Aleister Crowley (1875-1947)

Każdą upragnioną zmianę można osiągnąć poprzez zastosowanie odpowiedniego rodzaju i stopnia siły we właściwy sposób za pomocą odpowiednich środków do właściwego przedmiotu.

Aleister Crowley, Magija w teorii i praktyce

Edward Alexander Crowley (nazywany później „Aleisterem”, a dziś znany przez sympatyków jako „Alick” lub „wujek Al”) urodził się 12 października 1875 roku w brytyjskiej miejscowości Leamington Spa, w hrabstwie Warwick. Jego rodzina należała do lokalnych producentów piwa, a jej członkowie byli żarliwymi wyznawcami fundamentalistycznej sekty chrześcijańskiej – Braci Plymouth. Do prawd, wyznawanych przez sektę należały: dosłowna interpretacja Biblii jako słów samego Ducha Świętego, powszechne kapłaństwo oraz boskość Chrystusa, którego powtórnego nadejścia żarliwie wyczekiwano.

Nade wszystko jednak członkowie sekty odcinali się od świata zewnętrznego i starali się utrzymywać kontakty tylko między sobą. Dom rodziny Crowleyów stanowił miejsce ich spotkań towarzyskich, które zawsze przeradzały się w nabożeństwa, bądź dysputy religijne. Młody Aleister większość czasu spędzał na lekturze Biblii pod bacznym okiem ojca. A kiedy ten wyjeżdżał w kraj głosić słowo boże, dostawał się pod kuratelę nienawistnej matki, która nazywała go apokaliptyczną Bestią 666.

Stosunek Crowleya do fanatycznej religijności swoich rodziców nacechowany był ambiwalencją, która w dużej mierze ukształtowała jego przyszły światopogląd. Wyznaczały ją dwa bieguny: wstręt i fascynacja, nakazujące mu szukać jednocześnie sacrum w świecie profanum i profanum w świecie sacrum. Trzeba szczerze przyznać, że Crowley w swoim wczesno młodzieńczym okresie darzył chrześcijaństwo dużą estymą i gorliwie zgłębiał prawdy objawione w księgach Starego i Nowego Testamentu. Podziwiał też przy tym swego ojca, który gotów był poświęcić swoje życie doczesne na ołtarzu religii.

Kiedy ten umarł w 1887 roku, młody Aleister dostał się w szpony rodziny ze strony matki, która obwiniała go za jego śmierć i dopatrywała się w nim maniakalnie nadchodzącego Antychrysta. Odtąd, edukacją Crowleya zajął się jego wuj, Tom Bishop, którego metody wychowawcze polegały na wpajaniu dogmatów wiary oraz nie przyzwalaniu na lekturę ksiąg, mogących w młodym Crowleyu osłabić szacunek wobec rodziny i religii. Bishop stworzył na ten użytek prywatny „Indeks ksiąg zakazanych”, na którym znalazł się między innymi David Copperfield Karola Dickensa (z tego powodu, iż zła bohaterka książki nazywała się Emily – tak samo jak matka Crowleya).

Tyrania wuja wydawała się jednak niczym w porównaniu z metodami wielebnego Champneya, prowadzącego w Cambridge szkołę dla chłopców, których ojcowie należeli do Bractwa. W szkole tej wiedzę i obowiązek zaprowadzano rózgą i batem, a lekcje przedzielano modlitwami, przez co Crowley nazwał spędzony w niej czas „dzieciństwem w piekle”. Wspominał później w autobiografii, jak razu pewnego otrzymał karę chłosty: Pamiętam jak lano mnie po nogach, by nie rozbudzić we mnie rozkoszy zmysłowych wywoływanych biciem po tyłku. Przez piętnaście minut musiałem się modlić, po czym otrzymywałem piętnaście razów chłosty. Następnie, znów przez kwadrans się modliłem, po czym łojono mi skórę. I tak w kółko.

Wycieńczonego, z chorymi nerkami, znajdującego się u kresu sił psychicznych, przeniesiono młodzieńca do szkoły powszechnej w Malvern, gdzie ze względu na zły stan zdrowia stał się celem ataków swych rówieśników. Kiedy już wydawało się, że nie ma końca tego koła cierpienia, nagle nadeszło wybawienie. Rodzina postanowiła zafundować mu indywidualny tryb nauczania, a jego naukę oddała pod pieczę Archibalda Douglasa, który rozbudził w nim nie tylko miłość do nauki, lecz na dodatek otworzył go na świat uciech zmysłowych.

Crowley pisał: Natychmiast przyswoiłem sobie jego styl i zacząłem zachowywać się jak normalna, zdrowa istota ludzka. Koszmarny świat chrześcijaństwa zniknął wraz z pierwszą jutrzenką….. Po raz pierwszy w życiu normalnie kontaktowałem się z mężczyznami i kobietami. Po raz pierwszy stała się dla mnie możliwa szczera przyjaźń, zdrowa miłość, otwarta, wesoła i odważna. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, wraz z tym otwarciem się na zmysły Crowley rozwinął w sobie ponadprzeciętne zdolności.

Na przekór swoim słabościom, zajął się wspinaczką jako najniebezpieczniejszym ze sportów i szybko stał się cenionym i utalentowanym alpinistą. Samotne zdobywanie kolejnych górskich szczytów wzmocniło jego ciało, nauczyło go wiary w siebie i pozwoliło mu zasmakować nie znanej dotąd wolności. Nie lada sukcesy osiągał też w podbojach miłosnych. Twierdził, że „nawet czterdzieści osiem godzin abstynencji wystarcza dla stępienia ostrza umysłu” i rozpowiadał, że udało się mu uwieść gosposię niemalże na oczach swojej matki.

Rozmaite przygody miłosne nie przeszkadzały mu w edukacji. Wraz z osiągnięciem pełnoletniości, otrzymał w spadku po ojcu fortunę, liczącą czterdzieści tysięcy funtów. Była to niebagatelna suma, jak na tamtejsze czasy, pozwalająca mu wieść życie niezależne od pracy i rodziny. Większość pieniędzy wydawał na książki. Wychodził bowiem z założenia, że musi przeczytać wszystkie wartościowe pozycje. Studiował filozofię, psychologię i ekonomię w słynnym Trinity College, w Cambridge, by później przenieść się na wydział filologii klasycznej.

W międzyczasie rozwijał twórczość poetycką i zamiłowanie do wspinaczki. W 1898 roku wydał własnym nakładem swoją pierwszą książkę, zbiór baśni Aceldama, a zaraz potem opublikował w limitowanej edycji 100 egzemplarzy następny zbiór baśni, White Stains, który uznano za pornograficzny, by w 1924 roku zniszczyć większą część nakładu. Grał również w szachy. Nieustannie wygrywał szkolne turnieje szachowe. Pokonał w nich nawet mistrza Szkocji, a w 1897 roku wziął udział w berlińskim kongresie szachowym. Otworzyła się przed nim kariera zawodowego szachisty. A jednak w tamtym momencie jego droga była już przesądzona, niebawem los miał go bowiem popchnąć w stronę okultyzmu – pradawnej nauki stopniowego oświecania umysłu, która miała stać się jego największą życiową pasją.

Na „królewską ścieżkę” Crowley trafił w grudniu 1896 roku, kiedy pojechał do Sztokholmu z zamiarem powitania tam nowego roku. Wtedy to, w noc sylwestrową zdarzyło mu się przeżyć coś, co zadecydowało o jego całym późniejszym życiu. Doznał wizji mistycznej, o której wypowiadał się niezwykle zdawkowo: Doznałem olśnienia, że posiadam magiczne środki dla stania się świadomym swej natury, która jak dotąd skrywała się przede mną. Przeżyłem doświadczenie strachu i bólu, połączone z pewnym duchowym koszmarem, a jednocześnie był to klucz do najczystszej i najświętszej duchowej ekstazy jaka w ogóle istnieje.

Doświadczenie to, które buddyści nazywają „transem smutku” a współcześni wyznawcy psychologii „kryzysem egzystencjalnym”, ukazało mu znikomość jego dotychczasowych aspiracji. Pomimo tego, że grał jeszcze jakiś czas, z miejsca utracił chęć zdobywania laurów szachowych. Porzucił też zamiar robienia kariery dyplomatycznej. Wycofał się nawet ze spisku, zmierzającego do wprowadzenia don Carlosa na tron hiszpański oraz z działalności w bractwie rycerskim pod nazwą Kościół Celtycki. Wkrótce, jego półki wzbogaciły się o książki o tematyce mistycznej i magicznej. Szczególne miejsce zajmowała wśród nich Księga Czarnej Magii i Paktów A.E. Waite’a, której autor przyznawał się do związków z „ukrytym Kościołem”.

Ta drobna wzmianka tak bardzo rozbudziła wyobraźnię Crowleya, że odtąd jego idee fixe stało się poszukiwanie tajemnych przywódców świata, którzy z ukrycia, za pośrednictwem różnych tajemnych bractw kierują losami ludzkości. Porzucił studia i kontakty z ruchem dekadenckim na rzecz gorliwych poszukiwań wiedzy tajemnej. Poszukiwań tych nie powstrzymała nawet znajomość z Oscarem Eckensteinem, starszym od Crowleya o dwadzieścia lat, najwybitniejszym w ówczesnym czasie alpinistą.

