Hal Ashby to postać prawdziwie kultowa. Nazywany reżyserem reżyserów i pierwszym hipisem Nowego Hollywood, o współpracę z którym zabijali się wszyscy najwięksi aktorzy amerykańscy lat ‘70, artysta miał jednego pecha, gdyż umarł w młodym wieku. A jak mówią w Hollywood, najgorsze co może się przydarzyć filmowcowi to śmierć.
Mimo tego filmy Ashby’ego są pamiętane i przywoływane do dzisiaj ze względu na mieszankę geniuszu kompozycyjnego i specyficznego humoru. Czy weźmiemy kontrkulturowe manifesty wymierzone w konwenanse społeczne tj. Landlord (1970) lub Harold i Maude (1971), czy inteligentne kino społeczne w stylu Ostatniego zadania (1973) lub Powrotu do domu (1978), czy pokręcone komediodramaty a là Szampon (1975) lub Wystarczy być (1979), dzieła te na długo zapadają w pamięć!
Mistrz kina autorskiego zostaje sportretowany z łezką w krótkometrażowym dokumencie Hal Ashby – A Man Out of Time, w którym Bruce Dern, Jon Voight oraz Norman Jewison przypominają kluczowe punkty jego kariery i wspominają pracę na planie jego filmów, nie stroniąc od zachwytów nad jego barwną osobowością, która w 1988 ściągnęła 80 sław filmowych na jego pogrzeb łączących się razem w wielkim smutku.
Urodzony w rodzinie Mormonów w Utah, Ashby zaczynał swoją karierę w Hollywood od pracy montażysty w latach ’60, by zostać za nią doceniony przy okazji W upalną noc (za ten film otrzymał pierwszego w swojej karierze Oscara, którego używał jako podpórki do drzwi) oraz Afery Thomasa Crowna. Za wstawiennictwem Jewisona, który wyreżyserował obydwa filmy, Hashby był w stanie nakręcić w 1970 swój debiut Landlord, co otworzyło mu drogę do sławy.
Reżyser stał się wkrótce znany jako wielki przyjaciel aktorów i niezapomniana inspiracja… która potrafiła od rana do wieczora palić jointy i wciągać koks. Tak, Hashby miał swoje słabości! Do innych należała pasja do pięknych blondynek, z którymi żenił się bez namysłu, by rozwieść pół roku później. Ale wszystko to tworzyło bezkompromisową osobowość, która na każdym kroku ścierała się z bezdusznym systemem studyjnym i na zawsze przeszła do historii kina, co w bardzo emocjonalny sposób podkreśla ten bezpretensjonalny portret.