In Fabric (2018)

Po znakomicie przyjętym Berberian Sound Studio i równie dobrym, choć znacznie bardziej wymagającym The Duke of Burgundy, Peter Strickland zrealizował dzieło nie tyle bezkompromisowe, co absolutnie surrealistyczne i szalone. To baśń dla dorosłych, która wielu może wprawić w oszołomienie, ale może przypaść do gustu fanom Cocteau, Malle’a, Tarkovsky’ego, Lyncha a może nawet Jorgosa Lantimosa.

Strickland, dobrze znany z fascynacji toposami charakterystycznymi dla kina gatunkowego lat ‘70, eksploruje je także w swoim nowym dziele, które wygląda jak spotkanie argentowskich Odgłosów z Karnawałem dusz Herka Harveya. Tyle że jest to film z silnym komponentem satyrycznym – nieobcym wcześniejszym dokonaniom artysty – który sprawia, że tej historii nie da się traktować zupełnie na poważnie.

Twórca śledzi w swoim filmie losy kilku bohaterów, kasjerki bankowej Sheili (Marianne Jean-Baptiste), mechanika-specjalisty od pralek do prania Rega (Leo Bill), oraz ich najbliższych. Ale najważniejszą “postacią” pozostaje bez wątpienia demoniczna czerwona sukienka, która zostaje zakupiona przez Sheilę w enigmatycznym domu handlowym prowadzonym przez mroczny krąg czarownic pod wodzą perwersyjnego pana Lundy’ego (w tej roli znany dobrze fanom Harry’ego Pottera Richard Bremmer).

Sukienka ma to do siebie, że przyczepia się do swojej właścicielki jak pasożyt i powoli wysysa z niej życie a do tego ma zdolność regeneracji, więc niezniszczona i wciąż atrakcyjna bez trudu przechodzi z rąk do rąk. Sam pomysł ma w sobie coś z podania ludowego o diabelskim artefakcie, który sprowadza nieszczęście na swojego właściciela, ale Strickland przefiltrował go dodatkowo przez dziecięce wspomnienia kolorowych katalogów, neonów i obwieszonych ubraniami manekinów początku lat ‘80, dzięki czemu jego wizja ma nieomylny klimat retro.

Artysta postarał się też, by jego film miał odpowiedni wygląd, smak i zapach. Gdy odwiedzamy więc razem z Sheilą wspomniany dom handlowy, scenografia żywcem przypomina klasyczne giallo. Wiktoriański wygląd ekspedientek-czarownic i pana Lundy’ego kontrastuje jednak wyraźnie ze współczesnym stylem klientek owładniętych zakupową gorączką, spowodowaną niewątpliwie magicznymi rytuałami odbywającymi się w podziemiu tego przybytku konsumpcji, które również będzie nam dane zobaczyć.

Kult wydajności i ludzka alienacja to dodatkowe tematy, które są tu na wyciągnięcie dłoni. Sheila po rozwodzie gorączkowo poszukuje nowej miłości, wertując lokalne ogłoszenia towarzyskie i wspomagając się świeżo zakupioną sukienką. Ale jej pierwsze spotkania niosą same rozczarowania. W tym samym czasie przełożeni wywierają na nią presję w banku, w którym pracuje, próbując ją zmusić do większego zaangażowania we własną pracę, co reżyser ironicznie punktuje w dwóch zabawnych scenach.

Film rozwija się na dobre, gdy poznajemy nieśmiałego, nijakiego Rega i jego narzeczoną Babs. Postać zostaje wprowadzona w trakcie wieczoru kawalerskiego zakończonego obowiązkowym szczaniem po kątach i rzyganiem po ulicy. Reg okazuje się jednak posiadać wielki talent do ASMR, który ujawnia się w wykładach na temat konstrukcji pralek hipnotyzujących znienacka jego klientów.

Warto dodać, że In Fabric drąży również mocno ludzką seksualność, do czego reżyser zdążył nas już przyzwyczaić. Ale wiadomo, jak są czarownice, to musi być też sex, który w tym wypadku ma wyjątkowo perwersyjny charakter. Krew i sperma kanalizują w świecie Stricklanda materialne żądze, ale są one z drugiej strony na tyle silne, że mogą się łatwo wyrwać spod kontroli, o czym przekonujemy się na samym końcu, kiedy dostajemy w końcu coś, co może nam posłużyć do rozwiązania tej całej zagadki.

Conradino Beb

 

Oryginalny tytuł: In Fabric
Produkcja: Wielka Brytania, 2018
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 4/5

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.