Sharknado (2013)

sharknado

Prawdopodobnie najbardziej absurdalna produkcja 2013. W Sharknado rekiny dosłownie spadają z nieba. Tytuł bardzo sprytnie naprowadza na właściwy trop – mamy tu do czynienia z trąbą powietrzną, która porywa rekiny. Naturalnie, to właśnie latające bestie są największą zmorą mieszkańców, a nie tornado. W filmie zaskakuje błyskotliwość niektórych dialogów (- Dlaczego dom starców znajduje się obok lotniska – Bo starzy ludzie i tak nic nie słyszą), aktorstwo to zaś wyższa szkoła jazdy.

Aktorzy, na czele z Ianem Zieringiem i Tarą Reid, nie potrafią nawet porządnie krzyczeć, ale mają za to wiele innych zalet. Przede wszystkim potrafią z zaangażowaniem, pasją i zadziwiającą powagą odegrać totalnie absurdalne sceny, przy których każdy normalny człowiek wybuchnąłby niepohamowanym śmiechem. A finałowa rozgrywka, w której główny bohater atakuje rekina piłą łańcuchową, zapiera dech w piersiach i widz nie jest w stanie wydusić z siebie nawet słowa. Takie momenty potrafią wykreować tylko najwybitniejsi reżyserzy.

Kiczowate dzieła takie jak to określa się często mianem „klasy Z”, ponieważ są to filmy (bardzo) złe, ale jednocześnie zajebiste, zabawne i zdumiewająco poważne. Prawdziwi kinomani z reguły omijają te produkcje szerokim łukiem lub zapisują na listę zaległości dopiero na sam koniec, gdyż istnieją miliony bardziej wartościowych dzieł. Sharknado nie jest jednak pierwszym bzdurnym filmem o rekinach, gdyż w ciągu ostatnich kilku lat namnożyło się sporo tego typu tandetnych widowisk w ramach odkopywania klasycznego kina eksploatacji.

A wszystko przez Stevena Spielberga, który rozpętał lawinę ze swoimi Szczękami i nie można jej powstrzymać aż do dziś. Zresztą tak naprawdę to dopiero w ostatniej dekadzie widać wzrost popularności filmów o drapieżnikach morskich i innych zwierzęcych bestiach, bo rynek telewizyjny jest teraz otwarty dla wszelkich eksperymentów. W Polsce filmy te popularyzuje telewizja Puls, gdzie można obejrzeć prawdziwe perły kina klasy Z.

Steven Spielberg, a przed nim m.in. Alfred Hitchcock (w Ptakach) stworzyli świat, w którym zwierzęta nie zachowują się zgodnie ze swoją naturą, posiadają też ludzkie cechy: chęć zemsty, głód krwi i skłonność do zabijania. To sprawiło, że z czasem twórców filmowych zaczęła ponosić wyobraźnia w wymyślaniu nowych zachowań zwierząt i coraz głupszych fabuł. Nie bez znaczenia jest też fakt, że istnieją setki gatunków różnych drapieżników, a to z kolei przyczyniło się do powstania takich dziwadeł jak Piraniokonda czy Dinokrokodyl.

Wracając zaś do rekinów, to na świecie żyje około 240 gatunków tych drapieżnych ryb, więc skoro egzystuje coś takiego jak rekin-młot to pewnie może też istnieć Sharktopus, czyli skrzyżowanie rekina z ośmiornicą. Z takiego założenia wychodzą filmowcy działający w wytwórniach Asylum i New Horizons (ta druga to wierne dziecko Rogera Cormana), zajmujących się kinem najgorszego sortu.

Gdy widzowie zaczęli się przyzwyczajać do drogich efektów CGI, w domowym zaciszu, na małym ekranie, zaczęły straszyć wyjątkowo sztuczne twory zrodzone z wyobraźni prawdziwych pasjonatów, dla których kino to przede wszystkim rozrywka, nie mająca nic wspólnego z otaczającą nas rzeczywistością. A do tego w złym guście, niestrawne dla wielbicieli ambitnych dramatów, potrafiące jednak zadziwić każdego widza, któremu zdawało się że widział już na ekranie wszystko.

Na szczególne wyróżnienie zasługuje Super Shark z 2011 roku. Polski dystrybutor tego filmu ma specyficzne poczucie humoru, bo zatytułował tę produkcję Rekin cycojad. W swoim czasie polecał ten tytuł Tomasz Raczek określając go jako „najlepszy najgorszy film wszech czasów”. Ale Raczek chyba nie oglądał wówczas Sharknado, bo to właśnie ten film zasługuje na lepsze noty ze względu na większą ilość akcji i ciekawsze absurdy.

Zanim jednak rekiny przywiał do miasta huragan, spowodowały one panikę w bagnach Luizjany (Swamp Shark, 2011) oraz straszyły plażowiczów na piaszczystej wyspie (Sand Sharks, 2011). Wkrótce zaczęły nawet pływać w śniegu (Snow Shark: Ancient Snow Beast, 2011). Wtedy widzom wydawało się, że nic już ich nie zaskoczy. Aż tu nagle pojawił się rekin dwugłowy (2 Headed Shark Attack, 2012), a także rekin-widmo (Ghost Shark, 2013). I wtedy stało się jasne, że wyobraźnia filmowców nie zna granic.

Nawet jeśli nie ma pieniędzy na widowiskowe efekty specjalne, można stworzyć takie dziwadła, że publiczność spadnie z fotela i zaniemówi z wrażenia. Czy ktoś zdawał sobie sprawę z tego, że może powstać film o morderczej oponie? Pewnie nikt, a film o tytule Rubber powstał w 2010 roku. Nie ma co więcej się rozpisywać, mogę tylko dodać, że jeśli ktoś ma problem ze wskazaniem najgorszego filmu wszech czasów, to powinien koniecznie poszukać wśród tytułów wymienionych w niniejszym tekście.

Mariusz Czernic

 

Oryginalny tytuł: Sharknado
Produkcja: USA, 2013
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 2/5

3 komentarze

  1. „Rubber” Quentina Dupieux nie ma nic wspólnego z innymi wymienionymi tu filmami…
    Słaby artykuł, jak niejeden od autora.

    Polubienie

  2. No właśnie, Conrad. Dlaczego publikujesz moje słabe artykuły? Uważasz że nic lepszego nie mam na blogu? A poza tym brakuje 1,5 akapitu, zaś w przedostatnim akapicie jest zła składnia. To ma być korekta?

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: