaje się integralnym elementem wizji reżysera, a John Hawkes jest prawdziwą siłą napędową.

Jednak nad wszystkimi góruje cień wcielającej się w postać Yaritzy, Cristiny Rodlo. Jej kreacja to trudna do rozszyfrowania bohaterka z tajemniczą przeszłością, choć oparta na pewnych stereotypach. To rola fascynująca, a zarazem uprzystępniająca serial szerokiej publiczności.
Podobnie można określić postać Martina. To europejski outsider pogrążony w amerykańskim upadku moralnym, który przypomina złowieszczy nowotwór. „Wkrótce nasze miasta zostaną zmyte przez powodzie”, mówi Martinowi John Hawkes, zabójca pedofilów, „zakopane w piasku, spalone do ziemi”.
W punkcie zwrotnym historii, kiedy postacie żeńskie wyłaniają się jako zbawicielki naszej rasy – tnąc i strzelając do wyjątkowo podłych ludzi – „chronią niewinnych, kiedy świat pęka”.
Niektóre momenty Too Old To Die Young robią za jawny ukłon w stronę poprzednich prac Refna. Pewne wątki dotyczące kartelu i wojen gangów wydają się wręcz wyciągnięte z trylogii Pusher (1996-2005) inne kierują nas w stronę wspomnianego już Neon Demon. Ale najbardziej nad serialem unosi się kontemplacyjny, czasami rozciągnięty do granic klimat Tylko Bóg wybacza (2013).
W piątym odcinku, Refn wraca do niedokończonych spraw ze swojego najpopularniejszego dzieła, Drive (2011), dostarczając nam pełną wściekłości niepokojącą serię obrazów zwieńczoną klasycznym pościgiem samochodowym.
Jednak artysta, jako fan kina wszelakiego, wypełnia również swoje dzieło masą odniesień do horrorów, spaghetti westernów czy klasyki kina gangsterskiego. Too Old To Die Young emanuje również specyficznym, mocno ironicznym poczuciem humoru, często naśmiewając się zarówno ze współczesnej popkultury, jak i samego siebie.
Dla wielu widzów ten 13-godzinny maraton może okazać się zbyt bezczelny. Traktowanie kobiet może u niektórych wywołać falę oburzenia. Jednak pozory, jak zawsze, mylą, bo z czasem przemoc i cierpienie ogarnia również pozostałe postacie, bez dyskryminacji. Ostatecznie, to właśnie kobieta staje się tu centralną postacią, choć z początku nic na to nie wskazywało.
Odrzucić może też ospały, wyjątkowo powolny ruch kamery oraz snujących się przed nią postaci. Refn uwielbia ujęcia całej sceny, umiejętnie wypełniając je dużą ilością informacji wizualnych. Sekwencje w należącym do kartelu klubie, czy masowa egzekucja na pustyni, to małe arcydzieła! A wszystko odbywa się w niezwykłym spokoju, co daje chwilom oddychać.
Można dodać, że serial w niektórych momentach wydaje się być niemal nieprzenikniony, ale jest bezgranicznie ekscytującym doświadczeniem z niezwykle spójną historią, która rozwija się z odcinka na odcinek.
Oskar „Dziku” Dziki