Eckenstein uczył go wspinaczki, medytacji i skupienia. Nade wszystko jednak starał się dyscyplinować jego umysł, by ten nie błąkał się po bezdrożach wizji religijnej. Jego braterska pomoc na nic się wszakże nie zdała, Crowley bowiem tak długo szukał „ukrytego Kościoła” aż w końcu go znalazł… w piwiarni. W sierpniu 1898 roku przysiadł się do stolika, przy którym siedział Julian Baker – chemik, metalurg, a zarazem alchemik.

Kiedy obaj panowie ucięli sobie krótką konwersację, wnet okazało się że Baker posiada ponadprzeciętną wiedzę z dziedziny alchemii. Zaintrygowany tym Crowley, nie omieszkał zadać mu pytania, czy mógłby go wtajemniczyć w arkana wiedzy tajemnej. Ten zaś skontaktował go z Georgem Cecilem Jonesem, jednym z przywódców Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku, który okazał się osobą „wielkiego ducha i temperamentu”, a przy tym żywą skarbnicą wiedzy okultystycznej.

W ten sposób wieczorem 18 listopada 1898 roku, dwudziestotrzyletni Crowley, otrzymał w świątyni masońskiej przy Great Queen Street w Londynie, stopień Neofity w systemie Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku. O wydarzeniu tym pisał: Z niezwykłą powagą traktowałem ceremonię inicjacji. Mojego skupienia nie naruszył nawet fakt, że odbywała się ona w świątyni masońskiej. Zapytałem nawet Bakera, czy ludzie umierają podczas ceremonii? Nie zdawałem sobie z tego sprawy, że jest to zwykła formalność, a członkowie Zakonu są w przeważającej mierze drobnomieszczańskimi bufonami. Wydawało mi się, że wstępuję do Ukrytego Kołcioła Świętego Graala i dobrze się z tym czułem. Dzięki temu uczuciu moja inicjacja była prawdziwym sakramentem.

Niestety, wkrótce nadeszły same rozczarowania. Crowley wstąpił do zakonu, kiedy przeżywał on głęboki kryzys, spowodowany odejściem Annie Horniman i jej grupy rozłamowej. Wierzył, że wnet otrzyma bezcenne tajemnice, które ślubował dotrzymać podczas ceremonii inicjacji, tymczasem dano mu w opiece alfabet hebrajski. Crowley, rzecz jasna, znał arkana kabały już znacznie wcześniej, przez co czuł się mocno zawiedziony.

Tym niemniej, wciąż myślał, że prawdziwe tajemnice kryją się gdzieś za zasłonami Zakonu Wewnętrznego. Postawił zatem sobie za cel jak najszybsze zdobywanie kolejnych stopni inicjacyjnych i czynił to w zastraszającym tempie. Zgodnie z przyjętym przez siebie imieniem magicznym Perdurabo (co znaczy „Wytrwam aż do końca”), miesiąc po miesiącu wspinał się na kolejne szczeble Drzewa Życia (symbolicznego oznaczenia hierarchii zakonnej).

Już w grudniu, po dwóch tygodniach praktyki w Zakonie uzyskał stopień Zelatora, a w styczniu i lutym kolejne dwa stopnie Theoricusa i Practicusa. Musiał wtedy czekać „aż trzy miesiące” na otrzymanie stopnia Philosophusa, gdyż reguły zakonne nie przewidywały by ktoś tak szybko zdobywał kolejne stopnie wtajemniczeń. Wtedy to, w maju 1899 roku, znalazł się u progu Zakonu Wewnętrznego. Poznał też człowieka, który na dobre odmienił jego życie.

Był nim Allan Bennett, znany w Złotym Brzasku jako Iehi Aour (co oznacza: „Niech stanie się światłość”) i uznawany za drugiego w zakonie po MacGregorze Mathersie. Crowley natychmiast po poznaniu Bennetta stał się jego wiernym uczniem i przyjacielem. Ten zaś uczył go kabały praktycznej i różnych technik magii ceremonialnej: inwokacji Bogów, ewokacji duchów i konsekracji talizmanów. Obaj panowie zapewne jako pierwsi w Europie prowadzili metodyczne doświadczenia nad roślinami wywołującymi wizje psychedeliczne i rozwijającymi jasnowidzenie.

Tymczasem w łonie środowiska okultystycznego narastały konflikty. Mathers coraz mniejszym zaufaniem darzył Bennetta próbując nawet pozbawić go życia. Na dodatek Crowley podupadł na zdrowiu, a powtarzające się ataki astmy, wczełniej powstrzymywane solidnymi dawkami morfiny, zwalały go z nóg. Wtedy to jego wzrok skierował się ku Azji z jej ciepłym klimatem i atmosferą sprzyjającą praktykom jogicznym.

