W 1945 Alfred Hitchcock przystąpił do pracy nad Urzeczoną – klasycznym thrillerem psychologicznym, opartym na powieści The House of Dr. Edwardes z 1927, której akcja toczy się w szwajcarskim szpitalu dla psychicznie chorych.
Film był dość niezależnym, jak na czasy reżimu studyjnego, przedsięwzięciem, chociaż nie uniknął ingerencji produkcyjnych. Hitchcock wykonał go w ekspresowym tempie 48 dni, ale podobno całkowicie przestał się interesować jego kształtem tuż po zakończeniu zdjęć, zajmując sobie głowę tylko i wyłącznie sukcesem finansowym.
Ale jeszcze na planie reżyser postanowił zrezygnować z pomocy hollywoodzkich ekspertów od efektów specjalnych i zamiast nich zaprosił do współpracy samego Salvadora Dalego, który za $4 tys. zgodził się stworzyć senną sekwencję scen, która miała przejść do historii kina.
O swojej decyzji Hitchcock tak wspominał Truffautowi, który przeprowadził z nim wywiad w 1962:
Byłem zdeterminowany, aby zerwać z tradycyjnym sposobem manipulacji sekwencji snów poprzez rozmazany i mglisty ekran. Zapytałem Selznicka, czy mógłby namówić Dalego do współpracy z nami i zgodził się, choć myślę, że tak naprawdę nie rozumiał powodów, dla których go chciałem.
Zapewne sądził, że chcę z nim współpracowąć w celach reklamowych. Prawdziwym powodem było to, że chciałem przekazać sny z wielką ostrością i gwałtownością wizualną – ostrzejszą niż sam film. Chciałem Dalego ze względu na architekturalną ostrość jego dzieł.
Chirico miał tę samą jakość, wiesz, długie cienie, nieskończona przestrzeń i zbieganie się linii perspektywy. Ale Dalí miał naprawdę dziwne pomysły. Chciał rozbić rzeźbę na dwie części, jak muszlę, po której łaziłyby mrówki. A pod nią byłaby Ingrid Bergman pokryta mrówkami. To po prostu nie było możliwe.
Obejrzyj senną sekwencję z „Urzeczonej”
Conradino Beb