Legendarne historie na temat kultowych filmów nigdy nie odchodzą, bo zadaniem publiczności jest ciągłe poszukiwanie nowych wyjaśnień, jak też produkowanie kolejnych zagadek z nimi związanych. Od czego się zaczęło, to jeden z głównych motywów, który od zawsze przewija się w tych dyskusjach, bo wiadomo, że jak reżyser zaczął od czegoś konkretnego, to automatycznie sam film jest konkretny.
Historia 2001: Odysei kosmicznej Stanleya Kubricka zaczyna się 31 marca 1964 roku, kiedy reżyser napisał list do Arthura C. Clarke’a, proponując współpracę przy „przysłowiowym” bardzo dobrym „filmie science-fiction” tymi słowami: „Jestem wielkim wielbicielem Twoich książek od dłuższego czasu”, podając Clarke’owi trzy „szerokie obszary”, które naprawdę go interesują w tym gatunku, „zakładając oczywiście, że będzie to wszystko miało doskonałą historię i wielki charakter.” Oczywiscie.

„Odpowiedź Clarke’a,” pisze BFI, „była bardzo entuzjastyczna, wyrażająca wzajemny podziw.” Kubrick, powiedział Clarke ich wspólnemu przyjacielowi, Rogerowi Carasowi, „jest oczywiście zadziwiającym człowiekiem.” W odpowiedzi na list reżysera, Clarke napisał 8 kwietnia: „Jeśli o mnie chodzi, to absolutnie pragnę zobaczyć Dr Strangelove; Lolita jest jednym z nielicznych filmów, które widziałem dwa razy – pierwszy raz, by się nim cieszyć, po raz drugi, aby zobaczyć, jak został zrobiony”. W końcu doszło do spotkania w Nowym Jorku, na którym obydwaj wizjonerzy rozmawiali godzinami i ostatecznie padło na opowiadanie Clarke’a Strażnik, z którego zrodził się film Kubricka.
Clarke porównał różnicę między swoim opowiadaniem, a filmem, do żołędzia i dębu wg włoskiej strony 2001Italia. Po tym spotkaniu obydywaj artyści spędzili prawie cztery lata nad scenariuszem, wizualizując wstrząsającą podróż na Jowisza, która kończy się tak tragicznie – ale przede wszystkim dziwnie – dla pozostałych przy życiu astronautów. Kubrick wyraźnie widział potencjalny sukces tej współpracy zanim skontaktował się jeszcze z Clarkiem, ale w swoim liście sprytnie podchodzi pisarza pretekstem rozmowy o teleskopie, w której padło jego nazwisko.

Szanowny Panie Clarke:
To bardzo ciekawy zbieg okoliczności, że nasz wspólny przyjaciel Caras wspomniał o Tobie w rozmowie na temat teleskopu Questar. Jestem wielkim wielbicielem Twoich książek od dłuższego czasu i zawsze chciałem z tobą porozmawiać na temat możliwości zrobienia przysłowiowego „naprawdę dobrego” filmu science-fiction.
Moje główne zainteresowanie mieści się w tych oto szerokich obszarach, zakładając oczywiście, że będzie to wszystko miało doskonałą historię i wielki charakter:
- Powody dla wiary w istnienie inteligentnego życia pozaziemskiego.
- Wpływ (a może nawet brak wpływu w niektórych kręgach), jaki odkrycie tego rodzaju miałoby na Ziemi w niedalekiej przyszłości.
- Sonda kosmiczna z lądowaniem, eksploracją Księżyca i Marsa.
Roger [Caras] mówi mi, że planujesz przyjechać do Nowego Jorku latem tego roku. Czy masz sztywny harmonogram? Jeśli nie, czy rozważyłbyś szybszy przyjazd z perspektywą spotkania, którego celem byłoby ustalenie, czy istnieje lub może powstać pomysł, który mogłby dostatecznie zainteresować nas obu, aby chcieć współpracować nad scenariuszem?
Nawiasem mówiąc, „Sky & Telescope” reklamuje szereg teleskopów. Jeśli ktoś ma miejsce na teleskop średniej wielkości z podstawką, powiedzmy wielkości statywu do aparatu, czy jest jakiś konkretny model w tej klasie, jak Questar w klasie teleskopów przenośnych?
Z poważaniem,
Conradino Beb
Źródło: Open Culture