Miesiąc po zalegalizowaniu marihuany, spora część Kanadyjczyków wciąż kupuje używkę z nielegalnych źródeł, jak czytamy w raporcie IPSOS.
Jednym z głównych celów legalizacji marihuany przez rząd Justina Trudeau była sprawna eliminacja czarnego rynku. Ale jak dotąd, ma się on dobrze z dwóch powodów: braków w zaopatrzeniu licencjonowanych punktów sprzedaży, które w niektórych przypadkach musiały zamknąć podwoje, oraz szybujących (głównie na skutek podatków) cen używki, zniechęcających do zakupu mniej zamożnych konsumentów.
Legalizacja to proces, a nie gwałtowna zmiana. Konkurujemy z dobrze rozwiniętymi, aktywnymi, bardzo bogatymi, nielegalnymi rynkami, które służyły Kanadyjczykom przez prawie 100 lat – oświadczył Allan Rewak, dyrektor wykonawczy Kanadyjskiej Rady Konopnej (CCC).
Słowa Rewaka potwierdza świeże badanie IPSOS, przeprowadzone na próbce 2,402 obywateli kraju, z których prawie 3/4 próbowało zakupić marihuanę tuż po wprowadzeniu legalizacji.
Rozkład preferencji zakupowych wygląda następująco:
- 28% dokonało zakupu online poprzez licencjonowane witryny rządowe
- 28% dokonało zakupu w licencjonowanych sklepach rządowych
- 22% dokonało zakupu w licencjonowanych sklepach prywatnych
- 16% dokonało zakupu poprzez licencjonowane, prywatne witryny
- 35% skorzystało z usług dilerów lub nielegalnych punktów pierwszej pomocy
To oznacza iż ponad 1/3 konsumentów marihuany w Kanadzie nie jest, jak dotąd, zainteresowana korzystaniem z przywilejów legalizacji. Ale że w tym samym badaniu 54% ankietowanych przez IPSOS przyznało, że ceny są za wysokie, wytłumaczenie jest oczywiste.
Dodatkowo, 16% konsumentów nie było w ogóle w stanie zakupić marihuany z powodu braków w zaopatrzeniu, co także mogło skłonić ich do skorzystania z nielegalnych źródeł.
O ile dla CCC powyższe liczby są powodem do optymizmu, gdyż 65% konsumentów wybrało legalną drogę zakupu już w pierwszym miesiącu, tendencja ta może spaść z powodu chaosu, który wprowadziła „regulacja rynku”.
Jak mówi wiceprezydent IPSOS, Jennifer McLeod Macey: Nie sądzę, by czarny rynek odszedł z dnia na dzień, ale jesteśmy cały czas na wczesnym etapie.
Macey twierdzi, że 35% konsumentów wciąż korzystających z usług dilerów robi to, gdyż bardziej lubi oferowane przez nich kwiatostany (kiepska wiadomość dla oficjalnych producentów), a ponadto ma wybór innych (wciąż niezatwierdzonych przez rząd Trudeau) produktów, takich jak koncentraty czy produkty żywnościowe.
Conradino Beb
Źródło: Global News