Niestety, nawet finanse Crowleya nie wystarczały do realizacji tego ambitnego planu. Nie było rady, trzeba było zasięgnąć mocy magicznej. Crowley i Jones odnaleźli w starym rękopisie magicznym, Goetii, rytuał ewokacji ducha Buera, którego cechą było leczenie. Operacja ta zakończyła się fiaskiem. Kilka dni później Crowley otrzymał jednak od pewnej kobiety pieniądze potrzebne na podróż Bennetta, który otrzymawszy je natychmiast udał się na Cejlon, by wieść tam żywot mnicha buddyjskiego.

Wiedza zasięgnięta u Bennetta pomogła Crowleyowi w rozpoczęciu następnej, niezwykle trudnej operacji magicznej wg. Księgi Świętej Magii Abramelina Maga. Wg. tego średniowiecznego dzieła mag musi przez całe pół roku dzień w dzień prowadzić praktyki magiczne, zmierzające do osiągnięcia tzw. Wiedzy i Konwersacji Świętego Anioła Stróża, czyli do poznania swej prawdziwej natury, swej prawdziwej Woli. Kiedy zaś to osiągnie, musi ewokować czterech Wielkich Złych Książąt Świata, ich ośmioro zastępców oraz trzystu szesnastu sług, których mocami naładowuje uprzednio przygotowane talizmany.

Grimoire ten powiada, że przy ich pomocy mag może w pełni egzekwować swoją Wolę, czyli innymi słowy stać się panem swego świata. Crowley przystąpił do tej operacji z zamiarem poznania swej prawdziwej Woli i zapewnienia sobie tym samym miejsca w Kręgu Wewnętrznym Zakonu Złotego Brzasku.

Operacja Świętej Magii Abramelina wymagała od niego porzucenia dotychczasowego trybu życia. Wyjechał więc z Londynu i kupił dom w Szkocji, w posiadłości Boleskine, tuż nad brzegami słynnego jeziora Loch Ness (rezydencja ta należy obecnie do Jimmy’ego Page’a, byłego gitarzysty grupy Led Zeppelin). Nie mógł jej jednak dokończyć, ze względu na nagłą rewoltę, która wybuchła w zakonie. Złotym Brzaskiem od dawna targały spory i konflikty.

Tym razem jednak poszło o jego osobę. Niektórym braciom zakonnym nie podobała się jego ekstrawagancja i biseksualizm. Kiedy więc pod koniec 1899 roku, Mathers ze swej paryskiej siedziby wydał rozkaz, by członkowie świątyni w Londynie inicjowali Crowleya na stopień Adepta Minora, ci odmówili mu posłuszełstwa i po ostrej wymianie listów ogłosili secesję świątyni londyńskiej. W uzasadnieniu swego czynu, przywódca rebeliantów, William Butler Yeats pisał: Bractwo mistyczne nie jest reformacją moralną.

W tej sytuacji Mathers samodzielnie inicjował Crowleya, co stało się zarzewiem magicznego pojedynku między Crowleyem, a Yeatsem. Crowley odpowiedział zdecydowanym działaniem. Wraz z grupą wynajętych osiłków, ubrany w strój góralski wtargnął do londyńskiej świątyni i zajął jej posiadłości. Nie na długo jednak, gdyż secesjoniści zasięgnęli pomocy u policji. Na dodatek, namówili jednego z wierzycieli Crowleya do wszczęcia przeciwko niemu sprawy, co tylko pogrążyło go w kłopotach.

Tymczasem, w Paryżu Mathers posługiwał się czarną magią. Wziął dużą paczkę suszonego groszku, ochrzcił każde ziarnko imieniem jednego ze swych oponentów, inwokował diabła Belzebuba i Tyfona-Seta, a wtedy równocześnie trzęsąc grochem na dużym sicie, nakazywał tym mrocznym bogom wzbudzić wśród rebeliantów kłótnię i niezgodę. Musiały być to skuteczne działania, gdyż zakon Złotego Brzasku rozpadł się na kilkanaście drobnych frakcji, których przedstawiciele istnieją po dziś dzieś.

Crowley czuł się tą całą sytuacją zmęczony. Potrzebował zmiany, ale takiej zmiany, która dotyczyła by nie tylko jego samego, lecz i całego środowiska, w którym przebywał. W rozwiązaniu dręczących go dylematów pomagały mu podróże po Azji i Europie, w trakcie których wspinał się po górach, poznawał inne kultury, gromadził okruchy mądrości z różnych tradycji filozoficznych i religijnych. Studiował taoizm i starożytne greckie misteria.

Dzięki wspinaczkom górskim z Oscarem Eckensteinem rozwijał świeckie metody koncentracji i treningu woli. Allan Bennett, uczył go w Indiach i Birmie zasad buddyzmu i technik jogi. Starał się go nawet wciągnąć w spisek zmierzający do rozpowszechnienia buddyzmu w Europie, który jak widać to dzisiaj, okazał się niezwykle skuteczny.

