Jeden z najbardziej gorących duetów filmowych naszych czasów: Wes Anderson i Roman Coppola, zrealizował reklamówkę dla Candy L’eau, nowej linii perfum Prady, której karmelowa, kapryśna kompozycja została wcielona w postać hipsterskiej nimfetki, granej przez wschodzącą gwiazdę francuskiego kina, Léę Seydoux. Nad wszystkim unosi się zaś modna retro wibracja…
Reklamówka w trzech odsłonach bierze na warsztat trójkąt miłosny w stylu Julesa i Jima. I nie ma w tym nic dziwnego, jako że Wes Anderson kompulsywnie składa w swoich dziełach hołdy mistrzom francuskiej Nowej Fali. W Moonrise Kingdom legendarna, płynna kamera Truffaut – wyjęta żywcem z 400 batów – została dokładnie skopiowana w scenie przeglądu obozu przez drużynowego i ten sam duch unosi się nad scenami zdjęć do Candy L’eau.
Jako że w ostatnich latach wyraźnie zwiększa się zapotrzebowanie na młodych wizjonerów oraz legendy awangardy w przemyśle reklamowym – czego dobrym przykładem pozostaje reklama Kennetha Angera dla Missoni – który zasysa coraz więcej technik, charakterystycznych dla kina autorskiego i eksperymentalnego, dzieło Andersona i Coppoli idealnie wpasowuje się w ten nurt. Jego silnikiem staje się zaś moda retro – wcześniej wykorzystana przez Andersona jako rama wizualna w Genialnym klanie.
W tym kontekście dobrano także muzykę. Wykorzystane zostają trzy kawałki francuskich pop szansonistów z drugiej połowy lat ’60, które przywołują kawiarniano-nostalgiczny klimat minionych lat Eurowizji, a jednocześnie wstrzeliwują się w kolekcjonerki trend grzebania w singlach gwiazd jednego przeboju (rzadkość ma swoją zaletę, gdyż prawa autorskie kosztują śmieszne pieniędze). L’idole Jacquesa Dutronca, kończący finałową odsłonę reklamy, to spóźniony artefakt. Wydany oryginalnie w 1968, eksploatuje garażową eksplozję o 4 lata za późno, jednak w ramach dynamicznej sieci wyobrażeniowej reklamy i sztuki sprawdza się idealnie…
Conradino Beb