The Budos Band – Burnt Offering (2014)

Chciałbym, żeby Goat nagrywali takie albumy, jak ostatni strzał The Budos Band. Bo Nowojorczycy, zanurzeni od zawsze w latynoskim jazzie Eddiego Palmieri, gangsterskim soulu Joe Bataana, uderzającym jak kula z kałasza afrobeacie Feli Kutiego czy funku Jamesa Browna & The JBs, nagrali hybrydę kompletną, w której nie ma nawet najmniejszej dziury.

Ich sound przybrał nieco „mroczniejszy”, bardziej psychedeliczny odcień, a kawałki nie były tak imprezowe od legendarnego debiutu, który po prostu zarażał Up From the South i całą resztą!

Burnt Offering to trochę beka z klasyków metalowych, które muzycy znają naprawdę doskonale, ale nie ma tu nic metalowego per se, bo Budosi lecą naprzód z afrykańskimi riffami organowymi, legendarnymi już partiami sekcji dętej, jazzowymi liniami basu… i przesterowanymi gitarami.

No tak, gdzieś ta neopsychedelia/retro metal musiały znaleźć ujście, więc tu jest naprawdę zabawnie. Ale że produkcja jest zwarta jak cipka dziewicy, to po prostu się klei jak miodek do łapek Kubusiowi Puchatkowi.

Szaleńcze aranżacje przejmują nad tobą całkowitą kontrolę, nie możesz przestać kołysać się i tańczyć, a uśmiech zaczyna prowokować pytania od partnera.

Wiele kawałków zagranych jest na off-beacie, co w połączeniu z potężnymi dęciakami, loopami i jęczącymi piekielnie gitarami, daje absolutnie transowo-potępieńczo-zombiastyczny nastrój. Tylko wyobraźmy sobie żywe trupy pracujące na plantacji marihuany, której przewodzi potężny bokor, składający nocą krwawe ofiary Odynowi i będziemy mieli niemalże pełny obraz!

Trudno mi nawet wskazać, który kawałek lubię tu najbardziej, bo wszystkie są tak przebojowe, że aż przypomina mi się Thriller Michaela Jacksona, którego słuchałem jak miałem 10 lat. Chcesz nucić „Zuo, zuo to właśnie to”, a magiczne buty na koturnie niosą siedem mil!!!

Jak oni wpadli na pomysł nagrania czegoś tak perwersyjnego, nie mam pojęcia, ale są winni przesłuchiwania przeze mnie tego albumu 3-4 razy pod rząd, gdy już go odpalę swoim małym bezwstydnym paluszkiem, pełnym żądzy za pradawnymi rytmami, pogańskimi harmoniami i porno riffami! 11/10!

Conradino Beb

2 komentarze

  1. Bardzo oryginalna płyta . Zaryzykuję , że dla Budosów trampoliną ku temu , co stworzyli mógł być ten kawałek z 1978

    Zawsze mnie wkurzało, że Black Sabbath tak olał ten patent poprzestając na miniaturze, zamiast całą płytę na czymś takim zbudować.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: