The Growlers – Hung At Heart (2013)

The-Growlers-Hung-at-Heart_cover

The Growlers to kapela, której koncertami mógłby się rozkoszować Tom Waits siedząc samotnie w kąciku obskurnego baru i pijąc kolejkę za kolejką. Intrygujący styl zespołu został ochrzczony gotyckim surfem przez amerykańską prasę muzyczną po sukcesie ostatniej EP-ki Hot Tropics (2010). Ale Growlersom daleko jest do gotyku, znacznie bliżej za to do wokalno-surfowych popisów Króla Surfowej Gitary, jednak przefiltrowanych przez grobowe harmonie garażowe – będące dalekim echem hitów ? & The Mysterians – z wpływami poetyckiego alternative country w stylu Nicka Cave’a czy rock’n’rollowego easy listening Ricky’ego Nelsona.

Jednak brzmienie The Growlers wznosi się ponad cześci składowe i swoją oryginalnością rozkłada słuchacza na łopatki powodując swoisty napływ romantycznej melancholii… choć zespół pozostaje w swojej ojczyźnie koncertową rewelacją, podrywając do tańca publikę od Chicago po Los Angeles. Osobiście nie mogę nacieszyć się nosowym wokalem Brooksa Nielsena, który przypomina słynny, zachrypnięty głos Genesisa P-Orridge’a. Ale to tylko jedno z tuzina skojarzeń, które nasuwają się przy okazji słuchania Hung At Heart, który miał być początkowo nagrany w rodzimym studiu hipsterów z The Black Keys w Nashville.

Całe szczęście chłopcy stwierdzili, że nie mają ochoty na lekkostrawną papkę i uciekli na rodzime plaże południowej Kalifornii, gdzie ¾ składu surfuje od rana do wieczora, a w wolnych chwilach komponuje nową muzykę słuchając przypadkowo wybranych stacji radiowych. Co ponownie każe nam się zająć wystrzałowym ekletyzmem numerów z Hung At Heart, które nagrane zaledwie w kilka dni posiadają mroczną, surrealistyczną siłę, odkurzającą klasyczny kalifornijski reverb, ale w oparciu o wbijający w fotel weltschmerz. The Growlers na nowej płycie stają się w istocie spadkobiercami heroinowych poetów z tej samej okolicy muzyczno-geograficznej – The Gun Club.

W żadnym wypadku nie da się pominąć smutku, lejącego się z tekstów o ciążącym na sercu brzemieniu czy wiecznym odchodzeniu kolejnych kochanek. Ale nie da się też nie zauważyć, że muzycy mają zdrowy dystans do swojej grobowej aury, która jest ciągle kontrapunktowana przez pełną reverbu, surfową gitarę oraz żywy honky tonk. A osnowę płyty tworzy właśnie połączenie pozornie przeciwstawnych elementów: surfowego bravado (minus sunshine popowe harmonie), poetyckiego zacięcia, storytellingu w stylu country oraz rustykalnego lo-fi. Wszystko zaś brzmi tak prymitywnie, jak brzmiały garażowe single z lat ’60, nagrywane w tanim, kartonowym studiu, co w tym przypadku jest dużym plusem!

O ile w ucho szybko wpadają echa artystów tak różnych, jak: The Clash, The Chantays, The Velvet Underground, John Denver, Buddy Holly & The Crickets, Serge Gainsbourg czy The Seeds, nasi bezdomni – jak twierdzą – surferzy stworzyli na Hung At Heart niezwykle intrygującą jakość, która reprezentuje wartościowe oblicze wszechobecnego ADHD-rocka. Muzyka w kawałkach tj. Someday, Salt On a Slug czy Burden of the Captain została oparta na świadomości własnych korzeni omijając męczący dla uszu hiperintelektualizm muzyczny grup w stylu Foxygen. Jeśli ktoś pokazuje obecnie przyszłość w oparciu o brzmienie retro, są nimi właśnie The Growlers – Hung At Heart to płyta, która już aspiruje do bycia klasykiem!

Conradino Beb

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: