Miles Davis i ja (2015)

miles_ahead_poster

Don Cheadle chyba za bardzo popłynął w swoim reżyserskim debiucie, żeby można go było oglądać jak biografię z prawdziwego zdarzenia. Z drugiej jednak strony mamy tu przepiękne momenty milesowskie, które artysta wyczarował dzięki swojej pracy aktorskiej. A że Cheadle znany jest z mierzenia wysoko swoimi kreacjami – wystarczy wspomnieć takie kultowe filmy, jak Boogie Nights czy Traffic – warto mu ten pierwszy raz po drugiej stronie kamery wybaczyć.

Miles Davis i ja byłby rewelacyjnym stadium osobowości boga jazzu, który ustami Cheadle’a określa go jako „muzykę społeczną” (tak moi mili, Miles nienawidził szufladek), gdyby Cheadle nie nadmuchał go niepotrzebnie sensacyjno-kryminalną intrygą, sprowadzającą wszystko w rejony Across 110th Street z machającym zza rogu Shaftem.

Z tego prującego ogniem i ścigającego się furami po nowojorskich ulicach muzyka ciężko się nie uśmiać, choć mniej tu chodzi o zgodność z faktami (biografie są interpretacjami faktów), ale o wybór twórcy, który w pewnym momencie rozciąga psychologiczno-emocjonalną strunę do tego stopnia, że oczekuje się zakończenia przynajmniej na miarę Bound for Glory, a ta zostaje zwinięta wraz z pojawieniem się alternatywnego Milesa, zamieniającego wszystko w gangsterską fantazję.

Wspomnijmy jednak o największych zaletach filmu, którymi są oprócz wspomnianej kreacji Cheadle’a, rola Ewana McGregora, wcielającego się w wyrachowanego reportera Rolling Stone, doskonałe dialogi, wyśmienity, zdegenerowany klimat oraz bardzo ciekawie wyreżyserowane momenty biograficzne. O muzyce nie ma nawet co wspomniać, bo ciężko żeby była słaba w filmie o Milesie Davisie – dostajemy pełno tune’ów z Agharty, Sketches of Spain czy Kind of Blue.

Akcja filmu rozgrywa się w 1980, w trakcie Wielkiej Ciszy, w której Miles przestał nagrywać studyjnie, zaszywając się w swoim nowojorskim domu, gdzie ćpał koks i imprezował z dziwkami, co pokazane jest bardzo dosłownie (w jednej ze scen muzyk pokrywa nawet różnicę za ćwierć uncji swoim autografem). Cheadle dokonuje ponadto introspekcji, która pokazuje Milesa w latach ’50/’60, kiedy ten został pobity przez policję, a także ożenił się i rozwiódł z Frances Taylor.

Czy to dużo, czy to mało? Mi to wystarczyło, żeby z zainteresowaniem oglądać film do połowy i z nieco mniejszym czekać na zakończenie, kiedy przed oczami miałem głównie stracony potencjał, co nie znaczy jednak, że należy sobie ten seans odpuścić. Należy się raczej skupić na najmocniejszych stronach filmu, szczególnie milesowskich tekstach i manieryzmach, które gwarantują dobrą zabawę wszystkim fanom muzyka, a zapomnieć o artystycznym oberwaniu chmury.

Conradino Beb

Oryginalny tytuł: Miles Ahead
Produkcja: USA, 2015
Dystrybucja w Polsce: UIP
Ocena MGV: 3/5

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.