Te wszystkie indywidualne poszukiwania pozwoliły mu inaczej spojrzeć na tajniki magii i mistycyzmu. Crowley utracił, przynajmniej na pewien czas, wiarę w istnienie Tajemnych Przywódców i nabrał dystansu do magii ceremonialnej, której patos i rytualizm przyciągał zbyt wiele osób, szukających nie wiedzy, lecz taniej sensacji. Przyjął postawę naukowego sceptycyzmu, a w sferze światopoglądowej najbliższy był buddyzmowi.

Lecz wtedy właśnie, w 1904 r., spotkało go wydarzenie, które na zawsze ukształtowało bieg jego życia. Crowley poślubił piękną Rose Kelly i wraz z nią spędzał „miodowy miesiąc” w różnych mistycznych zakątkach świata. Kiedy w marcu tego roku państwo młodzi przybyli do Kairu, Crowley postanowił pokazać małżonce sylfy, duchy żywiołu powietrza i w tym celu przystąpił do „Wstępnej Inwokacji” z Goetii.

Uczynił to, jak wspomina, z nudów, ponieważ małżonkowie nie mieli nic innego do roboty. Rose nie przejawiała jakiegokolwiek zainteresowania magią i nie ujrzała sylfów. Miast tego jednak zapadła w dziwny trans, podczas którego sennym, choć wyrazistym głosem powtarzała słowa: Oni czekają na ciebie. Było to niecodzienne wydarzenie, zważywszy na fakt, że włałciwości mediumistyczne tak nagle objawiła osoba nie mająca nic wspólnego z okultyzmem.

A jednak Crowley, świeżo upieczony sceptyk, zignorował ten przekaz. Bardziej interesowało go skuteczne wywołanie sylfów, do czego przystąpił następnego dnia. 17 marca, mimo usilnych starał Crowleya, Rose ponownie nie ujrzała sylfów. Tak jak poprzednio, zapadła w trans, w trakcie którego mówiła coś o „dzieciątku” i Ozyrysie. Na nic się zdały wszelkie jego próby odwrócenia biegu wydarzeń.

W tym celu Crowley wykonał inwokację egipskiego boga mądrości Thotha, który podobno przemówił ustami jego żony, lecz nie wyjawił niczego konkretnego. Nazajutrz, powrócił do inwokacji i wtedy niespodzianie usłyszał głos Rose, która powiedziała, że bóg Horus oczekuje od niego przeprosin za jego poprzednie uczynki. Postanowił ją zatem sprawdzić. Rose nie tylko znakomicie opisała Horusa, podając w szczegółach jego cechy i wartości liczbowe, lecz również pokazała w Muzeum Kairskim stelę z obrazem bóstwa, które podobno miało być źródłem tych wszystkich przekazów.

Stela przedstawiała Ra-Hoor-Khuita, aktywną formę boga Horusa i nosiła numer 666, liczbę w sposób szczególny związaną z powołaniem Crowleya. W jednym z kolejnych przekazów Rose nakazała Crowleyowi w dniach od 8 do 10 kwietnia zasiadać w pokoju w samo południe i spisywać wszystko co usłyszy.

Crowley wykonał polecenie, czego efektem było dzieło o niesłychanej złożoności i głębokim znaczeniu, Liber AL vel Legis, zwana potocznie Księgą Prawa. Księga Prawa jest dziełem wyjątkowym, choć podobnie jak Biblia, czy Koran należy do tradycji objawień. Jej oryginalność, czy też raczej źródłowość polega jednak na tym, że stanowi dokładny, bezpośredni przekaz objawienia, podczas gdy większość innych „świętych ksiąg” zawiera przekazy wtórne lub też skażone późniejszym namysłem.

Prawdziwym twórcą Księgi Prawa jest istota przedstawiająca się jako Aiwass, wysłannik ze świata bogów. W przypadku przekazów mistycznych podstawowym czynnikiem, który utrudnia ich zrozumienie jest ich zakres historyczno-kulturowy. Jełli jednak przyjmiemy, że przekazy te płyną ze świata astralnego, a więc ze świata znajdującego się na pograniczu nieświadomości indywidualnej i zbiorowej, będziemy mogli uznać, że bogowie są różnymi aspektami, bądź też nazwami nieświadomych energii psychicznych. Oznacza to, że objawienie jest podłączeniem się pod ukrytą skarbnicę indywidualnej lub zbiorowej mądrości tajemnej.

Księga Prawa składa się z trzech rozdziałów, których narratorami są trzy bóstwa pochodzące z panteonu egipskiego: Nuit, Hadit i Ra-Hoor-Khuit. Bóstwa te tworzą nie tylko triadyczną strukturę książki, lecz i troistość na której zasadza się egzystencja świata. Crowley określa boginię Nuit jako „panią przestrzeni”, jako przestrzeń wszelkich dostępnych możliwości, matrycę z której wyłania się świat i w której wszystko jest możliwe. Z kolei męski bóg Hadit jest to wszędobylski punkt symbolizujący świadomość, której manifestacje rozproszone są we wszechświecie, czyli przestrzeni Nuit. Niektórzy interpretatorzy Księgi Prawa porównują Nuit i Hadita do koła i punktu, czy też do materii i energii. Z ich zjednoczenia powstaje Ra-Hoor-Khuit, bóstwo symbolizujące manifestację działania, czyli ruch.

