W 2008 roku Bryan Bertino zadebiutował ciepło przyjętym, przerażającym do dziś dzień dreszczowcem Nieznajomi. Prosta historia o trzech tajemniczych, zamaskowanych postaciach, terroryzujących losowo wybrane domostwa, zainspirowana została historią z podwórka dorastającego reżysera i do dziś niewyjaśnionym morderstwem w kalifornijskim kurorcie Keddie.
Po 10 latach Johannes Roberts, twórca mający na swoim koncie tak „zacne” tytuły jak Wyprawa po śmierć (2011) czy Po tamtej stronie drzwi (2016), wrócił do tematu, kręcąc sequel pod nieco mylącą nazwą Nieznajomi: Ofiarowanie.
Początek zapowiada bezpieczną powtórkę z rozrywki, mocno zainspirowaną jednak oryginalnym wątkiem. Miejscem akcji staje się położone gdzieś na leśnym pustkowiu osiedle mieszkalnych przyczep, a zamiast pary kochanków otrzymujemy pełnoprawną rodzinę ze sprawiającą problemy wychowawcze córką na czele.
Familijny wieczór przy kartach przerywa pukanie do drzwi enigmatycznej kobiety, która wypowiada zwiastujące rzeź słowa: „Is Tamara home?”. Akcja zostaje zawiązana błyskawicznie, serwując widzom wszystko to, do czego przyzwyczaiło nas kino siekane… polowanie, w którym eteryczni wydawać by się mogło prześladowcy materializują się za plecami swoich ofiar, które swym zachowaniem brną w coraz to głębsze rejony głupoty.
Jednak im dłużej analizujemy przedstawione na ekranie makabryczne wydarzenia, tym lepiej zaczynamy rozumieć intencję twórców którzy postawili na… pastisz całego nurtu, bardzo świadomy zresztą i dosadny.
Dostajemy więc kalki z kultowego Halloween (1978), mordercę w worku na głowie, który jest zgrywą z Piątku 13-tego (1980), oraz finał-ukłon w stronę Teksańskiej masakry piłą mechaniczną (1974). Co więcej, dużo tutaj zabaw kliszami znanymi z innych slasherów oraz, nie wiem jak dalece świadome, przerysowanie ikonicznych dla gatunku postaci z final girl na czele.
Osobliwe podejście do historii sprawia, że całości bliżej do choćby Nocy oczyszczenia: Anarchii (2014) lub jakiejś popularnej przed laty gry komputerowej, w której chowamy się przed zaprogramowanym w kilka skryptów monstrum.
Poczucie archaizmu wzmacniają chaotyczne najazdy kamery i rozmycia tła, które zdają się krzyczeć „Patrz, ta plama za jej plecami to morderca!”. W rekompensacie dostajemy jedną, całkiem przyjemnie nakręconą scenę mieniącego się nasyconymi barwami kiczowatych ozdób basenu, w którym do Total Eclipse of the Heart Bonnie Tyler macha się siekierą i tnie nożem.
Jednak film Robertsa to obraz o wiele żywszy, bardziej energiczny i dostarczający więcej czystej zabawy, niż kameralny, pełen niepokoju oryginał. Dziwne przekroczenie granicy przeciętności, hołdu oraz autentycznego horroru, które szczerze da się polubić i wyciągnąć z niego skrywane pokłady gatunkowej frajdy.
Oskar „Dziku” Dziki
Oryginalny tytuł: The Strangers: Prey at Night
Produkcja: USA, 2018
Dystrybucja w Polsce: Monolith
Ocena MGV: 3/5