Ładunek (2018)

Yolanda Ramke i Ben Howling zachwycili swoim 7-minutowym Cargo (2013) jury australijskiego festiwalu filmów krótkometrażowych TropFest 2013. Reżyserski duet dostarczył przemyślaną, ale przede wszystkim poruszającą opowieść o przetrwaniu w opanowanej przez żywe trupy Australii. Po pięciu latach, Netflix dał twórcom możliwość rozwinięcia skrzydeł i nakręcenia pełnometrażowego remake’u swojego głośnego dzieła.

Andy (Martin Freeman) wraz z małżonką Kay (Susie Porter) oraz kilkumiesięcznym dzieckiem starają się przeżyć piekło, jakie z nieznanych przyczyn stąpiło na ziemię. Ich skuteczny jak dotąd plan podróżowania łodzią musi ulec nagłej zmianie, gdy kobieta przez swą nieumyślność zostaje zarażona wirusem zombie. Po zejściu na ląd ojciec zmuszony jest znaleźć nowy, bezpieczny dom dla swojego potomka.

Ładunek to kino, któremu znacznie bliżej do serialu The Walking Dead lub, przez geograficzne uwarunkowania, The Dead. Desperacka podróż bohatera przez pogrążony w anomii kontynent będzie wybrukowana wieloma niejednoznacznie moralnymi wyborami. Wśród napotkanych ludzi znajdzie on Thoomi (Simone Landers), aborygeńską dziewczynę, która stanie się potencjalnym rozwiązaniem jego problemu.

Wprawny widz szybko dopatrzy się ciekawej paraleli pomiędzy Ładunkiem, a Cichym Miejscem (2018). Oba filmy traktują o przetrwaniu, które wykorzystuje lęki związane z rodzicielstwem próbując pokazać nam to, w jaki sposób wychować dzieci w świecie opanowanym, dosłownie, przez potwory.

Co ciekawe, film Ramke i Howling dość wymownie służy jako przypowieść o wyższości rdzennej kultury Australii wobec apokalipsy, w tym wypadku zombie. Sami twórcy podczas pisania scenariusza często konsultowali się z Aborygenami, czerpiąc wiedzę na temat ich wierzeń i rytuałów.

Choć historia wciąż opowiadana jest z punktu widzenia białego człowieka, film poświęca odpowiednią ilość uwagi tubylczej Thoomi, że ta postrzegana może być za postać dzielącą obowiązki Freemana. Ten drugi, znany z pełnego angażowania się w swoje role, także tutaj daje nam wspaniały pokaz autentycznego, w pełni zrozumiałego strachu połączonego z ojcowską determinacją.

Unikalna geografia i uchwycone przez Geoffreya Simpsona krajobrazy zwiększają poczucie izolacji oraz zaszczucia. Co więcej, tak jak we wspomnianym Cichym Miejscu, także w Ładunku twórcy budują suspens poprzez minimalną edycję audio, jaka dobiega naszych uszu.

Wszystkie dźwięki dochodzą z otaczającej bohaterów natury, lub oparte są na pozostałościach cywilizacji. O przynależności geograficznej świadczy również styl, z jakim film maluje świat przedstawiony. Ziarnisty brąz i różne odcienie pomarańczy przynoszą na myśl praktycznie każdy inny film traktujący o życiu na australijskim pustkowiu, ze wspaniałym The Rover (2014) na czele.

Jednak pod ładną otoczką i obietnicą przemycenia czegoś śmielszego, Ładunek tak naprawdę jest filmem dość płytkim. Ponadto, kiedy Andy spotka na swej drodze innych ocalałych, scenariusz gubi się w banalnej umowności, jaka ich dotyczy. Jeden z nich jest do przesady samolubny, ktoś stanowi kulturowy pomost między białymi i tubylcami, a inny w desperacji dopuszcza się straszliwych czynów.

Mimo iż jedna z postaci nosi dosłownie zegarek odliczający czas do potencjalnego końca historii, Ładunek ma raczej dość luźne podejście do własnego tempa. Australijscy twórcy dali nam dzieło, które na poziomie konceptualnym i audiowizualnym mogło zapowiadać się naprawdę świetnie.

Jednak gdy tylko widz zorientuje się co chce mu się przekazać, seans staje się wyjątkowo nudny i powierzchowny. Reasumując, Netflix przygotował dość wyboistą drogę dla fanów horroru, jednak po drodze napotkamy kilka naprawdę interesujących przystanków.

Oskar „Dziku” Dziki

 

Oryginalny tytuł: Cargo
Produkcja: Australia, 2017
Dystrybucja w Polsce: Netflix
Ocena MGV: 3,5/5

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.