Księga Prawa[/i] zwiastowała tzw. Równonoc Bogów czyli bliski kres, symbolizowanej przez Ozyrysa, ery monoteizmów. Upadkowi ładu chrześcijańskiego i narodzinom nowej epoki towarzyszyły apokaliptyczne wizje zniszczenia. Nowa epoka rodzić się miała w bólu i cierpieniu. Miazmaty lęków i koszmarów przesłaniały widzenie jej zarysów. Niemniej jednak apokalipsa w wizji Crowleya nie oznaczała ostatecznego końca świata rzeczywistego, a jedynie kres ładu patriarchalnego wspieranego przez ortodoksyjne (w przeważającej mierze monoteistyczne) religie prawa i porządku.

Z udręki wyłaniał się nowy ład, którego zasadniczymi cechami były wieloznaczność i ekstaza. W nowej epoce, Eonie Horusa – zwycięskiego dziecka w koronie – jedynym prawem miało być realizowanie własnej prawdziwej Woli. Pod tym względem crowleyowska wizja powtarzała platońską metaforę jaskini, w której odbijają się cienie prawdziwych idei. Crowley jako proroczy wizjoner nowej epoki, nawoływał do porzucenia świata cieni, świata pozorów i fałszywych pragnień.

W nowej epoce ludzie mieli odkrywać swoje prawdziwe pragnienia i zgodnie z nimi kształtować swoją tożsamość. Oznaczało to odrzucenie prawa pisanego, kodeksu etycznego, stanowiącego podstawę istnienia każdej cywilizacji patriarchalnej oraz przejęcie odpowiedzialności za własne życie, która w uprzedniej epoce spoczywała głównie na religii, państwie i stróżach porządku. Eon Horusa miał być epoką indywidualizmu i wolicjonalizmu, twórczości i niezależności.

Człowiek przyszłości łączył w sobie cechy dziecka i nietzscheańskiego ubermenscha, swawolność z wolą czynu, gwałt z rozkoszą. Daimonion crowleyowski, istota przedstawiająca się jako Aiwass, głosił: Zniesione są wszelkie rytuały, wszelkie próby, wszelkie słowa i znaki. (..) Słowem Grzechu jest Ograniczenie. (…) Czyń swoją wolę niechaj będzie całym prawem. (…) Miłość jest prawem, miłość poddana woli. Księga Prawa stała się dla Crowleya nie tylko niezwykłym objawieniem, ale miała także zaważyć na jego życiu.

Darowała mu ona funkcję proroka nowego eonu, rolę, której pod wpływem fascynacji buddyzmem za nic nie chciał się podjąć. Odrzucała go apokaliptyczna wizja zagłady, która czyniła zeń Antychrysta. Porzucił zatem Księgę i powrócił do normalnego życia. Jak się wkrótce okazało, na niedługo. Przekaz Księgi Prawa miał wkrótce zawładnąć jego umysłem i natchnąć go do stworzenia Thelemy czyli religii „Miłości podług Woli”.

Kolejnym punktem milowym w jego rozwoju duchowym miało stać się odnalezienie żywej tradycji rytuałów, korzystających z seksu jako katalizatora działań magicznych. Niebagatelną rolę w tym procesie odegrał zakon Ordo Templi Orientis, którego ezoteryczne nauki zmierzały do resakralizacji seksu, czyli do ponownego nadania mu wymiaru duchowego. Otoczone tajemnicą przed niewtajemniczonymi, nie mogły się jednak obronić przed intuicją samego Crowleya, który na ich trop wpadł w 1912 r. jako świeżo upieczony adept O.T.O.

Według wszelkich prawdopodobieństw, Crowley zawarł te tajemnice w dziele pt. Księga Kłamstw, które zawierało opis rytuału „Szafirowej Gwiazdy”. Jego symbolika miała charakter wyraźnie seksualny. Rozpoczynały go słowa: Niechaj Adept uzbroi się w magiczną różdżkę i wyposaży w mistyczną różę, które w języku symboli informowały, że mag ma przygotować siebie i swoją partnerkę do odbycia stosunku seksualnego. Punkt kulminacyjny rytuału „Szafirowej Gwiazdy” obejmował magiczny stosunek płciowy.

Rytuał „Szafirowej Gwiazdy” czynił z seksu klucz do zrozumienia tajemnic magii, klucz, który otworzył przed Crowleyem drzwi do najwyższych zaszczytów w Zakonie Templariuszy Wschodu. W ciągu następnych kilku lat Crowley stał się niekwestionowanym przywódcą tego zakonu, a w 1922 roku, po śmierci Theodora Reussa, mógł to przywództwo potwierdzić oficjalnym tytułem. Sam trzon ezoterycznych nauk O.T.O. stanowiły instrukcje, które Crowley napisał w latach 1913-14. Niektóre z nich, odnoszące się do VII i VIII stopnia O.T.O. (a więc do panseksualizmu i magii masturbacyjnej) omawiamy gdzie indziej.

Najważniejszym jednak traktatem na temat magii seksualnej była Liber Agape. Crowley przestrzegał przed zbyt dosłownym rozumieniem symboli religijnych: Uważaj, mój drogi braciszku, byś nie popadł w tarapaty rozmyślając nad tą Jednią. Albowiem pierwsza zasada zwykle pojawia się w różnych, przeciwstawnych formach. Mamy więc Ojca i Matkę, występujących pod różnymi postaciami. Dziś męskość przeciwstawiana jest kobiecości, choć w Tym Co Najwyższe nie ma podziału.

I tak punkt, i okrąg, lingam i joni, róża i krzyż, jin i jang, iglica i nawa w rzeczywistości tworzą jedność, chociaż na pozór zdają się być rozdzielone. Ta sama prawda dotyczy trzech najistotniejszych par przeciwieństw: Boga i człowieka w Bogoczłowieku, podmiotu i przedmiotu w stanie samadhi oraz kobiecości i męskości w ludzkości. Parom tym, jak twierdzi Crowley, towarzyszy jednak zawsze trzeci element, bez którego żaden symbol nie może być pełen.

Tę troistość każdego symbolu dobrze wyraża symbol Trójcy Świętej, która dla Crowleya jest po prostu fallusem-pankreatorem – „stwarzającym wszystko członkiem”. W trójcy tej Ojciec to penis w erekcji, Syn to nasienie – produkt Jego działalnołci i nośnik Jego koncepcji, Duch zaś to zygota – idea w poczęciu (zjednoczenie tego, co męskie i żeńskie). Każdy z nich, w oderwaniu od pozostałych, jest niekompletny i tylko razem tworzą całość, która podtrzymuje świat przy istnieniu.

Podobnie triadyczną formułę zachowują święte słowa różnych systemów inicjacyjnych: aryjskie AUM, gnostyckie Iao, chińskie Tao, różokrzyżowe INR, czy też wreszcie O.T.O – skrót od nazwy Ordo Templi Orientis. Nakreślony w ten sposób wizerunek świata tworzy z niego system fallocentryczny, w którym niewiele miejsca pozostaje dla kobiety. Naraża to Crowleya i jego epigonów na liczne oskarżenia o męski szowinizm, czy też nawet krypto-homoseksualizm (co jest ulubioną tezą lansowaną przez niemieckiego historyka okultyzmu, Petera Koeniga).

W crowleyowskich rozważaniach na temat magii seksualnej bardzo widoczne są sprzeczności charakteryzujące jego myśl. Z jednej bowiem strony, Księga Prawa wyznaczała mu rolę Bestii – niszczyciela starego porządku świata, który mógł zbudować nowy ład tylko przy pomocy Szkarłatnej Kobiety, Babalon. Z drugiej jednak strony, na kształt ideowy Zakonu Templariuszy Wschodu składały się dziewiętnastowieczne doktryny różokrzyżowe i masońskie, które nie dopuszczały kobiet do najwyższych wtajemniczeń.

Crowley musiał tę sprzeczność jakoś rozwiązać, a jedyne wyjście z tej sytuacji widział w stworzeniu systemu fallocentrycznego, w którym kobieta, jakkolwiek niezbędna w dziele tworzenia i niszczenia, była tylko dopełnieniem mężczyzny. Należy przy tym pamiętać, że zręby ideowe crowleyowskiej magiji seksualnej powstawały w czasie, kiedy kobiety dopiero walczyły o prawa wyborcze, a religia była postrzegana jako oręż zaprowadzania ojcowskiej woli.

Księga Prawa i tajemne instrukcje O.T.O umiejscawiały kobietę w zupełnie innym porządku makro- i mikrokosmicznym. I choć nadal była ona fantazmatem mężczyzny, produktem jego niespełnionych fantazji, nie sposób nie dostrzec znacznie szerszej sfery swobód, jakie mogła w ramach tych fantazji realizować. W obiegowej opinii przyjęło się traktować tantryczne systemy hinduizmu i buddyzmu jako miejsca, w których w sposób idealny realizowane jest równouprawnienie kobiet i mężczyzn.

Wystarczy jednak wnikliwie przeczytać teksty niektórych tantr, by zauważyć że i one przedstawiają świat zwykle z męskiej perspektywy. Siakti rzadko kiedy jest stroną dominującą, albowiem zgodnie z tradycją kobieta jest partnerką mężczyzny, a nie na odwrót. Nie będzie przesadą twierdzenie, że Crowley znajdował się pod dużym wpływem tantryzmu, a jego system magiji seksualnej w dużej mierze z niego korzystał.

Było jednak coś, co w znacznym stopniu odróżniało jego magiję seksualną od tantryzmu. Tym czymś była wiara w magiczną moc sakramentu złożonego z męskich i kobiecych płynów seksualnych. Subtelności dotyczące tego rytuału nie ograniczały się tylko do kwestii „sakramentu”. Crowley najwyraźniej przeżywał poważne rozterki związane z chęcią włączenia do tego rytuału praktyk nieco odchodzących od normalnego seksu.

I tak, pierwsze wyzwanie wiązało się z homoseksualizmem, który sam uważał za wyższą (sic!) formę magiji seksualnej. Z tej właśnie racji praktykom homoseksualnym poświęcił XI stopień O.T.O. Co się zaś tyczy praktyk związanych z IX stopniem wtajemniczenia, postanowił że mogą one dotyczyć stosunków z partnerem tej samej płci, pod warunkiem że jest to mężczyzna. Łączyło się to zapewne z jego wiarą w wyższość męskich fluidów seksualnych nad kobiecymi, które uważał same w sobie za bezużyteczne.

W latach dwudziestych Crowley usiłował wcielać w życie idee zawarte w Księdze Prawa w swoim projekcie utopijnym Opactwa Thelemy (wzorowanym też na, nomen omen, ironicznym dziele Francois Rabelais Gargantua i Pentagruel), założonym w sycylijskiej miejscowołci Cefalu. Wypracował tam m.in. unikalny, wolicjonalny system odwykowy, który opisał później w dziele Diary of a Drug Fiend.

Próbował też „eksportować” Thelemę (swój libidinalno-wolicjonalny system magiczno-mistyczny) za ocean, głównie za pośrednictwem swego „magicznego dziecka”, Fratera Achada. Równolegle do O.T.O. rozwijał bardziej indywidualistyczny i hermetyczny system wtajemniczeń – zakon A.•.A.•.. Jednak największą popularność jego idee zyskały po śmierci (w 1947 roku), począwszy od lat siedemdziesiątych, kiedy to na fali rozczarowania hippisowskim modelem utopii i jego naiwną ekstrawersją, niektórzy liderzy kontrkultury zaczęli poszukiwać bardziej introwertywnych, wewnątrzsterownych technik przekształcania rzeczywistości.

Niemałą rolę w popularyzacji Crowleya jako postaci mistycznej, odegrali jednak artyści, muzycy – Jimmy Page, David Bowie, John Lennon, filmowcy – Kenneth Anger i Harry Smith, malarze – H.R. Giger i pisarze – John Symonds, Colin Wilson, Robert Anton Wilson, a także „eksperci” od okultyzmu – Kenneth Grant, Francis King, Lon Milo DuQuette. W latach osiemdziesiątych zmitologizowaną postać Crowleya przechwyciły na swe sztandary dwie, zgoła odmienne formacje subkulturowe związane z muzyką metalową i industrialną.

Z kolei rynek new age’owy docenił Crowleya przede wszystkim jako współautora (wraz z malarką, Friedą Harris) niezwykle sugestywnej talii kart Tarota Thotha (wydanej dopiero po łmierci Crowleya). I to właśnie oddziaływanie Crowleya za pośrednictwem sfery symbolicznej stało się najmocniejszym, pośmiertnym punktem tego niedocenianego za życia myśliciela, artysty i wizjonera, nazywanego „czule” wielką Bestią.

Dariusz Misiuna

 

Strony związane z dziedzictwem Aleistera Crowleya:

Wydawnictwo OKULTURA [pl]
Wydawnictwo LAShTal [pl]
Święty Zakon Ra-Hoor-Khuita [pl]
The Libri of Aleister Crowley [en]
Astrum Argentum Brasil [por]
LAShtal – Home Of The Aleister Crowley Society [en]
Aleister Crowley (ALPHABETIC LIST OF WORKS) [en]
The 93 Current [en]
The Equinox [en]
U.S. Grand Lodge, Ordo Templi Orientis (Kalifat O.T.O.) [en]
Californian A.•.A.•. the College and Temple of Thelema [en]
The Order Of Thelemic Knights [en]
Ordo Templi Orientis International Headquarters [en]
Ordo Templi Orientis Antiqua & La Couleuvre Noire – European HQ [en]
Ordo Templi Orientis – Scarlet Woman Lodge [en]
Thelemapedia: The Encyclopedia of Thelema & Magick [en]

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.